poniedziałek, 20 lutego 2017

Pikseloza totalna....

Pamiętacie reklamę czekolady Milka?
"A świstak siedzi i zawija je w te sreberka..."
Ja tak jak ten świstak siedzę i dłubię, stawiam krzyżyk za krzyżykiem, szukam symbolu po schemacie, koloru muliny we woreczku i miejsca na kanwie w którym trzeba postawić kolejny krzyżyk danego koloru...
Schemat HEAD-a Mini Victorian Garden po wydrukowaniu okazał się zdecydowanie mniejszy niż ten z Widoku z Okna. Jedna kartka A4 Widoku z okna zawiera 5330 krzyżyków, podczas gdy na stronie A4 Victorian Garden jest 7840 krzyżyków...
Symbole są mniejsze i mniej widoczne. Często-gęsto zdarza mi się patrzeć na schemat jak przysłowiowa sroka w kość by znaleźć kolejny symbol, by po chwili, gdy już zakończę nitkę okazało się że przeoczyłam 1-2 symbole...
Masakra
Przyznam się ze dopada mnie zniechęcenie, a to dopiero pierwsza strona....
Musiałam przesunąć tamborek więc mogłam zrobić zdjęcia:
 Z bliska i z daleka:
Przyznam się, że dopiero patrząc na to drugie zdjęcie widzę dokładnie, że przy stole stoją krzesła. Wcześniej, z odległości nitki byłam nieomal pewna, że żadnych krzeseł tam nigdy nie będzie i że na 100% walnęłam gdzieś byka...
Oczywiście byka walnęłam i to pewnie niejednego. Przy takiej pikselozie bardzo trudno jest znaleźć odpowiednie symbole....
Zaczęłam nawet żałować, że nie robię tego obrazu 1 nitką. Pewnie byłoby ładniej, ale teraz już za późno na takie myślenie.
Teraz trzeba dokończyć stronę. Jeszcze "tylko". "jakieś" 3200 krzyżyków....
Świerzbią mnie już łapki do innych haftów, ale najpierw trzeba skończyć tę stronę...
Ale żeby nie było, że nie zrobiłam sobie przerwy w haftowaniu to pochwalę się karteczką, którą zrobiłam dla mojej mamy na urodzinki:
Wiem, że nie jest idealna, ale mamie się podoba i o to w właśnie chodzi ;)

Dziękuję Wam za pozostawione komentarze.
Cytrulina - no właśnie jeszcze kilka obrazków i koniec zabawy :(
Agnieszka Wardzińska - z tego co zdążyłam się zorientować to są osoby, które kupują specjalną aplikację na tablet, żeby móc haftować z ekranu... jakoś sobie tego nie wyobrażam....
Sylwia Falliopa - nie kiedyś, teraz! kanwa w dłoń i do dzieła ;)
Tami - dziękuję i serdecznie zapraszam :)

Pozdrawiam serdecznie

sobota, 4 lutego 2017

SAL Tea Time - sztućce

Jak już pisałam w poprzednim poście w miniony poniedziałek miałam nagle duuuuużo czasu i zajęłam się haftowaniem kolejnego elementu z SAL-u Tea Time.
Tym razem "na tapecie" sztućce.
Haftowanie zajęło mi całe... 4 godziny, a kontury 5 minut. Aż 4 godziny, bo miałam żle wydrukowany schemat, nie miałam juz papieru do drukarki i musiałam haftować z ekranu laptopa, a tego baaaardzo nie lubię ;)
No ale dałam radę i moje sztućce wyglądają tak:
Niestety gapa jestem i nie zrobiłam zdjęcia całości.... No w sumie może to nie przez gapiostwo a raczej z wrażenia po tym jak zadzwonił telefon z wiadomością o której wspominałam we wczorajszym poście ;)
Pomijając to - tamborek już przełożyłam dalej i naprawdę szkoda mi czasu na jego zdejmowanie i zakładanie.... Przecież ten czas mogę spożytkować inaczej, nieprawdaż? ;)

Dziękuję za wszystkie komentarze pozostawione od poprzednim postem.

Pozdrawiam bardzo serdecznie

piątek, 3 lutego 2017

To się porobiło....

W ostatnim poście pisałam, że wszyscy jesteśmy chorzy a ja generalnie czuję się przemęczona. Praca, dom, dziecko, choroby - taki kierat mnie wykańczał...
Dwa dni po napisaniu tego posta dowiedziałam się, że niestety praca właśnie się kończy, że teraz mają bardzo mało zamówień i dlatego ja z koleżanką mamy przymusowe 3-4 tygodnie wolnego... Tak to jest w Holandii, gdy się pracuje przez biuro pracy. Na pocieszenie powiedziano nam, że po pierwsze osoby na stałych kontraktach też będą miały więcej wolnego, a po drugie zawsze możemy tam wrócić.... za miesiąc.
Generalnie to nie wiedziałam czy sie śmiać czy płakać, bo z jednej strony miałam perspektywę spędzenia kilku spokojnych tygodni z haftem w ręku, ale z drugiej strony przez te kilka tygodni ja bez pracy, mąż bez pracy i żadnego zasiłku czyli nieciekawie....
Jakoś przepracowałam te dwa ostatnie dni, ale w domu nie miałam nastroju nawet na kilka krzyżyków. Do tego moja mama szykowała się do powrotu do Polski a więc zakupy, pakowanie... brak czasu spokojnie przysiąść i cokolwiek zrobić.
Jednak przez weekend coś tam podłubałam i w niedzielę wieczorem mój HAED wyglądał tak:
Zrobione około 2.800 krzyżyków, czyli 35 wysokości na 80 szerokości. Około, bo miałam tam jakieś "dziury" nad którymi nie bardzo chciało mi się myśleć....
Poniedziałek przeznaczyłam na SAL Tea Time (post będzie jutro, czyli w sobotę).
W poniedziałek też zadzwonił telefon z propozycją pracy dla mojego męża... O mało nie skakałam do sufitu ;)
We wtorek zaraz pojechaliśmy na spotkanie. Umowę wprawdzie podpisaliśmy (tzn mąż podpisał), ale musieliśmy czekać aż do dziś żeby się dowiedzieć co dalej.
Dziś mąż był już na spotkaniu w zakładzie i od poniedziałku startuje.
Nie macie pojęcia jak się cieszę. Oznacza to wprawdzie, że teraz ja będę wozić naszą Olivię do szkoły/ze szkoły, ja będę zajmować się domem i gotować obiadki. Ale też to, że ja w końcu będę też miała czas na haftowanki!!
Jak są dobre nowiny to od razu praca lepiej idzie, co widać na poniższym zdjęciu:
Przez te kilka dno przybyło około 800 krzyżyków, z czego jestem bardzo zadowolona. Oczywiście wożę Olivię do i ze szkoły, sprzątam (w granicach rozsądku), gotuję i robię zakupy. Oprócz tego nic, tylko siedzę i "dłubię" :D
Wybaczcie, że zdjęcie zrobione na tamborku, ale szkoda mi czasu na jego zdejmowanie i ponowne zakładanie. Musiałam się z Wami podzielić nowinami (dobrymi i złymi), a w tej pozycji co mam to jeszcze coś przybędzie

Bardzo się cieszę że tu zaglądacie i czytacie wszystkie moje posty. Dziękuję Wam za wszystkie pozostawione pod ostatnim postem komentarze. Dziś nie będę na nie odpisywać personalnie, dziś podziękuję Wam wszystkim razem. I powiem, że macie moc spełniania życzeń :D

Pozdrawiam i dziękuję raz jeszcze