piątek, 24 listopada 2017

Stworzona w bólach...

W zasadzie nie lubię nic robić na tak zwaną "ostatnią minutę", ale w życiu czasem tak trzeba. Tylko że przeważnie to coś robione na szybko nie wychodzi tak jak wyjść powinno...
No, dobra przyznam się że już dawno wiedziałam, że moja sąsiadka zza ściany jest w ciąży. I już dawno wiedziałam, że będę haftować metryczkę. Tylko, że osobiście wolę haftować metryczki gdy dziecię jest już na świecie, bo wtedy wiadomo jakiej jest płci. Niezręcznie było pytać, a z tego co wiem to Holendrzy niechętnie dzielą się taką wiedzą nawet z rodziną, a co dopiero z sąsiadami.
Czekałam więc cierpliwie...
W piątek 27 października pojechaliśmy do Polski na Wszystkich Świętych, a dwa dni później sąsiadka urodziła córkę. Ja oczywiście o niczym nie miałam pojęcia i spokojnie w Polsce haftowałam sobie moje Malwy.
Po przyjeździe ostro zabrałam się do pracy. Chciałam jak najszybciej zrobić metryczkę i iść do sąsiadów w odwiedziny...
Mogłam sobie chcieć...
Jak na złość wszystko sprzysięgło się przeciw mnie...
Najpierw wybrałam sobie wzór, który miał być błyskawiczny, a po wydrukowaniu którego okazało się, że składa się z pół i ćwierć krzyżyków. Do tego wzór baaardzo niewyraźny.  Nie miałam do tego nerwów i w ostateczności wybrałam coś innego:

Wyhaftowanie tego maleństwa zajęło mi 2 tygodnie!! Siadałam do haftu w każdej wolnej chwili, ale jakoś mi nie szło.
W zeszłą niedzielę się poddałam i odłożyłam ten haft na dwa dni. Zaczęłam coś innego i dopiero we wtorek zrobiłam napisy. Potem pranie, prasowanie i zonk - materiał nie daje się rozprasować....
Moczyłam w ciepłej wodzie, moczyłam w zimnej. Prasowałam na mokro, prasowałam parą - nic.
Coby nie robić zawsze zostawało jakieś zagniecenie. Musiałam sie dziś nagimnastykować, żeby to dobrze ponaciągać i wsadzić w ramkę.
Oto efekt końcowy:

Zadowolona nie jestem, ale nie mam siły już tego poprawiać po raz kolejny...
W poniedziałek zostanie wręczony i mam nadzieję, że się spodoba...

Dziękuję a wszystkie komentarze pod poprzednim postem. Kotek już się zadomowił, psy go zaakceptowały, choć na początku go goniły po całym domu. Teraz już ich nie rusza nawet jak zaczyna rozrabiać i biegać jak szalony za swoją zabaweczką :D
I cała trójka solidarnie próbuje żebrać podczas naszych posiłków :D

Pozdrawiam serdecznie

6 komentarzy:

  1. Na pewno się spodoba i choć po trudach, to wyszła fajnie:-)
    Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo trudności wyszła śliczna metryczka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczna pamiątka, na pewno sie spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzorek fajny i gdyby nie te trudności z materiałem pewnie byłabyś zadowolona z metryczki w stu procentach. Myślę że prezent się spodoba i nikt małych niedociągnięć nie zauważy. Swoją drogą co to za diabelski materiał ze nie chciał się poddać pomimo ciężkiej walki:-D:-D:-D

    OdpowiedzUsuń