sobota, 31 października 2015

SAL Choineczka

W zasadzie to obiecałam sobie, że chwilowo nie zapiszę się już na żaden SAL. No tak, obiecanki-cacanki a głupiemu radość. Na blogu Karoliny znalazłam informację o nowej super fajnej zabawie i oczywiście musiałam zajrzeć do źródła, czyli do organiozatorki zabawy, którą jest Iwona z bloga "Pomieszane-poplątane".
Zabawa nazywa się SAL Choineczka, a efektem końcowym ma być takie oto cudeńko:

Choineczka jak biscornu. Może wisieć (foto 1) lub stać (foto2). Czyż to nie jest piękne?
U mnie haftów typowo bożonarodzeniowych brak, więc postanowiłam zrobić sobie taką oto śliczną ozdobę.
Na dodatek okazuje się, że do jej wykonania nie trzeba żadnych specjalnych materiałów. Wystarczą skrawki kanwy (a tych u mnie pod dostatkiem) oraz mulina w dowolnych kolorach....
Schemat wyhaftowany, skrawki naszykowane, czas na haft jest więc - STARTUJEMY!!!

Cieszę się, że jest taki duży odzew na mój poprzedni post. I tyle pomocnych rad!! Naprawdę...
Anek73 - Mnie tamborek nie przeszkadza, uwielbiam. Jak już kiedyś pisałam w rekach nie umiem dobrze naciągnąć kanwy, ale wszystko to przecież kwestia wprawy.
Karolina - no właśnie coś z tym naciągiem jest nie tak. Co do sposobu (kierunku) haftowania to myślę, że dam radę. Zaczynać jednak będę od innego rogu niż na tamborku i moje rzędy pójdą w górę krosna, co oznacza że nie będę musiała obracać robótki by ocenić jej postępy :D
Vilemoo - wydaje mi się ze rozmiar krosna nie ma znaczenia. Muszę popracować nad naciągnięciem tej kanwy. Może winne są te plastikowe półotwarte rurki podtrzymujące materiał na wałkach?
Małgorzata Karnas - nad twoją radą pomyślę bardziej intensywnie, jednak muszę popatrzeć w okolicznych sklepach budowlanych. Nie mieszkam w PL i niestety nie ma tutaj wymienionych przez ciebie sklepów. Co nie znaczy, że nie mogę poszukać materiału na wałki w innych sklepach :)
Agnieszka Wardzińska - ja też tak myślałam o słonecznikach, a teraz jestem już w połowie. Wiem jedno - nie warto odkładać, jak sie komuś coś naprawdę podoba :)
Agnieszka D - no ja tez tak myślałam, ale teraz to już nie wiem :D
Elżbieta K - no właśnie jakieś dziwne jest to krosno (albo ja się nie znam), bo nie da się "nawinąć" materiału na te wałki. Jest tam taki podtrzymujący plastik pod który nie da się wcisnąć więcej niż jedna warstwa materiału. Nie wiem, czy nie kupiłam bubla...
Boki materiału zawsze zabezpieczałam fastrygą, ale pomyślałam, że jak będę haftować na krośnie to może nie trzeba...
vipek - dziękuję. Byłam, widziałam i coś pewnie wymyślę ;)

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze i rady.
Pozdrawiam serdecznie


piątek, 30 października 2015

Krosno i "Tęczowa Róża"

Kilka postów temu chwaliłam się, że kupiłam sobie krosno, a raczej krosienko hafciarskie. Takie oto ustrojstwo:


Powyższe zdjęcie to nie moje dzieło, pochodzi od sprzedającego. Jednak idealnie obrazuje wygląd krosienka. Moje zdjęcia nie są już takie ładne ;)
Jak tylko krosno do mnie dotarło to mój małżonek zaoferował się je poskręcać, a ja wniebowzięta nową zabawką naciągnęłam na nie moje Słoneczniki z zamiarem haftowania tła...
I tu ZONK... Kanwa za duża, czy krosno za małe? Te wystające brzegi to na prawą czy lewą stronę? A może ja nie  mam zielonego pojęcia jak naciągnąć kanwę na krosno...
Po chwili dotarło do mnie, że ja przecież nie mogę tak naciągnąć kanwy, bo jak zacznę haftować to krzyżyki pójdą w inna stronę...
Już wyjaśniam dlaczego:
Kanwa na krośnie naciągnięta jest wzdłuż dłuższych boków, czyli dół haftu na dole krosna a góra na górze, w zapasie. Siłą rzeczy trzeba haftować rzędami do góry (przynajmniej tym sposobem, którym ja stawiam krzyżyki):
Natomiast na tamborku od ZAWSZE (zupełnie nie wiem dlaczego) haftuję W POPRZEK kanwy....
Tak haftuję od początku swej hafciarskiej przygody, czyli od 20 lat. Tak sie nauczyłam i tak mi wygodniej. i nagle okazuje się, że krosno to krosno, tam sie haftuje inaczej...
Słoneczniki wróciły więc na tamborek, a na krośnie postanowiłam wypróbować coś innego.
Mój wybór padł na Tęczową Różę, którą miałam zacząć już daaaawno temu.
Znowu pojawił się problem, bo Róża jest prostokątem, a krosno kwadratem.... Zazgrzytałam zębami i postanowiłam się nie poddawać. Wydrukowałam schemat, naciągnęłam kanwę na krosno i zasiadłam wygodnie do krosna:
Z trudem postawiłam pierwsze krzyżyki:
Tym razem mój haft będzie "rosnąć" w tę stronę:
Zaczęłam od czerwieni, a skończę na zieleniach...
Oto pierwsze efekty mojej pracy:

Bardzo powoli mi to idzie, bo nie jestem nauczona haftować na czymś takim. Na dodatek wydaje mi się, że kanwa jest źle naciągnięta, bo jest wiotka. Bardzo mnie to denerwuje...
Może ktoś bardziej doświadczony ma jakieś rady dla osoby początkującej na krośnie? Wszystkie rady mile widziane...

Anek73 - bierz się za swoje słoneczniki ;)
Joanna - dziękuję, ale czy ja wiem czy to TALENT... Gdzieś kiedyś czytałam, że jak umiesz przyszyć guzik, to umiesz też haftować krzyżykami ;)
Agnieszka D - oby, oby. Dzisiaj (tak, już piątek) idę na USG i pobranie krwi. Wyniki za tydzień - trzymać kciuki ;)
Małgorzata Zoltek - obawiam się ze tutaj antybiotyk nie pomoże, niestety
Karolina - dziękuję, ale to nie moje klimaty
Lidzia - Twoje wzorki są fajne, ale jakoś mi dla brata nie pasowały, wybrałam coś innego. Ale kto wie, może przydadzą się w innym terminie ;)

Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny mojego bloga.
Pozdrawiam serdecznie






niedziela, 25 października 2015

Słoneczniki...

