Staropolskie przysłowie mówi, że "gość w dom, bóg w dom". Ja osobiście bym je trochę zmodyfikowała na "gość w dom, pustka w portfel", bo choć goście przywieźli trochę wiktuałów z Polski, to niestety po ich wyjeździe portfel i konto bankowe świecą pustkami. Ale wakacje są tylko raz w roku, a w tym roku goście mieli ważny powód do tak licznego przyjazdu - moja najstarsza córka niedługo kończy 18 lat.
Jak już pisałam w poprzednim poście rodzinka przyjechała w niedzielę o 4.00 rano. Czekaliśmy na nich i nie kładliśmy się spać, a potem po prostu już się nie opłacało iść spać.
W poniedziałek i we wtorek byłam jeszcze w pracy, więc goście zwiedzali jedynie najbliższą okolicę. Od środy znów byłam bezrobotna i mogłam więcej czasu spędzić z rodziną.
W czwartek, 1 lipca świętowaliśmy trzecie urodziny mojej najmłodszej córki. Rano zawiozłam ją do przedszkola, gdzie czekała na nią specjalna korona i dużo zabawy:
A po powrocie czekał na nią wymarzony tort:
No i oczywiście prezenty.
Tort był robiony na zamówienie (i specjalne życzenie mojej córci) przez moją koleżankę
W niedzielę 5 lipca mieliśmy kolejną okazję do świętowania, bo syn szwagra kończył tego dnia 15 lat.
Był oczywiście tort zrobiony przez jego mamę:
A potem obiadokolacja z grilla - pieczona kiełbasa, kaszanka, bułczanka i sałatka warzywna. Nie mogło zabraknąć pieczonego chleba i piwa dla dorosłych ;)
Drugi tydzień wizyty upłynął dzieciom na zabawach w ogrodzie. Jako że bylo bardzo ciepło to starsze dzieci jeździły na rowerach nad zalew, a młodsze zażywały kąpieli w baseniku:
Było dużo śmiechu i dużo, o wiele za dużo wody ;)
Na koniec, trochę przed czasem świętowaliśmy urodziny najstarszej córki:
Niestety rodzinka nie mogła przyjechać w rzeczywistym terminie urodzin (16 lipca) więc imprezę trzeba było zrobić wcześniej.
Muszę przyznać, że choć przez 2 tygodnie miałam FULL HOUSE, to jakoś daliśmy radę podzielić się zarówno obowiązkami domowymi jak i przestrzenią życiową (miejsce do spania, łazienka, wc).
A szwagier sam z siebie zaofiarował się umyć i posprzątać mój samochód, który już się o takie mycie/sprzątanie prosił.I zrobił to zdecydowanie lepiej od myjni samochodowej ;)
Na koniec pochwalę się prezentami, jakie przywiozła nam szwagierka. Przyznam się, że się nie spodziewałam, że kiedyś coś takiego stanie się własnością moją i moich starszych dzieci.
Mowa o drewnianych, specjalnie dla nas dekupażowanych szkatułkach. Zresztą, co tu dużo mówić - zobaczcie sami.
Szkatułka dla mnie:
Szkatułka dla syna, z jego zdjęciem (niestety trochę starym) i z logo jego klubu piłkarskiego:
I na koniec - szkatułka dla córki jako jeden z prezentów na urodziny:
Muszę przyznać, że dech mi zaparło jak je zobaczyłam...
Teraz czekamy na drugą turę gości, bo już w sobotę przyjadą moi rodzice. na szczęście tylko we dwójkę i tylko na tydzień...
AnnaS - ciężko z tymi haftami, ale dopóki znów jestem bezrobotna to mam masę czasu na podgonienie wszystkiego.
Anek73 - fajnie masz z takimi gośćmi. My wprawdzie też dzieliliśmy sie pracą (jedni gotowali, inni sprzątali, jeszcze inni zajmowali się dziećmi), ale goście oprócz wiktuałów przywiezionych ze sobą i drobnych zakupów nie zostawili po sobie gotówki ;)
Sylwia Falliopa - większość hafcików miałam pozaczynanych i trzeba je było tylko dokończyć. czasem kilka krzyżyków, czasem tylko kontury. Od podstaw zrobiłam tylko tę metryczkę.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Cieszę się, że do mnie zaglądacie i że podoba sie wam to co robię.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie