wtorek, 19 maja 2020

Kolorowe motki

Nie wiem czy jeszcze pamiętacie, ale w styczniu chwaliłam się ze dostałam prezent urodzinowy od dzieci - druty Pro Drops Romance z wymienną żyłką:
Chciałam je wtedy wypróbować zaraz, natychmiast. Szczególnie, że po komentarzach tutaj i na FB dowiedziałam się, że to są swoiste "Mercedesy" wśród drutów z żyłką.
Niestety miałam wtedy mało wolnego czasu a za to mnóstwo hafciarskich projektów.
Tak więc druty sobie cierpliwie leżały i czekały na lepsze czasy.
Nie wiem, czy czasy są lepsze... dla drutów na pewno, bo wreszcie znalazłam czas i odpowiedni projekt, by je wypróbować.
Od jakiegoś czasu córka prosiła, by kupić jej do pokoju dywan. Kiedyś miała dywan w jedynie słusznym kolorze (różowym) z wizerunkiem Hello Kitty, ale to był już dywan stary i po przejściach. Dywan miał od spodu taką jakby gumę, która z biegiem lat zaczęła się kruszyć, a dodatkowo kot powyciągał z niego nitki... W którąś sobotę próbując ogarnąć córki pokój w przypływie desperacji po prostu go wyrzuciłam...
Płaczu o ten konkretny dywan nie było, ale córce zaczęło brakować czegoś na podłodze. Tak narodził się pomysł zrobienia dywanu na drutach.
W sumie to długo biłam się z myślami czy to faktycznie zda egzamin, ale widzę w internetach że są osoby, które robią dywany na drutach tudzież na szydełku. Dlaczego więc nie spróbować?
Tym bardziej, że kiedyś wpadł mi w oko kolorowy dywanik ze strony Dropsa:
Niby nic wielkiego, ale urzekły mnie kolory tego dywaniku. Pomyślałam, że to aby tylko po to, żeby dziecko wstając w nocy z łóżka nie stawiało nóżek na zimnej podłodze...
Wydrukowałam więc wzór i zamówiłam włóczkę. Na początek 4 kolory:
Zestawienie kolorystyczne na pierwszy rzut oka trochę dziwne...
Ale skoro takie kolory są podane we wzorze, a dywanik na stronie Dropsa wygląda fantastycznie to trzeba robić wg kolorów. Jazda z tym koksem...
Tak, ale najpierw trzeba opanować druty, wybrać to o odpowiedniej grubości. A do tego wymienna żyłka i jakieś dziwne ustrojstwo do poskręcania tego do kupy.
Jak to baba (nie blondynka), która nie czyta prawie ŻADNYCH instrukcji, poskręcałam druty do kupy i zaczęłam nabierać oczka...
Przy drugim okrążeniu druty zaczęły mi się rozkręcać, a tu trzeba jeszcze myśleć o tym, że to są rzędy skrócone i nie przerabia się ich do końca...
Nie było innego wyjścia jak wrócić do instrukcji skręcania drutów. Pomogły filmiki na YT za co ich autorkom dziękuję...
Muszę się przyznać, że rzędy skrócone opanowałam w miarę szybko - zaliczyłam tylko 1 prucie i już pierwszego wieczora miałam skończony pierwszy kolor:
Z powodu tego, że wymyśliłam sobie ten dywan jako niespodziankę dla córki, a z powodu wiadomego córka nie chodzi normalnie do szkoły to znowu nie pozostało nic innego, jak robić dywan nocami.
Żeby umilić sobie późnowieczorne robienie na drutach postanowiłam dokończyć oglądanie WATAHY na HBO. I tak podczas ostatniego sezonu wyrobiłam wszystkie zamówione kolory:
Kolory na zdjęciu mocno przekłamane, ale niestety w ciągu dnia zdjęcia zrobić nie mogłam...
W takim stanie dywan przeczekał kilka dni na kolejną przesyłkę:
Tym razem zamówione kolory były zdecydowanie ciekawsze, żywsze.
Nie osiągając się poleciałam dalej.
A to stan na dziś:
Robi się coraz bardziej kolorowo
Co do drutów, to faktycznie - MERCEDESY!! Robi się na nich REWELACYJNIE!!
Już wiem, że nie wrócę do starych drutów z wiecznie plączącą się żyłką...
Jeszcze nie skończyłam dywaniku, a już rozmyślam, jakby wykorzystać resztki włóczki, które mi zostaną po skończeniu... Może jakaś poduszka do kompletu?
Zobaczymy.

