czwartek, 4 września 2014

Dzień wolny...

Przyznam się szczerze, że nie spodziewałam się, że ta praca będzie taka ciężka. To znaczy praca sama w sobie ciężka nie jest, ale ja chyba mam słabą kondycję...
Ciężko tak przestawić się na pracę od 6.00 rano, na wstawanie o 4.30, na szybką pracę, na ciągły ból mięśni i kręgosłupa.
Codziennie rano mam ochotę powiedzieć "budzikom śmierć", ale niestety trzeba wstać, choć chciało by się spać....
Nagle, tak zupełnie niespodziewanie trafił mi się dziś dzień wolny! Na grafiku pokazał się komunikat, że jestem rezerwą, a to oznacza, że w 90% mam dzień wolny. Te 10% oznacza, że nie mam całkowitej pewności, że mam dzień wolny. Muszę czekać do godziny 8.00 rano, bo do tej własnie godziny mogę jeszcze być wezwana do pracy.
Od wczorajszego wieczora snułam plany, co będę robić w ten dzisiejszy wolny dzień, ale jak rano o 5..45 zadzwonił budzik mężowi do pracy i poczułam ból mięśni to przypuszczałam już, ze dużo z tych planów nie wyjdzie...
Zawiozłam Olivię do przedszkola, wróciłam do domu i od razu powędrowałam z powrotem do łóżka. Doszłam bowiem do wniosku, że potrzebuję porządnie wypocząć. A jak inaczej wypocząć w niemal pustym, cichym domu? Niemal pustym, bo starsza córka była w domu, ale słodko spała więc ja poszłam w jej ślady. Była godzina 7.30.
Obudziłam się o godzinie.... 11.30 pełna zapału do pracy. Energia mnie rozpierała, mięśnie i kręgosłup nie bolały i z rozmachu umyłam w domu wszystkie okna... Córka pomagała mi jak mogła, poodkurzała mieszkanie, pomogła z obiadem. Wprawdzie czasu zabrakło na krzyżyki, ale jestem mega zadowolona z tak pracowitego dnia wolnego ;)

Dziękuję za wszystkie odwiedziny i pozostawione komentarze.
Pozdrawiam serdecznie

4 komentarze:

  1. Ja sobie zawsze zakładam, że przecież po pracy jest tyyyyyle czasu mimo wszystko, że dam radę powyszywać... a jak wracam - nie mam już siły na nic... i co z tego, że wczoraj skończyłam o 15? Wyszłam takim potwornym bólem głowy, że dopiero godzinny spacer na powietrzu pomógł... stres i praca są takie, że nie daję rady... z roku na rok dochodzą stosy biurokracji, codziennie na maila jakieś tabelki... same wnioski z jednej rady miały po napisaniu 6 stron A4... oczywiście ja je musiałam pisać.... a do tego dochodzi zmęczenie psychiczne... w jednej klasie połowa uczniów z opiniami o obniżonej sprawności intelektualnej, druga połowa w konflikcie z prawem... a ja mam nie tylko ich zmusić do wytrzymania w klasie - ja mam ich jeszcze nauczyć, a na dodatek być odpowiedzialna za wyniki... najlepiej jeszcze lepsze niż były w roku ubiegłym :( A potem budzę się o 3 w nocy z bólem żołądka :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam coś napisać... ale podpisuję się pod słowami poprzedniczki... Papiery, użeranie się z uczniami, rodzicami... i... daje taki skutek, że apteki zarabiają na środkach przeciwbólowych. Niby nie jest to praca fizyczna, ale człowiek przychodzi ledwo żywy do domu, a i tu trzeba przecież wszystko ogarnąć. Jestem raczej osobą zorganizowaną i staram się aby od 20-21 mieć już czas tylko dla siebie, na swoje przyjemności... jednak nie zawsze to wychodzi, najczęściej zmęczenie bierze górę... Ale co tam za 10 miesięcy kolejne wakacje :)
    Iskiereczko musimy przetrzymać... a do ciągłego zmęczenia ponoć można się przyzwyczaić :)
    Pozdrawiam cieplutko i czekam na prezentację Twoich kolejnych prac

    OdpowiedzUsuń
  3. Iskierko organizm zawsze wie co mu w danej chwili potrzebne.Twój potrzebował snu,a po nim werwa sama wróciła...na xxx też przyjdzie pora...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja pracuję w systemie 12-godzinnym, dniówka, nocka, dwa dni wolnego i znów dniówka nocka..itd., więc u mnie te dni wolne wyglądają tak, że niby są wolne, ale tak mi jakoś ciężko się ogarnąć...po nocy dzień lewy, a nie mam jak spać, bo jestem sama z Zosiulka, a kolejny dzień człowiek rozleniwiony, więc dalej nic...:)

    OdpowiedzUsuń