niedziela, 21 października 2012

Żółty "ocean"

Ufff, w moich irysach dotarłam do drugiego "brzegu" niemal bezkresnej żółci. Od wczoraj widać jak duży jest ten haft, bo udało mi się zrobić część górnego brzegu obrazka i jestem z tego powodu ogromnie szczęśliwa.

Jak widać żółty "ocean" jeszcze się nie skończył, ale haft powędruje chwilowo do szafy bo mam dość pilne zamówienia na inne rzeczy.
Najpierw będę haftować metryczki i to aż dwie. Pierwsza będzie na poduszkę z dedykacją dla córki koleżanki z Polski a druga dla naszej znajomej Węgierki, która lada chwila będzie rodzić.
Misia na poduszkę już zaczęłam. Obszyłam kanwę i postawiłam pierwsze krzyżyki, ale... szczeniak pogryzł mi mulinę i nie wiem czy da się ją jeszcze uratować.
Później musze pomyśleć o prezentach na Boże Narodzenie. Obawiam się więc, że irysy "posiedzą" w szafie do stycznia....
A tu winowajca:
Szczerzy zęby, bo mu zabrałam "zabawkę".


niedziela, 14 października 2012

Życia ciąg dalszy...

Ostatnio "zjada" mnie codzienność i zmęczenie. Zbyt dużo problemów i problemików, ktore zaprzątają głowę.
W końcu zaczęłam w miare normalnie pracować. Normalnie czyli od poniedziałku do czwartku od 6.00 do 14.00. Pierwszy dzień był koszmarem, następne byly nie lepsze. Wracałam do domu i właściwie padałam na mordkę, a tu dziecię się cieszy i trzeba się nim zająć. Na szczęście mama zajmowała się sprzątaniem, gotowaniem, praniem.
Haftów było niewiele. Nie codzień udawało mi się postawić jakies krzyżyki na iryskach...

W zeszłą niedzielę mieliśmy gości - tak na szybko, 2h i po wszystkim. Przyjechała do nas znajoma z mężem. Poznałyśmy się na "dzieciowym" forum Matek-Polek w Holandii. Pół roku temu wzięliśmy od nich ślicznego szczeniaczka shih-tzu.
Było coś na słodko:
I na owocowo:
Było i prezentowo. Koleżanka przywiozła dla mojej małej grającego misia:
A ja wiedząc że ona przyjedzie i że podobają jej się moje breloczki niemal na godznę przed wizytą wyprodukowałam kolejne maleństwo. Tym razem z truskawką, bo Małgosia z mężem pracują na plantacji truskawek.

Były też i prawdziwe truskawki przywiezione przez nich, ale niestety nie zdążyłam im zrobić fotki.
Wzór na truskaweczkę wzięłam z internetu, a konkretnie stąd.
Następnym razem pokażę postępy w iryskach.
Zapisałam się na rozdawajke u Sylwuśki
A nóż mi sie uda?
Czekam jeszcze na rozwiązanie sprawy z tym nieszczęsnym przelewem...
Dziękuję za wasze wszystkie komentarze, szczególnie za te podtrzymujące mnie na duchu.
Pozdrawiam

piątek, 5 października 2012

Żyję...

Taaak, żyję.
Podpisałam umowę o pracę, jestem pracownikiem elastycznym, na telefon i od chwili podpisania umowy, czyli od 24 września byłam w pracy aż dwa razy... Naprawdę - żyć, nie umierać...
Od jakiegos czasu prześladuje mnie pech...
Rok temu miałam przykre przeżycia, a dziś też zaczyna się wszystko walić... Mążowi zepsul się skuter i telefon, a ja zrobiłam najgłupszy błąd pod słońcem - wpisalam do przelewu bankowego o jedno zero za dużo...
Nie umiem cofnąć już tego przelewu i nie wiem czy uda mi się jutro zatrzymać realizację tej transakcji. Pozostało mi liczyć na uczciwość osoby której owe pieniądze posłałam....
Wybaczcie, musialam się wyżalić.

Moje irysy już zakwitły:
Wybaczcie - kanwa ciągle w użyciu, dlatego taka wymiętoszona. Tak na szybko zdjęłam z tamborka by fotkę zrobić.
Wyhaftowalam już wszystkie kwiaty, teraz pozostało samo żółte, monotonne tło. Ale szykuję się już do następnego haftu i chyba będę rzucać monetą, bo nie wiem co wybrać - tyle mam pięknych wzorów. A wszystko dzięki Wam.
Pozdrawiam