Bardzo Wam dziękuję za Wasze komentarze pod poprzednim postem.
Katarzyna - ciekawi mnie dlaczego takie parkowanie (lub inne) jest dla ciebie nieosiągalne?
Aga S - to nie czekać tylko haftować ;)
Wiolinowo - mam nadzieję, ze ja się też przyzwyczaję. Chciałabym na krośnie haftować wyłącznie duże projekty. A jeszcze kilka mam ich w planie
Małgorzata Zoltek - wiem, że mogę wysłać kurierem, ale generalnie chodziło o to, żeby nie generować dodatkowych kosztów, skoro mama i tak miała przyjechać...Bądźmy dobrej myśli - może w sierpniu jednak pojadę do Polski... Jeszcze poczekam
Promyk - moja starsza córka (23l) właśnie teraz miała spędzać 2 tygodnie wakacji ze swoim chłopakiem. Najpierw tydzień w Curacao, a potem tydzień w Miami. Skończyło się na tym, że ona siedzi w domu (swoim lub naszym), a jej chłopak odbywa 6 miesięczne ćwiczenia właśnie w Curacao... Zamiast wspólnych wakacji mają rozmowy przez komunikator. I to nie za długie i nie codziennie, bo mają 9 godzinną różnicę czasową.
Cóż, życie...


wtorek, 12 maja 2020

Okienny parapet...

a na parapecie kawa, książka i wazon z kwiatami...
Coś Wam to przypomina?
BINGO - Widok z okna!
Dobrnęłam do końca szerokości obrazu. Powstał tym samym cały okienny parapet, czyli skończyły się szarości.
Jeszcze 4 takie "paski" i obraz będzie skończony. Czyli na jakieś parę lat...
Koronawirus ma to do siebie, ze wszyscy siedzieliśmy w domach. No dobra, nie wszyscy.
Niektórzy jednak pracowali. Teraz powoli wszystko wraca do jako takiej normalności i czasu na hafty będzie coraz mniej.
Ja pracuję cały czas, choć tylko na pół etatu. Moja córka dziś poszła pierwszy raz do szkoły. I choć na razie będzie do tej szkoły chodzić w kratkę, czyli co drugi dzień to dla mnie wiąże się to z wożeniem jej tam i z powrotem. A za tydzień podobno otwierają basen i będzie można kontynuować lekcje pływania...
Czy tak będzie faktycznie - nie wiem.
Wiem jednak, że nasze wakacje w Polsce stoją pod WIELKIM znakiem zapytania. Bo choć zaplanowane są dopiero na sierpień to jak słucham wiadomości to włos mi się jeży na głowie. I nie mam na myśli wyłącznie tych informacji podawanych przez polską telewizję, ale także te w holenderskiej TV...
A miałam się w kwietniu "przestawić" z tamborka na krosno...
Krosno już jest. Kupione w Gepetto, zmodyfikowane na zamówienie wg projektu Ewy Jezierskiej. 
Miała je przywieźć moja mama na Wielkanoc. Nie wyszło. Teraz czekan na wyjazd do Polski żeby je sobie przywieźć. I też chyba nie wyjdzie...
Cóż, życie...

Dziękuję za Wasze komentarze. Pozdrawiam

niedziela, 10 maja 2020

SAL Kakaowy motyw 4

I znów minął miesiąc i nadszedł czas na pokazanie naszych postępów.
Tym razem dostałam tylko 2 prace i żadnej wiadomości od reszty uczestniczek.
Wydaje mi się, że formuła zabawy trochę się już uczestnikom znudziła...
Ale nie przedłużając:
1. Małgosia - Magiczny świat krzyżyków:
Bardzo się cieszę, że Małgosi udało się nadgonić wszystkie elementy.
2. Edyta - Szafirowy Zakątek:
Edytce nie udało się z konturami, ale generalnie jest na bieżąco.
I moja "czekoladka":
Apetyczna, prawda?
Wzór kolejnego motywu poleciał już do uczestniczek. Tym razem jest to motyw, malutki - taki na 1 wieczór. Wiem, bo zaczęłam go dziś i już robię kontury. Ale pochwalę się nim za miesiąc ;)
Za to dziś pochwalę się prezentem jaki dostałam od dzieci na Dzień Matki. To święto w Nederland przypada ZAWSZE w drugą niedzielę maja.
Dzieci mam 3, to jedno niestety przyjechać nie mogło, ale podobno dołożyło się do prezentu:
Wino i czekoladki od dzieci starszych (lat 20 i 23), a laurka i komplet "biżuterii" od najmłodszej, prawie 8 letniej latorośli.
Przyznam się, że białe wino... już wyszło ;) Owszem, podzieliłam się z mężem i z synem, ale resztę opanowałam sama :D