Tak pomiędzy cytrusami i warzywami z SAL-u Cytrusowo-Warzywnego a Chryzantemą z Kwiatowego Kalendarza powolutku dłubałam sobie moje Słoneczniki. Dla przypomnienia - gdy pokazywałam je miesiąc temu wyglądały tak:
Niemal 6 stron wzoru, ale bez wykończonego tła na którego zabrakło muliny. Mulina dotarła i jak już pisałam powyżej dłubałam sobie to tło powolutku pomiędzy innymi hafcikami.
Oprócz tła wydłubałam jeszcze kilka liści i kwiatków i na "Hafciarskim Wtorku" na fb mogłam pochwalić się takim oto efektem:
Z racji tego że znów nie pracuję to mam mnóstwo czasu na dalsze dłubanie i na dzień dzisiejszy Słoneczniki są zdecydowanie większe:
Znowu robię bez tła, bo te 4 motki muliny które zamówiłam ostatnio skończyły się niemal błyskawicznie. Została mi jedna nitka, którą gdzieś tam wykorzystam pomiędzy liśćmi i znowu muszę zamówić...
Słoneczników pewnie byłoby więcej, niestety w NL dzieci mają teraz Herfstvakantie czyli ferie jesiennie, a najmłodsza pociecha jest przeziębiona - czyli same przyjemności ;)
Przyznam się, że i ze mną coś się dzieje, bo wiecznie jestem zmęczona, mam obolałą i podpuchniętą szyję i niemal ciągle mi zimno. Dostałam skierowanie na badanie tarczycy i jestem cała w stresie. Nigdy, przenigdy nie miałam z tym problemu...
Teraz chyba słoneczniki pójdą w odstawkę, bo szykuje się pamiątka ślubna i to dla mojego brata i to już na grudnia... Uwielbiam śluby w mega przyspieszonym terminie... Ale cóż, dziecko w drodze i obie mamy uparły się na szybki ślub...
W związku z powyższym potrzebuję pomocy - szukam schematu na fajną ślubną pamiątkę. Przyznam się że mam kilka, ale jakoś żadna na chwilę obecną nie uzyskała mojej akceptacji i mam problem....
Jeśli któraś z Was ma coś mega fajnego i zechce się tym podzielić to będę dozgonnie wdzięczna....

Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze dotyczące ostatniego postu. Wszystkie macie rację - efekt jest powalający, niemniej jednak mix kolorów plus półkrzyżyki i ćwierćkrzyżyki doprowadzały mnie do szewskiej pasji :)
Na szczęście mam to już za sobą ;)

Pozdrawiam serdecznie



poniedziałek, 19 października 2015

SAL Cytrusowo-Warzywny - Warzywa

Tym, że skończyłam drugi obrazek z SAL-u Cytrusowo-Warzywnego chciałam pochwalić się już kilka dni temu. Niestety mój telefon nie chciał współpracować i kilka dni pod rząd w różnym oświetleniu próbowałam zrobić zdjęcia poszczególnych warzyw, czyli grzybom, paprykom i rzodkiewce. Nijak mi to nie wychodziło.
Od 2 tygodni mam inny telefon i zdjęcia nim robione to jakaś lipa. A może ja robię coś źle - nie wiem.
Dziś dorwałam się do mojego startego telefonu, który używa syn i wreszcie mogłam zrobić porządne (jak na telefon) zdjęcia.
Oto moje warzywa:
- Pieczarki:
- Papryki:
- Rzodkiewka:
I wreszcie całość:
A tak wyglądają obie kanwy razem:
Jeszcze nie wyprane i nie wyprasowane, ale muszę, no muszę się nimi już nacieszyć ;)
Tym bardziej, że na 99% nie mam zamiaru haftować tego po raz drugi.... te półkrzyżyki, ćwierćkrzyżyki i mix odcieni w liściach nieźle mi dały popalić. Na tyle, że drukowane schematy podarłam w drobny mak - ulżyło ;)
Szkoda mi usuwać schematy z twardego dysku, bo mogą się przecież przydać komuś innemu, ale schowam je tak głęboko, że trudno będzie mi je odnaleźć ;)

Anek73 - ja cię doskonale rozumiem. Ja też nie jestem zwolennikiem zbyt drogich zabawek, niedopasowanych do wieku dziecka. Ale uwierz mi, że za podobną cenę można było kupić zdecydowanie lepszą lalkę (sprawdziłam w internecie żeby nie było). Nawet nasze "rodzime" polskie Agatki i Natalki mają ładne ubranka i akcesoria a ich cena oscyluje w granicach 60-100 zł. Z całym szacunkiem, ale od babci odwiedzającej dziecko raz w roku można chyba oczekiwać porządnego prezentu (porządny nie znaczy super drogi).
Co do tamborka - to mam 2 takie, które naciągają kanwę tak, że aż trzeszczy w szwach, ale mam i takie, w których kanwa się ślizga. Nie wiem od czego to zależy. natomiast ja nie mam takiej "władzy" w rękach żeby super mocno naciągnąć kanwę i podziwiam cię za to, że ty to potrafisz :)
Agnieszka D - jak wena przyjdzie to może i będzie ;)
Katarzyna G - gdyby babcia nie przyjechała to kartkę by przysłała. Tego nie mogę powiedzieć - jako tako o urodzinach każdego pamięta więc każdy z nas kartki na urodziny dostaje plus ogólne kartki na święta. Nie wiem czy to się w tym roku nie zmieni, bo teściowa jest na mnie śmiertelnie obrażona ;)
Izabela Hebda, Agnieszka Wardzińska - dziękuję. Sukienka w końcu jest tylko jedna, ta jeansowa bo tamten drugi materiał nie chce współpracować z maszyną. Jest zbyt śliski, a ze mnie początkująca krawcowa i nie mam siły się mocować ani z maszyną ani z materiałem Wykrój poszedł więc do kosza ;)
Sylwia Murzynowska - dziękuję, za body się nie biorę, może tę piżamkę uszyję ;)

