sobota, 26 października 2013

Mam urlop...

Mam tydzień urlopu w związku ze "zmiana warty" przy opiece nad moja Olivia. Jedna babcia wyjechała, a druga dopiero przyjedzie. W związku z tym wzięłam tydzień urlopu, by zająć się dzieckiem i... odpocząć.
To ostatnie jest troszkę trudne do zrobienia.... Dlaczego? Otóż wyjaśniam;
W momencie gdy pisałam poprzedni post czekałam na przyjazd gości. Byli już w drodze od 7.00 rano, mieli do przejechania 1200 km i teoretycznie w 12-14h powinni się wyrobić. Niestety szwankował im samochód i przyjechali dopiero o 2.00 w nocy. Spać poszliśmy o 4.00, a o 7.00 moja mała zrobiła pobudkę.... Na szczęście babcia się nią zajęła i ja mogłam dospać do 9.00, ale co to za spanie, gdy dom pełen ludzi....
Niedzielne popołudnie spędziliśmy na wycieczce nad morze, w poniedziałek zwiedzaliśmy okoliczne miasteczka, we wtorek robiliśmy zakupy. Ja wszędzie oczywiście z nimi w charakterze kierowcy.

Goscie wyjechali w środę rano, a ja musiałam "odgruzować" nasz dom po ich pobycie. Trzeba było zmienić pościel w łózkach, schować dodatkowe kubki i talerze, a jakby tego było mało wczoraj mieliśmy lokalna imprezę i karuzele... Starsze dzieci nie odpuściły. Musiałam iść z nimi.
W efekcie tego wszystkiego od dnia ukończenia Irysów nie miałam igły i tamborka w ręce. Dopiero w czwartek wieczorem udało mi się przysiąść i zacząć nowy obrazek - niebieska wersje "Śpiącego dziecka"- taka jak dla Lany Mairi.
Mam tez zamówienie na podusie ze śpiącym misiem w wersji dla chłopczyka, ale najpierw muszę uciąć i sfastrygować kanwę, a do tego trzeba więcej czasu i chęci.... Chęci mam, gorzej z wolnym czasem...

W czerwcu w TYM poście pisałam miedzy innymi o tym, ze własnie skończyłam bardzo spóźnioną pamiątkę komunijna i ze pochwale się nią jak tylko ja wypiorę, wyprasuje, oprawie.... 
Przyznam się ze zapomniałam o obietnicy. 
Pamiątkę wyprałam, wyprasowałam i oprawiłam już dawno, ale nie miałam pojęcia jak wysłać ja do Polski.... Kiedyś wysyłałam oprawiony obrazek na terenie Holandii i dostałam info ze szybka była zbita w drobny mak. Nie chciałam by historia się powtórzyła wiec czekałam na okazje by ktoś zabrał ja do Polski.
Okazja własnie nadeszła wraz z gośćmi którzy u mnie byli. Odwiedzili mnie bowiem rodzice "komunijnego" dziecka, czyli szwagier z zona i to na ich ręce przekazałam pamiątkę.
Udało mi się tez zrobić fotkę:
Tym sposobem pamiątka dotarła do adresatki i dziś już wiem, ze bardzo się jej spodobała.

Chciałam Was zaprosić na blog KREATYWNA NUDA, na którym autorka Beaska prosi o pomoc w zorganizowaniu kiermaszu dla chorego Szymka. Może ktoś będzie w stanie pomoc....

Pozdrawiam serdecznie




sobota, 19 października 2013

Moje pierwsze...