Dziękuję Wam za komentarze pozostawione pod poprzednim postem.
Pewnie nie wiecie, ale jak byłam dzieckiem to baaaardzo chciałam zostać nauczycielką, ale mi przeszło. I dzięki Bogu, bo jak same wiecie czasem nauczenie 1 dziecka czegokolwiek to "ciężka orka na ugorze"... a co dopiero jak tych dzieci jest około mnóstwo...
Hafty Agaty - przyznam się, że toto nawet nie wyprane jest. Jakbym zaczęła zabezpieczać boki to byłoby jeszcze mniejsze. Bałam się wsadzać toto do wody...
Wiolinowo - moja córka jest na etapie próbowania wszystkiego. W tutejszej szkole bardzo zwracają uwagę na prace ręczne, a więc rysowanie, wycinanie, klejenie i tego typu różne prace. Jak widać na powyższym obrazku nawet biżuterię "skręca"...
elakochan - moja córka jeszcze swojego sprzętu nie ma, korzysta z naszego ale chyba tak łatwo nie porzuciłaby czegoś, co naprawdę lubi robić. Chociaż kto wie...
Justyna - ja krzyżyki stawiałam od razu na czystej (niezadrukowanej) kanwie i jakoś też nie umiem się przekonać do tej "malowanej". Ostatnio dostałam taką w prezencie i zastanawiam się, czy jej właśnie córce nie podrzucić do nauki...
Sylwia Murzynowska - znajdź jej w gazetce jakiś mały, łatwy wzór i niech próbuje. Nie wiem co teraz jest w gazetkach, ale jak ja zaczynałam to można było takie małe proste wzory znaleźć.
Pozdrawiam serdecznie


piątek, 8 maja 2020

Efekt koronawirusa

Co jakiś czas moja najmłodsza latorośl prosi mnie, żebym nauczyła ją haftować. Ha, łatwo powiedzieć... 
Pamiętam że gdy ja byłam w 4 czy 5 klasie szkoły podstawowej moja mama podarowała mi zestaw do haftu - kilka "szmatek" z wydrukowanym wzorem, mały tamborek, igła, nici.
Problem polegał na tym, że zestaw nie obejmował wzoru krzyżykowego, a inne wzory mi wtedy "nie leżały". Nie, żebym nie próbowała. Po prostu kreseczki, pętelki czy inne gałązki jakoś mi nie wychodziły jak należy.
Teraz jednak zaczęłam szukać czegoś podobnego dla córki. Niestety nie znalazłam. Postanowiłam więc uczyć ją na normalnej kanwie 14, potrójną nitką muliny:
Takie zwykłe pojedyncze krzyżyki wychodziły nawet ładnie i równo, choć nitka często/gęsto się plątała:
Kolejnym krokiem było pokazanie córce, że haft może być kolorowy, a ze zwykłych krzyżyków można robić cuda. Pokazałam córce motylka, który kilka lat wcześniej wyhaftowałą jej siostra:
I tu pojawiły się schody, bo o ile jednokolorowy motylek poszedł niemal błyskawicznie, to już ten kolorowy to była tragedia. Córka nie potrafiła zrozumieć jak można "liczyć" te krateczki i dlaczego wbić igłę tu a nie gdzieś indziej.
Skończyło się na tym, że zniechęciłyśmy się obie...
Ja jednak nadal szukałam coś, przy pomocy czegoś mogłabym córce pokazać jakieś podstawy haftowania.
I znalazłam... Jakiś rok temu, może więcej kupiłam zestaw do haftowania dla dzieci. Niestety okazało się, że jest to zestaw do haftu gobelinowego. Haftowana kanwa chyba 11, gruba włóczka, ogromna igła.
Córka najpierw się ucieszyła. Potem spróbowała. Na początku jej to nie szło i po kilku wyhaftowanych jednym kolorem "linijkach" rzuciła robótką w kąt.
Co jakiś czas wracała do tego haftu, aż wreszcie znudzona siedzeniem w domu wróciła do haftu na dobre.
I tak w efekcie koronawirusa na półce w jej pokoju stanął ON - własnoręcznie wyhaftowany obrazek przedstawiający konia na łące pod chmurką:
Oprawa obrazka należała do mnie. Nie jestem z niej zadowolona, ale ta kanwa była mała i tak krzywa, że nic innego nie dało się z nią zrobić. Trzeba było dodać passe-partout i przykleić do niego kanwę uprzednio ją naciągając.
Najważniejsze, że córka jest z siebie bardzo dumna.
W efekcie koronawirusa przybywa i mojego kolosa. Pochwalę się nim za niedługo.
Aha, i jeszcze - wróciła mi chęć na druty:

Chwilowo tylko tyle mogę pokazać, ale uwierzcie mi że jest tego zdecydowanie więcej ;)
Pozdrawiam