czwartek, 25 czerwca 2020

Dopadło mnie lenistwo....

Tak to właśnie wygląda na blogu, że dopadło mnie lenistwo - nic nie piszę, niczym się nie chwalę, nic nie komentuję. Widać, nic nie robię...
Ale to nie do końca jest tak, jak wygląda, bo robótkowo się dzieje, nawet dość sporo. Tylko jakoś tak znów czasu (i chęci) brak na pisanie.
No bo tak po kolei to powstała kolejna strona Widoku z Okna:
Tyle było gdzieś 1 czerwca. Teraz już jest odrobinę więcej, ale nie zrobiłam fotki. Musicie mi wierzyć na słowo, że mam już połowę kolejnej strony.
W haftowaniu czasami pomaga mi kot:
Pilnuje schematu i pudełka z mulinami... Nie, no przecież on nie przeszkadza... Przeszkadza za to fakt, ze jak zwykle tradycyjnie już zabrakło mi najbardziej w tym momencie potrzebnego koloru muliny. I jak zwykle tradycyjnie zamawiałam ją 3 tygodnie... Ale w końcu zamówiłam, powinna jutro przybyć.
W międzyczasie zrobiłam kolejny SAL-owy motyw - truskawkę i z braku potrzebnych mulin do Okna zaczęłam haftować Kakao.
Oprócz tego powstał dywanik dla córki... Tzn on jeszcze tak do końca nie powstał, chociaż już wyglądało na finisz:
Jakoś tak wyszło, że niemal każdy kolejny motyw robiłam luźniej od poprzedniego i całkiem luźno od pierwszego motywu co spowodowało problemy przy zszywaniu. Dywanik przeleżał dwa tygodnie zanim sprułam ostatni motyw i zaczęłam go robić na nowo.
I tu musze się przyznać że coś opornie mi to idzie...
Znów od pewnego czasu padam na pysk i przysypiam gdzie tylko usiądę. A już próba haftowania czy robienia na drutach na świeżym powietrzu w ogrodzie zawsze kończy się drzemką. Najczęściej wyglądam jak ten kot właśnie:
Nie ruszać, nie dotykać, nie budzić. Dać przytulankę i zostawić w spokoju ;)
Mam tyle projektów i pomysłów, a wciąż brak energii na ich zrealizowanie.
I tak się zastanawiam, czy za tym wszystkim nie kryje się koronawirus...
Tak się rozleniwiłam przez te 2 miesiące kiedy moje dziecko nie chodziło do szkoły, że aż strach. Przedtem budziłam się często przed 7.00 i byłam wyspana. Teraz liczy się każde 5 minut które uda mi się spędzić w łóżku...
Do tego wszystkiego dochodzi stres związany z problemami zdrowotnym męża. W najbliższą środę będzie miał cewnikowanie serca, a potem czeka go chirurgiczne usuwanie zębów (czy tego co z nich zostało) górnej szczęki....
A od wczoraj boli go ucho....
Jak nie urok to.... wiecie co ;).
Dobra, koniec biadolenia, idę kończyć dywanik, bo w kolejce czekają nowe projekty. Nawet włóczkę już mam, dzisiaj przyszła:
Życzcie mi powodzenia :D

Dziękuję za Wasze komentarze.
Katarzyna - UFOK, czy nie ufok, kiedyś by się doczekał końca ;)
Renka - uwierz, że każda z nas ma co najmniej 3-4 rozgrzebane projekty. Moje się już nie mieszczą w swoim kąciku...
Meri - jak nie w tym roku, to w następnym. Kiedyś skończysz ;)


Pozdrawiam serdecznie




3 komentarze:

  1. Życzę powodzenia, a jakże :)i też mniej stresów, a więcej relaksu przy robótkach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dywanik fajnie wygląda :D Życzę Ci powodzenia :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie też w tym roku z blogiem jakoś nie podrodze zwłaszcza od wybuchu epidemii. Do tego ta dziwna pogoda jakoś nastraja do spania. Zdrówka dla męża mój też ostatnio niedomaga ale jeszcze nie postawiono konkretnej diagnozy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń