Przyznam, że trochę opornie to szło, ale niestety praca zarobkowa (nie mylić z zawodową), dziecko, dom i przygotowania do świąt nie sprzyjały haftowaniu.
Ale skłamałabym pisząc, że kompletnie nic nie haftowałam.
Zaraz po skończeniu napisu w Cookie Time zabrałam się za pierwszą baletnicę z SAL-u z dziewczynkami:
I tak pomiędzy moją pracą zarobkową a lepieniem z córką bałwana (holenderska zima stulecia trwająca całe 2 dni), sprawianiem karpii, pieczeniem ciasteczek na szkolne świąteczne śniadanie i lepieniem pierogów powoli powstawała pierwsza, czerwona baletnica:
Na więcej w przedświątecznym szale i nawale pracy czasu nie było.
Pomimo tego, że Wigilia wypadała w niedzielę a ja miałam większość przygotowane to niestety ani w sobotę, ani w samą Wigilię nie znalazłam ani minutki na hafcik. Miałam za to czas, by spokojnie przygotować się do świąt oraz do samej wigilijnej kolacji, na którą oprócz nas (ja, mąż, 17 letni syn i 5 letnia córka) z pobliskiego miasteczka przyjechała najstarsza córka z narzeczonym.
Za to następne dwa dni były na totalnym luzie...
Byliśmy już bez gości (którzy pojechali do rodziny narzeczonego c,orki), za to totalnie objedzeni, a lodówka nie chciała się domknąć.
Zjedliśmy świąteczne śniadanie i przy kawie, cieście, lekkich % i telewizorze oddaliśmy się błogiemu lenistwu...
Nie wymagam aby każdy siedział sztywno całe święta przy stole, toteż syn powędrował do siebie przed komputer, córcia zajęła się otrzymanymi prezentami, mąż drzemał, a ja...
No cóż, ja zajęłam się tym, co tygryski lubią najbardziej i właśnie w pierwszy dzień świąt udało mi się wyhaftować całkiem sporo:
Drugi dzień świąt wyglądał identycznie. Jedzenia było tyle, ze postanowiłam nie gotować obiadu. A że w lodówce było wyłącznie to, co wszyscy lubimy to nikt nie narzekał na brak kurczaka tudzież innych kotletów.
Dzięki temu nic się nie zmarnowało, a ja mogłam stawiać kolejne krzyżyki:
Jak widać zabrakło czasu na buzię i włosy, nie licząc konturów.
W tym tygodniu tak się fajnie złożyło, że do pracy na 2-3 godzinki idę dopiero w piątek, więc środa była kolejnym dniem lenistwa. W końcu skoro dzieci mają ferie to i mama ma prawo odpocząć po świętach :D
I tak również druga baletnica została ukończona:
Tak prezentują się obie:
Tymczasem na tamborek wskoczyła baletnica nr 3:
Tym sposobem mogłabym powiedzieć, że miałam baaaardzo pracowite święta :D
A an poważnie - dziewczynki niemal "same" się haftują i bardzo ciężko się od nich oderwać. A moja pięciolatka już przebiera nogami ze zniecierpliwienia i pyta kiedy baletnice w końcu zawisną u niej w pokoju...
Dziękuję Wam wszystkim serdecznie za przepiękne życzenia świąteczne pozostawione pod poprzednim postem. Przyznam się, że nie na wszystkie Wasze blogi udało mi się dotrzeć z życzeniami, za co serdecznie przepraszam.
Pozdrawiam wszystkich.
Cudowne hafty :o) "Cookie Time" od dawna mam w teczce "do wyhaftowania", ale oczywiście jak to w życiu hafciarki bywa - zmiennie jest :o) Baletnice - rewelacja :o)
OdpowiedzUsuńSuper, że tyle wyhaftowałaś :)
OdpowiedzUsuńGratuluję postępów :) Potwierdzam, że baletnice się same haftują :)
OdpowiedzUsuńSuper postępy, a baletnice cudne :)
OdpowiedzUsuńFajne święta miałaś, a dziewczynki wyglądają uroczo:-)
OdpowiedzUsuńOj bardzo jesteś pracowita. Piękne hafciki powstały.
OdpowiedzUsuńŚwietne postępy, te baletnice są przepiękne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Rzeczywiście idziesz jak burza:)
OdpowiedzUsuńOch, pozazdrościć takich hafciarskich Świąt...;) Na pewno było baaardzo przyjemnie:) Baletnice jak malowane, prezentują się pięknie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam świątecznie:)
Wspaniałe baletnice, nie dziwię się że córeczka przebiera nogami, żeby je u siebie w pokoju powiesić, też bym się nie mogła doczekać :D Ja przez Święta nie pohaftowałam, za to teraz nadrabiam :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńSuper postępy! Gratulacje! Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńZima stulecia mówisz! Ja w pon w tą śnieżycę rowerkiem do pracy musiałam...
OdpowiedzUsuńPiękne te baletnice. Ja gdzieś mam wzór myszek baletnic 😁
Urocze panienki :)
OdpowiedzUsuń