piątek, 31 lipca 2015

Lilia wodna i Fenkuł

Jako że dziś już ostatni dzień miesiąca Lipca wypadałoby pokazać lipcowy kwiat z SAL-u "Kwiatowy Kalendarz". Udało mi się go ukończyć przed końcem miesiąca, więc się chwalę.
Oto Lilia wodna, czy jak kto woli Nenufar:
A tak wygląda w otoczeniu pozostałych kwiatuszków:
Wypadałoby tez pokazać ukończony dopiero co Fenkuł z SAL-u Cytrusowo-Warzywnego:
 I cała "warzywna" reszta:
A od jutra nowe SAL-owe motywy ;)

Dziękuję za wszystkie komentarze pozostawione pod ostatnim postem. Troszkę się obawiałam, że uznacie mnie za monotematyczną w kwestii prezentów, ale wg mnie ten obrazek idealnie pasuje na nowe mieszkanie, a że na dodatek bardzo mi się podoba i szybko się go haftuje to obawiam się, że ten motyw wróci jeszcze nie raz ;)

Pozdrawiam

czwartek, 30 lipca 2015

Z potrzeby chwili

I znowu nie było mnie przez tydzień. Miałam gości, ciągle coś się działo, niemal co wieczór siedzieliśmy do późna i na pisanie bloga nie było czasu.
Był za to czas na hafty, bo najlepiej haftuje się w towarzystwie i to siedząc do późna w noc przy kawie lub piwku, tudzież innym napoju wyskokowym ;)
Jak pisałam w poprzednim poście miałam zacząć haftować Fenkuł i kolejnego kwiatka, jednak za miast tego powstało coś wcześniej nieplanowanego, za to doskonale mi znanego ;)
W lutym br mój młodszy brat wraz ze swoja dziewczyną wynajęli sobie małe mieszkanko. W sumie to nie byłam tam jeszcze ("trochę" to daleko - jakieś 1200 km), ale stwierdziłam, że wypadałoby dać im coś na to nowe mieszkanko by mieszkało im sie fajniej, przytulniej. A że nie przemawiają do mnie prezenty typu garnki, szklanki, sztućce czy inne "kuchenne bibeloty" made in China/Japan/Korea (do wyboru) postanowiłam dać im coś od serca, czyli własnoręcznie wyhaftowanego. Wybór padł na znany już wzorek:
Tak, "Home Sweet Home" po raz trzeci...
 Wzór wybrałam z kilku powodów:
- niezmiennie nadal mi się ogromnie podoba,
- ma ciepłą, energetyzującą kolorystykę,
- bardzo szybko się go haftuje.
- jest idealnym prezentem na nowe mieszkanie - przynajmniej w moim odczuciu.
Tak wygląda w ramce:
Mam nadzieję, że się spodoba, tym bardziej, że dziewczyny mojego brata nie znam osobiście i nie wiem czy lubi takie rzeczy (w sensie rękodzieła/haftu).

Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za odwiedziny na blogu :)

środa, 22 lipca 2015

Mandarynka

Od sobotniego popołudnia mam kolejnych gości. Tym razem przyjechali moi rodzice. Z tego powodu przez cały weekend nie miałam robótki w ręku. Bo w sobotę zakupy i przygotowywanie domu, a w niedzielę po raz kolejny świętowaliśmy urodziny najstarszej córki. W końcu osiemnaście lat ma się tylko raz w życiu ;)
Zresztą prezenty dostały się wszystkim, zarówno dzieciom jak i nam.
Do haftów wróciłam już w poniedziałek. W dwa dni powstała Mandarynka na kanwie Cytrusowej:

Teraz przymierzam się do Fenkuła na Kanwie Warzywnej i do kolejnego kwiatka z SAL-u "Kwiaty przez cały rok".

Lawendowa Kraina Robótek - SAL "Chata za miastem" chwilowo poszedł w odstawkę.
Anek73 - na początku też chciałam rzucić, ale bynajmniej nie z powodu ilości UFO-ków ;)
AsiaB - mnie bułczanka nie smakuje, zdecydowanie wolę kaszankę, czyli "krupniok" ;)

Pozdrawiam wszystkich

środa, 15 lipca 2015

SAL Herbs & Spices

Postanowiłam troszkę podgonić SAL Herbs&Spices i najpierw skończyłam czosnek:
 a potem od razu wzięłam się za czerwoną paprykę:
Brakuje mi w niej jeszcze supełków lub koralików na białym kwiatuszku, ale... Supełków nie umiem, a do koralików jeszcze nie dotarłam ;)
A tu cała kanwa:
 Widać na niej niedokończony rozmaryn, ale wciąż brakuje mi koloru na jego wykończenie.
A poniżej już kolejne zioło, tym razem szczypiorek:
Tu z kolei brakuje jedynie konturów, ale to mam zamiar dzisiaj nadrobić.

Anek73 - zazdroszczę takich gości :)
EniToJa - nic dodać, nic ująć ;)
AnnaS - a to akurat było różnie, jak to w rodzinie bywa :)
AsiaB - bułczanka to odpowiednik kaszanki, w której jako nadzienie zamiast kaszy jest bułka. Powiem szczerze, że miałam opory przed napisaniem słowa "bułczanka", ponieważ pochodzę se śląska i w tamtych stronach nie używa się słów "kaszanka" i "bułczanka" ale "krupniok"(kaszanka) i "żymlok"(bułczanka). Słowo "bułczanka" dla mnie dziwnie brzmi. Inna sprawa, że nie lubię tej kiełbasy...
Anna Maksymiuk - nie ma sprawy
Hafty J&P - dziękuję za zaproszenie na bloga.

Pozdrawiam

wtorek, 14 lipca 2015

Gość w dom...

Staropolskie przysłowie mówi, że "gość w dom, bóg w dom". Ja osobiście bym je trochę zmodyfikowała na "gość w dom, pustka w portfel", bo choć goście przywieźli trochę wiktuałów z Polski, to niestety po ich wyjeździe portfel i konto bankowe świecą pustkami. Ale wakacje są tylko raz w roku, a w tym roku goście mieli ważny powód do tak licznego przyjazdu - moja najstarsza córka niedługo kończy 18 lat.
Jak już pisałam w poprzednim poście rodzinka przyjechała w niedzielę o 4.00 rano. Czekaliśmy na nich i nie kładliśmy się spać, a potem po prostu już się nie opłacało iść spać.
W poniedziałek i we wtorek byłam jeszcze w pracy, więc goście zwiedzali jedynie najbliższą okolicę. Od środy znów byłam bezrobotna i mogłam więcej czasu spędzić z rodziną.
W czwartek, 1 lipca świętowaliśmy trzecie urodziny mojej najmłodszej córki. Rano zawiozłam ją do przedszkola, gdzie czekała na nią specjalna korona i dużo zabawy:
 A po powrocie czekał na nią wymarzony tort:
No i oczywiście prezenty.
Tort był robiony na zamówienie (i specjalne życzenie mojej córci)  przez moją koleżankę
W niedzielę 5 lipca mieliśmy kolejną okazję do świętowania, bo syn szwagra kończył tego dnia 15 lat.
Był oczywiście tort zrobiony przez jego mamę:
 A potem obiadokolacja z grilla - pieczona kiełbasa, kaszanka, bułczanka i sałatka warzywna. Nie mogło zabraknąć pieczonego chleba i piwa dla dorosłych ;)
Drugi tydzień wizyty upłynął dzieciom na zabawach w ogrodzie. Jako że bylo bardzo ciepło to starsze dzieci jeździły na rowerach nad zalew, a młodsze zażywały kąpieli w baseniku:
Było dużo śmiechu i dużo, o wiele za dużo wody ;)
Na koniec, trochę przed czasem świętowaliśmy urodziny najstarszej córki:
Niestety rodzinka nie mogła przyjechać w rzeczywistym terminie urodzin (16 lipca) więc imprezę trzeba było zrobić wcześniej.
Muszę przyznać, że choć przez 2 tygodnie miałam FULL HOUSE, to jakoś daliśmy radę podzielić się zarówno obowiązkami domowymi jak i przestrzenią życiową (miejsce do spania, łazienka, wc).
A szwagier sam z siebie zaofiarował się umyć i posprzątać mój samochód, który już się o takie mycie/sprzątanie prosił.I zrobił to zdecydowanie lepiej od myjni samochodowej ;)

Na koniec pochwalę się prezentami, jakie przywiozła nam szwagierka. Przyznam się, że się nie spodziewałam, że kiedyś coś takiego stanie się własnością moją i moich starszych dzieci.
Mowa o drewnianych,  specjalnie dla nas dekupażowanych szkatułkach. Zresztą, co tu dużo mówić - zobaczcie sami.
Szkatułka dla mnie:



 Szkatułka dla syna, z jego zdjęciem (niestety trochę starym) i z logo jego klubu piłkarskiego:


I na koniec - szkatułka dla córki jako jeden z prezentów na urodziny:



Muszę przyznać, że dech mi zaparło jak je zobaczyłam...

Teraz czekamy na drugą turę gości, bo już w sobotę przyjadą moi rodzice. na szczęście tylko we dwójkę i tylko na tydzień...

AnnaS - ciężko z tymi haftami, ale dopóki znów jestem bezrobotna to mam masę czasu na podgonienie wszystkiego.
Anek73 - fajnie masz z takimi gośćmi. My wprawdzie też  dzieliliśmy sie pracą (jedni gotowali, inni sprzątali, jeszcze inni zajmowali się dziećmi), ale goście oprócz wiktuałów przywiezionych ze sobą i drobnych zakupów nie zostawili po sobie gotówki ;)
Sylwia Falliopa - większość hafcików miałam pozaczynanych i trzeba je było tylko dokończyć. czasem kilka krzyżyków, czasem tylko kontury. Od podstaw zrobiłam tylko tę metryczkę.

