czwartek, 13 maja 2021

Urlopowe (nie)leniuchowanie

Urlop, urlopek, urlopik.... zawsze za krótki. Planujesz sobie człowieku masę (przyjemnych) rzeczy do zrobienia, jakiś relaks przy grillu, jakąś wycieczkę rowerową czy spacer po plaży, a do tego kilka dni słodkiego lenistwa przy książce czy hafcie. I nagle okazuje się, że urlop minął, a tobie niewiele z tych planów udało się zrealizować....

Pierwszy tydzień urlopu spędziłam bardziej intensywnie. Były duże zakupy, wizyta u fryzjera i długo oczekiwana wizyta w Ikea... Chyba nawet bardziej wyczekiwana niż wizyta u fryzjera. Czemu? Bo moja kuchnia od grudnia prosiła się już w końcu wykończenia...

W poprzednim poście wspominałam, że w końcu byłam w Ikea i kupiłam uchwyty do szafek kuchennych. Musiałam jednak czekać do soboty, aż moi panowie będą w domu i mi te uchwyty wreszcie zamontują. 

Moja kuchnia w grudniu:

Moja kuchnia w maju:
Są długo wyczekiwane uchwyty oraz wymarzona półka, na której docelowo znajdzie się kolekcja kawy - kawa mielona, rozpuszczalna oraz kapsułki do Tassimo. Będzie tam też miejsce na pojemnik z herbatami i cukier. Ale to znów musi poczekać niestety.

Z racji tego, że miałam w perspektywie wyjazd do polskiej ambasady w Den Haag po odbiór paszportu dla córki planowałam krótki wypad nad morze. Ot, tak pochodzić i pooddychać świeżym powietrzem. Miałam do wyboru jedynie dwa ostatnie dni kwietnia, bo od 1 maja zapowiadali ulewne deszcze i porywiste wiatry...
Pojechałyśmy w piątek. Pogoda jednak nie zachęcała do spaceru - mżyło i wiało, ale moje dziecię było baaaardzo zadowolone z wyprawy. Chodziłyśmy po piasku szukając muszelek i znalazłyśmy takie cudo:
To musiał być WIELKI małż ;)
Podczas tak intensywnego tygodnia udało mi się dokończyć pewien drutowy projekt...
Jakiś czas temu szukałam inspiracji na wykorzystanie pewnej włóczki. Mąż podsunął mi pomysł, abym zrobiła taką poduszkę na drutach jak wcześniej i podarowała ją tej cioci, od której tę włóczkę dostałam. Pomysł zrobienia czegoś na prezent wydał mi się świetny, ale z tą poduszką to już tak nie do końca. Szkoda mi było te włóczki na poduszkę.
Wymyśliłam więc, że zrobię dla cioci i jej córki otulacze na szyję. Obie panie mieszkają razem, bo córka cioci mimo wieku 55 lat jest niesamodzielna, opóźniona w rozwoju intelektualnym. Jest za to sprawna ruchowo i manualnie i na warsztatach często robi jakieś rzeczy, które później rozdaje po rodzinie. Wiem, że sama również uwielbia dostawać prezenty.
Zrobiłam więc otulacz, ale dużo większy niż ostatnio:
Potem powstał drugi, taki sam. Ale moi panowie niezbyt chcieli wspólpracować i zapozować od zdjęcia:
Każdy otulacz powstał z jednego motka włóczki. Robiłam dopóki włóczka się nie skończyła.
A że motki były trzy postanowiłam zrobić jeszcze czapkę. Czapka jednak nie dla cioci, ale dla jej córki. Tu już mąż nie protestował przy fotografowaniu ;)
I wszystko razem na 1 zdjęciu:
Przy okazji widać, że jeszcze odrobinę włóczki zostało. Przydałoby się ją jakoś wykorzystać... Kto wie, może zrobię jeszcze opaskę. Jak znajdę inspirację odnośnie wzoru...

Drugi tydzień urlopu upłynął zdecydowanie spokojniej. Moje dziecię zakochane w filmach o Harrym Potterze i zaczytane w powieści o Harrym Potterze zażyczyło sobie seansu filmowego, czyli obejrzenia wszystkich części Harrego Pottera po kolei, a nie tak na wyrywki jak ostatnio serwowało nam TVN...
I tak od wtorku do piątku korzystając z niepogody obejrzałyśmy wszystkie 8 filmów. 
Dla mnie był to czas na spokojne, niemal niczym nie przerwane haftowanie...
Dzięki tym seansom udało mi się skończyć kolejną stronę haftu:
A tak wygląda to na apce:
Policzyłam, że od ostatniego razu gdy pokazywałam postępy przybyło aż 4879 krzyżyków.
Brawo ja! Fajnie mieć urlop ;)
Czego nie udało mi się zrobić?
Ano nie wróciłam niestety do chwili obecnej do tuniki którą zaczynałam już 2 razy na drutach, a gdzie nie mogę dojść do ładu ze wzorem.
Nie zaczęłam robić kupionego w grudniu zestawu diamond painting...
Z racji paskudnej pogody nie pojeździłyśmy na rowerach...
Nie zrobiłam porządku na strychu, a już najwyższy na niego czas...
Zaczęliśmy za to w sobotę remont łazienki (czytaj wymianę prysznica), w wyniku czego spędziłam niemal cały ostatni weekend bez bieżącej wody, a w łazience do dziś jest armageddon. 
Ale to już temat na osobny post ;)

Dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze. 
AgaS - no niestety "tylko", chciałoby się więcej. Mąż i dzieci nie pomagają a wręcz przeszkadzają ;)
elakochan, Ulcia - ja wiem ze to imponująca ilość jak na jeden dzień, ale ciągle niedosyt...
Promyk - nie, nie chcę. Mój mąż dostał jakieś tabletki na żołądek i mówi że bóle minęły. Zobaczymy co będzie jak mu się tabletki skończą...








5 komentarzy:

  1. To był pracowity urlop, ale fajnie, że udało Ci się dużo zrobić. Kuchnia z tymi nowymi uchwytami wygląda nowocześnie. Pomysł z szafką z kawami bardzo mi się podoba. I kremowa czapka też :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Pracowita z ciebie pszczółka, dużo zrobiłaś podczas tego urlopu! Kominy i czapeczka super.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pekne pokračujete na výšivke... Kuchyňa je útulná a štrikovaný set je super :-ň
    Pekné dni,
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo pracowity miałaś ten urlop. :) Komplet z włóczki bardzo ładny, no i haftu sporo przybyło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pracowicie:) Te urlopy chyba najczęściej takie są. super:)

    OdpowiedzUsuń