niedziela, 7 czerwca 2015

Krzyżyk tu, krzyżyk tam i mętlik w głowie...

Od ostatniego posta zrobiłam niewiele... Prawie nic. Przez 3 dni niemal nie miałam w ręku tamborka. Dziś też mi nie szło haftowanie. W ręku miałam kilka robótek po kolei, właściwie "rozgrzebałam" kilka haftów i nic nie skończyłam. Głowę mam zajętą kompletnie czym innym....
Kilka dni temu zaczęłam haftować Lato z SAL-u "Cztery Pory Roku", ale nagle okazało sie, że gdy jakiś czas temu zamawiałam do niego muliny to przeoczyłam 3 kolory i nie mam czym wyhaftować morza.
Gdy ostatnio miałam ten haft w ręku wyglądał tak:
Brakuje niebieskości i konturów.
Postanowiłam wrócić do SAL-u "Herbs & Spices", który leżał sobie zapomniany wśród innych robótek. Chciałam wyhaftować czosnek, ale znów okazało się, że brakuje mi kolorów więc zaczęłam rozmaryn. Doszłam do takiego etapu:
I znów zonk - brakuje kolorów.
Wzięłam się za Tygrysa, ale szybko rzuciłam nim w kąt bo zbyt mnie drażnił.
Postanowiłam zatem rozpocząć obrazek SAL-owy "Chata za miastem":
Więcej nie dało rady bo.... w momencie gdy zamawiałam brakujące kolory byłam chyba pijana... Zamówiłam nie te, które potrzebowałam żeby spokojnie rozpocząć ten róg. Zdenerwowałam się i odłożyłam na później.
Wzięłam do ręki coś innego, czyli SAL Kwiatowy:
Udało mi się zrobić ramkę i 1/4 kwiatka. Reszta jutro.
Kompletny bajzel w tych moich haftach a ja nie jestem w stanie tego ogarnąć. Tzn jestem, bo wystarczy dokupić muliny i można przecież haftować dalej. Jednak teraz nie jestem w stanie myśleć o mulinach i zakupach, bo mam problem do rozwiązania...
Tydzień temu w środę zadzwoniła do mnie pewna miła pani z ofertą pracy. Zaprosiła mnie do biura w Amsterdamie, porozmawiałyśmy i miałam czekać na odpowiedz. Generalnie to nie szukałam pracy na siłę. Mam zasiłek dla bezrobotnych więc mogłam sobie zrobić wakacje. no ale skoro dzwonią z ciekawą ofertą to trzeba ją sprawdzić, prawda?
Mieli się odezwać do 2 dni roboczych. odezwali się po 4. Dostałam zaproszenie na rozmowę o pracę z teamleaderami. Pojechałam tam w ubiegły czwartek. Trochę z mieszanymi uczuciami, bo znowu praca z dojazdem i to powyżej 20km, znowu cały dzień poza domem (8.30-17.30). Ale z drugiej strony wyższa stawka godzinowa niż gdzie indziej, zupełnie inna praca, nowi ludzie, nowe wyzwania....
Porozmawialiśmy sobie z godzinkę, a gdy wracałam do domu zadzwoniła ponownie mila pani z biura z informacją ze mam wrócić i podpisać umowę....
Do pracy poszłam już w piątek. Na 8.30. Oczywiście jak to bywa w pierwszym dniu pracy kompletnie nie umiałam się tam odnaleźć. Nowe zasady, nowi ludzie, nowe miejsce. Zaczęli mnie uczyć nowych rzeczy ale od d**y strony (przepraszam za słówko), bo zamiast pokazać "z czym to się je", kazali mi uczyć się standardów i instrukcji pracy. Jestem wzrokowcem i uczę się patrząc na to co robią inni, robię notatki, podpatruję. A tu lipa.... 
Na dodatek zadzwoniła inna miła Pani, z innego biura pracy. Oczywiście też z ofertą pracy.
ta druga oferta jest o tyle atrakcyjna, że kiedyś już pracowałam w tej firmie więc znam zasady, ludzi, szefostwo. Ale co najważniejsze mam do niej tylko 8km i blisko do przedszkola Olivii.
Teraz mam w głowie kalkulator, który przelicza kilometry, czas, benzynę ale tez i głos który pokazuje mi plusy i minusy każdej oferty...
Idę spać, może coś mi się przyśni....