Powiem tak - nie bijcie mnie dziewczyny.... albo nie, zlejcie ile wlezie, bo zachciało mi się spróbować czegoś innego oprócz haftu.... Nie dość ze już mi dosłownie na wszystko brakuje czasu to jeszcze... wzięłam się za robienie kartek.....
Oczywiście gdzie mnie do Was, mistrzów nad mistrzami (mowie o tych wszystkich, które własnoręcznie robią rożnego rodzaju kartki okolicznościowe). Moje kartki nie będą pretendować do Miss Europy, bo ja nie mam takich zdolności manualnych i zmysłu "przestrzennego", niemniej jednak zachciało mi się spróbować.
A wszystko przez Misiabe, u której w grudniu wygrałam rozdawajke i która przysłała mi masę cudowności, wśród których były drobiazgi do robienia karteczek. Pamiętacie? Jak nie to zajrzyjcie TUTAJ.
Te drobiazgi tak sobie leżały i leżały i prosiły się żeby coś z nich zrobić. Kilka razy je wyciągałam, oglądałam, rozmyślałam co by tu z nich zrobić i chowałam je z powrotem....
Na Waszych blogach oglądałam te wszystkie ślicznie wykonane karteczki i wzdychałam do nich....
Az pewnego dnia w gazetce reklamowej zobaczyłam  w promocji kolejne drobiazgi do karteczek. Nie mogłam się oprzeć i popędziłam do sklepu. Oczywiście gdy już tam dotarłam to wszystko co lepsze było już wykupione (kto by się oparł naklejkom świątecznym za 0,99€?), ale i tak kilka rzeczy kupiłam. A we wtorek w LIDL-u znalazłam kolejne zestawy..... Kolorowe karteluszki, koperty, diamenciki, ect, ect - zestaw za 3,99€ szybko wyladawal w koszyku.
I tak się zbierałam i zbierałam aż wczoraj w końcu powstała moja pierwsza w życiu własnoręcznie wykonana kartka.
Tylko się nie śmiejcie...
Wykonanie kartki pozostawia wiele do życzenia, ale wg mnie taka najgorsza nie jest.
Idac za ciosem postanowiłam zrobić druga, tym razem z drobiazgów przysłanych mi przez Misiabe.
Brakuje jakiegokolwiek napisu, ale nie bardzo wiem z czego go zrobić - czy napisać markerem czy poszukać samoprzylepnych literek. Wiem, ze jeszcze będę próbować inne karteczki - w końcu po coś te zestawy kupiłam....

Barbara Lewinska - wzór na Irysy wzięłam z tej oto gazetki:


"Hafty Polskie Złota kolekcja" rok 2006. Jak widać gazetka mocno archiwalna ;) A ja przymierzam się do zrobienia jeszcze tego dolnego obrazka....





środa, 16 października 2013

Dziekuje....

 Dziękuję Wam wszystkim za gratulacje i przemiłe komentarze pod poprzednim postem. Ja jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego, a Wasze zachwyty utwierdzają mnie w przekonaniu, ze warto było się pomęczyć.
Promyczku - tak, Irysy trafia na ścianę jak tylko wypiorę, wyprasuje i co najważniejsze - znajdę odpowiednia ramę...
Magdusiaaa - nie wiem jak idzie RR, bo dawno już żadnej kanwy nie widziałam na oczy.... Musze napisać do Kasi G.
Mika i Antony Garden - witam serdecznie na blogu i zapraszam do pozostania. Antony - haft krzyżykowy wcale nie jest trudny. Kiedyś widziałam taka broszurkę "Jeśli umiesz przyszyć guzik, umiesz tez haftować krzyżykami". Powiem ci w sekrecie - guzików nienawidzę przyszywać, a haftować krzyżykami - uwielbiam!!!

Jeszcze raz dziękuję.

Dziś miałam dziwny wieczór - pierwszy raz od kilku miesięcy nie miałam co haftować!!!!! Nie żebym nie miała pomysłów - nie miałam po prostu przygotowanej ani kanwy ani muliny do żadnego nowego projektu. Nie miałam nawet schematu....
Za to zrobiłam sobie porządek w mulinach.... No dobrze - mini porządek ;)

Pozdrawiam

wtorek, 15 października 2013

Skończyłam!!!!!

Bez zbędnych slow - zdjęcie mówi samo za siebie:
Robótka jeszcze "gorąca", dopiero co zdjęta z tamborka. Zresztą widać jej zagniecenia i od owego tamborka i od trzymania w rekach.
Po prawie półtora roku pracy moje Irysy są ukończone. Własnie sprawdziłam - pierwsze krzyżyki na kanwie postawiłam 1 czerwca 2012 roku, a ostatnie dziś, czyli 14 września 2013 roku - dokładnie 16 miesięcy i 14 dni pracy. 
Przez ten czas urodziłam dziecko, zmieniłam prace, i wyhaftowałam dużo innych, znacznie mniejszych prac (metryczki, zakładki, obrazki RR-kowe).
Poprosiłam męża o pomoc w naciągnięciu kanwy i oto efekt:
Teraz IRYSY prezentują się znacznie lepiej. Jestem z siebie niezmiernie zadowolona. Kanwa wędruje do prania, a ja szukam inspiracji na następny tak duży haft....

Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny i komentarze.

niedziela, 13 października 2013

Metryczka na szybko

Gdy w styczniu zaczynałam moja obecna prace poznałam tam dużo nowych osób. Miedzy innymi Jolande, która jak się potem okazało była w ciąży. Zgodnie z holenderskim zwyczajem na urlop macierzyński poszła na 4 tygodnie przed planowana data porodu, a po 16 tygodniach macierzyńskiego i 2 tygodniach urlopu wypoczynkowego miała wrócić do pracy. 
W lipcu Jolanda urodziła śliczną córeczkę (wiem, bo widziałam zdjęcia), a jutro - czyli w poniedziałek 14 października wraca do nas do pracy.
Z tej okazji dostanie ode mnie mały prezencik:

Taka oto metryczkę wyhefcilam na szybko. Na szybko, jak na moje możliwości czasowe, bo w rzeczywistości haftowałam to maleństwo 2 tygodnie....
Oczywiście nie obyło się bez prucia i zmiany kolorów, bo na rozpisce kolorystycznej którą mam coś mi się te kolory nie zgadzały. Najpierw się okazało, ze dwa odcienie różowego po wyszyciu obok siebie nie dają efektu cieniowania i musiałam pruć ten który w zamyśle miał być ciemniejszy, a potem, ze bardzo jasny łososiowy na buzi jest ciemniejszy od ciemnego łososiowego....Na kupowanie nowych nici było już za późno i musiałam ratować się tym co miałam w swojej kolekcji. Z kolorystyki twarzy nie jestem zadowolona, ale już nic nie zmienię. 
Dziś obszyłam, wyprałam i oprawiłam, jutro metryczka powędruje do malej Lany..

W planach jest jeszcze taka niebieska, dla znajomej, która urodziła syna i mam nadzieje ze się spręże i tez ja na szybko wyhaftuje


czwartek, 3 października 2013

Moj pierwszy SAL...

Zapisałam się na nowa dla mnie zabawę o nazwie SAL.  Zabawa polega na tym, ze uczestnicy haftują wspólnie jeden obrazek w określonym czasie. Bardzo podobnie do RR, z tym, ze podczas SAL-u haftujemy cały czas na swojej kanwie, nikomu jej nie wysyłając. Można haftować jeden konkretny duży wzór lub kilka małych wzorków w ramach jednej tematyki, czyli coś jak w RR Cytrusowym czy Yummy.
Ja zapisałam się na SAL Herbaciany, organizowany przez Tami
Tami jako organizatorka zabawy ustala tez jej zasady, na które wszystkie uczestniczki zgodziły się bez zastrzeżeń. Zabawę zaczynamy od 1 stycznia 2014. Co miesiąc Tami będzie przesyłać nam wzór kolejnej herbatki do wyhaftowania. Żadna z nas nie widziała schematu tych herbat, nie wiemy wiec jak one wyglądają i przez to zabawa jest dużo ciekawsza. Możemy już zacząć haftować ramkę okalająca każdą herbatkę z osobna, ale z racji tego ze nie jest to obowiązkowe ja postanowiłam haftować ramki na bieżąco. Tak wiec na pierwsze efekty musicie poczekać do końca stycznia.
Jako ze po internecie krąży schemat z kawami i wiele z Was albo już te kawy wyhaftowało albo bierze udział w RR-ach czy SAL-ach kawowych ja zastanawiam się nad haftowaniem obu schematów... Miałabym piękny komplet na ścianę salonu. Do tego przydałyby się jeszcze jakieś apetycznie wyglądające ciasteczka... Oj coś mi się zdaje ze rok 2014 będzie bardzo pracowity.... ;)

Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających, komentujących, obserwujących....