Pozdrawiam serdecznie

sobota, 17 października 2015

Ratujemy lalkę

W lipcu tego roku moja najmłodsza latorośl ukończyła 3 latka. Z tej okazji goście z prezentami przyjechali aż z Polski. Oczywiście przed przyjazdem dokładnie wypytali moją córeczkę co by chciała dostać. Odpowiedź była zawsze ta sama - lalkę co robi siku do pampersa i wózek. Widziała u córeczki znajomych Baby Born i chciała taką samą.
Niestety jak zawsze teściowa się nie popisała i zamiast Baby Born moje dziecko dostało tani, bylejaki zamiennik:
Przysłowie mówi, że "darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda", ale ręce mi opadły, gdy zobaczyłam "wyposażenie" tej lalki:
Puder większy od butelki, z której nic nigdy nie poleci, bo nie ma jak wlać, nocnik na którym lalka nie potrafi utrzymać równowagi, pampersy (nie ma ich na zdjęciu) o 2 numery za duże (przypuszczalnie do prawdziwej Baby Born) i... majtki zeszyte byle jak CZARNĄ nitką.
Jeszcze dziś na widok tych zdjęć trzepie mnie w środku...
Ten blog to nie miejsce na takie żale - wiem. Ale musiałam się wygadać. Poza tym córka chciała lalkę wziąć do przedszkola a mnie wstyd było ją pokazywać komukolwiek w takim stanie.
Postanowiłam coś z tym zrobić. Zakup ubranek nie wchodził w grę, bo to lalka "niewymiarowa" i nic w tubylczych sklepach na nią nie pasowało. Jedyne wyjście to uszyć coś samemu...
Okazja nadarzyła się niedawno, gdy pod koniec września córcia w chorobie zwróciła zawartość swojego brzuszka na siebie i ową lalkę.
Lalkę umyłam, ubranko wyprałam. Wtedy okazało się, że lalka "nie ma co na siebie włożyć", bo majtki, a właściwie nici, którymi były tak ARTYSTYCZNIE zeszyte "rozeszły się" w praniu. Sukienka też puściła tu i tam i trzeba było koniecznie coś z tym zrobić.
Maszyna jest, chęci są. Gorzej z umiejętnościami ;)
Ale dziecko płacze "Mama, pomóż", więc mama zawiozła dziecko do przedszkola i usiadła do maszyny.
Na początek lala dostała nowe majtusie. Za materiał posłużyło stare, podarte już prześcieradło. Jako początkująca krawcowa pokusiłam się nawet o tunel z wszytą gumką w pasie, a co ;)
Potem przyszedł czas na projektowanie sukienki:
Wykrój z gazety, szpilki, maszyna do szycia i internet - pomocników wielu, niestety cały czas mi coś nie pasowało.
Miałam śliczny materiał w kwiatuszki - wydawało mi się, że będzie idealny na letnią sukienkę dla lalki:
Niestety, a to pas był za nisko, a to karczek za wysoko... Na dodatek okazało się, że materiał nie współpracuje z maszyną do szycia. Był zbyt śliski i nie chciał się przesuwać, a ja byłam za nerwowa i o mały włos wszystko nie skończyło by się klęską...
Na szczęście w porę przypomniało mi się, że kiedyś obcinałam nogawki ciążowych ogrodniczek i miałam z nich uszyć torebkę....
Znalazłam więc owe kawałki materiału i postanowiłam spróbować raz jeszcze. Zmieniłam koncepcję sukienki i po 2 dniach mogłam pochwalić się takimi oto efektami:
Ta kokardka na dole naszyta jest na kieszonkę:
Oczywiście widać niedociągnięcia, ale jak na pierwsze tak "poważne" szycie to jestem z siebie MEGA zadowolona.
Tył sukienki wyglądał roboczo tak:
Dziś zamiast szpilek przyszyte są zatrzaski, niestety nie dysponuję zdjęciem, bo najzwyczajniej zapomniałam zrobić...
Moja córka była wniebowzięta widząc swoją lalkę w nowej sukience. Radość dziecka wynagrodziła mi wszystkie nerwowe chwile, jakie przeżyłam podczas projektowania i szycia sukienki.
Ale żeby nie było tak różowo - kilka dni temu usłyszałam od małej tekst - "Mamusia, a mój dzidziuś nie ma pizamki... Usyjes?" :D