15 komentarzy:

  1. Ja bym chyba wybrała bliższą i bardziej znaną - bliżej = więcej czasu, no i takie większe poczucie bezpieczeństwa... ale to ja :) Wybierzesz i tak sama :)
    A muliny kup najpierw te niebieskie, bo z SAL-em 4 pory roku to termin najbardziej goni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpisz sobie na kartce plusy i minusy każdej z nich :) Odległość dużo robi: czas, pieniądze, poczucie, że jakby coś się działo, to chwila moment i jesteś w domu. No i jak masz dziecko, które Ty odbierasz - mniej czasu dziecko spędza w placówce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak sie z tym przespisz to na pewno cos sie wyklaruje. Ja osobiscie wybralabym ta blizej nawet jesli jest troszke gorsza... Dalekie dojazdy juz przezylam kiedy nie mialam jeszcze dzieci i to byla katorga. Teraz pracuje blisko i nie wyobrazam sobie zebym miala miec godzine mniej z dzieciakami kazdego dnia z powodu dojazdow do pracy. Tego czasu nie da sie przeliczyc na pieniadze...

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie zamieszanie, ja mam do pracy 25 km i powiem szczerze, że uwielbiam dojazdy :o), to taka chwila dla mnie, nawet pomimo porannego pośpiechu i odwożenia małego do przedszkola, które zupełnie jest nie po drodze :o) Myślę, że faktycznie dobrym pomysłem byłoby zrobić listę za i przeciw :o)

    OdpowiedzUsuń
  5. oj mi tez ostatnio co zasiadam do tamborka to się okazuje, że jakiejś muliny brakuje... także łączę się z tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudno myśleć o robótkach, gdy na głowie takie problemy. Ja bym wybrała pracę bliżej miejsca zamieszkania, ale Ty sobie , tak jak piszą Dziewczyny przemyśl wszystkie za i przeciw,
    A w hafcie najlepiej dokupić muliny co by na przyszłość się nie denerwować , bo wiem jak to jest gdy zabraknie kolorów. Powodzenia z pracą !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście masz o czym myśleć. Ja niecierpię dojazdów bo kradną zawsze dużo czasu. Co do mulin to mam taki problem z SALem wiosenno-letnim -mam dużo mulin ale akurat nie te numery co trzeba. Pewnie zabiorę się za niego po wakacjach.

    OdpowiedzUsuń
  8. No to faktycznie masz zagwozdkę. A muliny to chyba jakieś złośliwe są, zawsze brakuje jakiejś bardzo potrzebnej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Poświęć chwilę czasu i na spokojnie przeanalizuj co będzie dla Ciebie lepszym wyjściem z tej sytuacji. A jak już podejmiesz decyzje to i haftowanie pójdzie łatwiej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Poważna sprawa i poważna decyzja...musisz o faktycznie przekalkulować i wybrać to co jest lepsze nie tylo dla Ciebie , ale też i dla Twojej rodziny. Trzymam kciuki żeby wszystko emocje opadły a podjęta decyzja tylko cieszyła :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O, a ja w "lecie" mam dokładnie na odwrót: wyszyte same niebieskości na razie:)
    Mam nadzieję, że uda Ci się dobrze rozważyć wszystkie za i przeciw, i że będziesz zadowolona z wyboru!

    OdpowiedzUsuń
  12. trzymam kciuki za podjęcie tej "właściwej" decyzji....a z hafcikami samo się ułoży...

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj jak ja nie znoszę takich wyborów. Powodzenia w dokonaniu tego właściwego.
    Ciężko się nawet na przyjemnościach skupić, gdy takie myśli kołaczą się po głowie, ale jak już wszystko ,,ogarniesz'' to i haftowanie pójdzie jak po maśle.

    OdpowiedzUsuń
  14. Trochę krzyżyków tu, trochę tam ale zawsze do przodu i bliżej końca:)
    Co do pracy to .... życzę trafnego wyboru:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. :) Oj tam oj tam :) pijana nie pijana, ale jesteś kilkanaście krzyżyków na przód :)

    OdpowiedzUsuń