Dziękuję za wszystkie komentarze. Cieszę się, że do mnie zaglądacie i że podoba sie wam to co robię.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie


poniedziałek, 13 lipca 2015

Wróciłam :)

Goście pojechali wczoraj około godziny 20.00. Dziś rano, o 8.00 byli już w swoich domach.
A ja....
Nareszcie mogę usiąść do własnego laptopa. Nareszcie mam czas na spokojne wypicie kawy i poczytanie waszych blogów. Nareszcie mam czas na obróbkę zrobionych zdjęć i pokazanie Wam, co u mnie powstało w ciągu prawie 3 tygodni nieobecności.
Po skończeniu grejpfruta, którego pokazywałam w poprzednim poście zabrałam się za brokuła. Niemal od razu zrobiłam dość dużo, ale potem jakoś mi nie szło:
Praca zawodowa, dzieci, dom, problemy. Z dnia na dzień odkładany hafcik w końcu na dobre powędrował do koszyczka, a ja zabrałam się za szykowanie domu na przyjazd gości, którzy mieli być u nas w nocy z soboty na niedzielę (27-28 lipca).
W oczekiwaniu na ich przyjazd postanowiłam, że jednak najpierw skończę moje koraliki. Generalnie miałam już dość Ducha Feniksa i przeszkadzały mi leżące na wierzchu małe talerzyki z koralikami. I tak krótko przez przyjazdem busa z Luxady mój Feniks został ukończony:
 I małe zbliżenie:
Przepraszam za jakość zdjęć, ale robione były telefonem późno w nocy.
Cieszyłam się, że udało mi się skończyć tak długo haftowany koralikami obraz i sprzątnąć pozostałości przed najazdem gości.
Miałam nadzieję, że uda mi się ukończyć zarówno brokuła jak i Lato w SAL-u 4 Pory Roku.
Niestety, najpierw musiałam powalczyć z depresją, bo 30 czerwca, po 3 tygodniach pracy tak ni z gruszki ni z pietruszki w połowie dniówki podziękowano mi za pracę....
Byłam zdruzgotana, praca naprawdę mi się podobała, szybko opanowałam program komputerowy i zasady pracy i nagle - dziękujemy za współpracę. Tłumaczenie szefostwa były bardzo pokrętne i już mi się nie chce w nie wnikać. Od osób postronnych dowiedziałam się tylko, że nie mnie jedną tak potraktowano. Komuś nie pasowała moja tam obecność, to, że szybko się uczę i znów zostałam bez pracy...
Na szczęście szwagierka przyszła mi z pomocą i dała zająć czymś ręce i myśli, zamawiając u mnie metryczkę do mającej się na dniach urodzić chrześnicy.
Tak powstała metryczka dla Oliwii:
Na zdjęciu jeszcze nie wyprana ani nie wyprasowana, ale już przymierzona do ramki, brakuje też daty urodzin. W takim stanie metryczka pojechała do Polski i resztę (pranie, prasowanie i haftowanie daty) szwagierka musi zrobić już sama.
Zaraz po ukończeniu metryczki zabrałam się za konturowanie mocno już spóźnionego Lata z SAL-u 4 Pory Roku:
Bardzo się z tym obrazkiem spóźniłam i niestety nie mogę go już podlinkować w zabawie. Trudno się mówi. Ważne że skończyłam.
No, prawie skończyłam, bo brakuje koralików na malwach, ale przy gościach nie umiałam ich znaleźć.
Naszyję przy okazji haftowania napisu.
Wróciłam też do brokuła:

I kanwa z dotychczasowym dorobkiem:
Udało mi się też wyhaftować czosnek w SAL-u Herbs&Spices:
Kolejna będzie Czerwona Papryka w której zaczęłam haftować już listki, ale pokażę jak skończę.

Jakoś przeżyłam wizytę takiej ilości gości. W następnym poście troszkę Wam o tym opowiem ;)

Pozdrawiam serdecznie

czwartek, 9 lipca 2015

Melduję, że żyję

Bardzo was przepraszam, ale mam w domu gości. Przyjechała rodzina z Polski - 8 dodatkowych osób i niestety nie mam kiedy zaglądać na Wasze blogi i pisać swojego.
Obiecuję, że nadrobię to już w najbliższy niedzielny wieczór, kiedy rodzinka będzie w drodze do PL.
Hafciarsko coś tam sie powoli dłubie (łatwiej wyciągnąć hafcik niż odpalić laptopa), ale wszystko pokażę po ich wyjeździe.

Pozdrawiam was serdecznie