Izabela Hebda - hafciarskie gazety schowane mam w szafie, bo zbyt często do nich nie zaglądam.
Sylwia Fallopia - ja mam oryginalne z DMC
Agnieszka Wardzińska - ja pokazałam tylko mój "kącik" hafciarski. Zdarza mi się robic kartki na rózne okazje, ale na te "przybory" przeznaczoną mam specjalną szufladę, której pokazywać nie będę, bo to co w niej jest nie nadaje się do pokazywania ;). Ale przynajmniej nie wala mi się na wierzchu. Swojego biurka niestety nie mam. A co do bobinek - miałam tekturowe, ale szybko się niszczą więc wolałam zainwestować w plastik
Magda, Anna S., Promyk - dziękuję
Anna Maksymiuk, realizacja marzeń - to są w zasadzie dwa "pudełka", stojące jedno na drugim. Porządek konieczny, inaczej na dobre pogubiłabym się we wszystkich SAL-ach ;)
Agnieszka D - moje porządki powstały z potrzeby chwili - musiałam pochować wszystko przed raczkującym dzieckiem i tak już zostało. Poza tym fakt, że kanwę na tamborku mam zawsze PRZED koszulka ze schematem i mulinami znacznie ułatwia odszukanie danego haftu i pilnowanie terminowości zabaw SAL-owych. To co już w danym terminie zrobiłam przekładam na koniec "kolejki" ;)
Maggy Rdest - własnie do tego kącika moje dziecię nie wejdzie i jest to chyba jedyne takie miejsce w domu :) No i ja powoli redukuję liczbę haftów, co nie znaczy że mam tylko 1 lub ze znowu czegoś nowego nie zacznę ;)
Anek 73 - ja sobie nie wyobrażam haftowania bez tamborka. Muszę mieć kanwę IDEALNIE naciągniętą, inaczej źle mi się haftuje - próbowałam. Teraz próbuję na krośnie, zobaczymy jak mi pójdzie ;)


Dziękuję za Wasze odwiedziny i przemiłe komentarze .
Pozdrawiam



wtorek, 13 października 2015

Moje miejsce "pracy"

Obiecałam w poprzednim poście pochwalić się organizacją mojego miejsca pracy, czyli hafciarskim kącikiem.
Kiedyś miałam 1 (słownie - JEDEN) hafcik to i problemow nie było - luźne kartki schematu z jakiejś gazety, rzadko schemat drukowany na komputerze, do tego woreczek z potrzebnymi kolorami i kanwa na tamborku. Ot co.
Kiedy jednak odkryłam blogowy świat hafciarski i zabawy RR/SAL to przepadłam...
Kanwy, muliny i schematy zaczęły się mnożyć i potrzebna była rewolucja w moich robótkach.
Kupiłam dwa szmaciane "koszyczki", segregator na schematy, koszulki, zainwestowałam w pudełko do mulin, bobinki i nawet nawijarkę:

Niestety jakoś wciąż brakuje czasu na ponawijanie wszystkich mulin na bobinki... A tyle sobie obiecywałam....
No nic, co nie pozawijane leży dalej w woreczku, schowane na dnie koszyka, przykryte pudełkiem z mulinami:
Na tym stoi drugi taki sam koszyczek w którym znajdują się uporządkowane hafty - każdy haft to jedna koszulka w której znajduje się schemat i muliny. Zazwyczaj kanwa naciągnięta jest na tamborek (tak, tak, zainwestowałam też w tamborki i dziś mam ich sztuk... 6 - szaleństwo)
Jakiś czas temu zrobiłam zdjęcie, ale nie wiem czy dobrze na nim widać mój zamysł uporządkowania ;)
Zdjęcie robione było dawno, wtedy jeszcze koszyczek pękał w szwach. Teraz już kanwy SAL-owe powoli się wykruszają i koszulek ubywa...
A tak to wszystko wygląda z boku:
Niby nic nie widać, a jednak słoiczek na resztki wyziera zza doniczki i nożyczki dumnie się w nim prężą... Poduszka pod plecy to konieczność niestety, lampa nad głową też ;)
Kilka dni temu kupiłam sobie... krosno hafciarskie. Krosno, to chyba za dużo powiedziane - krosienko. Wymiarów dokładnych nie podam, bo nie chce mi się teraz mierzyć, ale wydaje mi się że 40 x 40 ma.Teraz będę się UCZYĆ haftować na krośnie. Ciekawe jak mi to wyjdzie ;)

Ulcia - nic prostszego - kanwa, mulina i do dzieła ;)
maggy rdest - no to bierz się do pracy, sama widzisz ze warto ;)
Izabela, Anna, Sylwia, Agnieszka, Anek 73 - dziękuję

Pozdrawiam

poniedziałek, 12 października 2015

SAL Cytrusowo-Warzywny - Cytrusy

Któregoś dnia naszła mnie ogromna ochota na skończenie tych wszystkich małych hafcików SAL-owych. Szczególnie, że wcześniej skończyłam SAL "Herbs & Spices" i jedna koszulka z mulinami i wzorem poszła do schowania.
"Koszulka" czyli taka folia na dokumenty... Zapomniałam Wam pokazać, jak zorganizowane są moje hafciki. Zrobię to w następnym poście - jak nie zapomnę ;)
Jeszcze w sierpniu chwaliłam się połową kumkwatu, który to haftowany miał być we wrześniu. Teraz mogę pochwalić sie resztą cytrusów.,
Najpierw reszta kumkwatu - z października:
Potem listopadowa Clementynka:
Oczywiście o konturach zapomniałam. Musiałam je dorobić później, haftując ostatni element na kanwie, czyli Sok pomarańczowy:
Tym oto sposobem moja cytrusowa kanwa jest kompletna:
Teraz czas na kanwę warzywną... Niestety zabrakło mi nici do napisów i weny do ostatniego elementu. Jak to jakoś razem poskładam (zakup nici i wenę) to się pochwalę gotową kanwą.
Teraz uzupełniam tło w Słonecznikach, więc też nie ma zbytnio co pokazać ;)

Dziękuję za wszystkie komentarze pozostawione pod poprzednim postem. Pozdrawiam serdecznie


poniedziałek, 5 października 2015

"Chryzantemy złociste w kryształowym wazonie..."

Tak wygląda moja Chryzantema z Kwiatowego kalendarza:
 I całość:
Jeszcze dwa kwiatuszki i koniec...

Cieszę się, że tyle osób przeczytało mój poprzedni post w całości. Wiem, że w wielu kwestiach mamy bardzo rożne podejście do naszego hobby, ale mamy też i wspólne cechy. I choć nie lubię tego typu zabaw, to z chęcią opowiedziałam troszkę o tym, czego nie lubie w moim mimo wszystko ukochanym hobby ;)

Pozdrawiam wszystkich