piątek, 31 marca 2017

Jakoś nie miałam weny...

do napisania posta...
Zbieram się już od kilku dni i zawsze coś mi przeszkodzi.
Albo jestem zmęczona, albo znajdę coś ciekawego w internecie, albo w końcu ktoś z rodziny tudzież znajomych zabawia mnie konwersacją na fb/gg
Po skończeniu całej strony w Victorian Garden miałam zacząć kolejną stronę w Widoku z Okna.
Miałam, ale nie zaczęłam.
Zachciało mi się pracy dorywczej i zostałam listonoszem.... Wprawdzie to tylko 2 razy w tygodniu (wtorek i piątek), ale musiałam przeorganizować cały swój czas tak, by zdążyć zawieźć/odebrać dziecko ze szkoły, zająć się domem (wiadomo - zakupy, sprzątanie, pranie, gotowanie) i oczywiście znaleźć czas na haft.
A czasu zrobiło się zdecydowanie mniej, a wszystko z tego powodu, że firma w której pracuję dostarcza przesyłki swoim listonoszom wprost do domu. Dostaję je dzień wcześniej (poniedziałek, czwartek) w plastikowych pojemnikach i muszę sobie je posortować najpierw wg ulic, a potem każdą ulicę wg numerów. Czasem przesyłek jest mało, czasem więcej i samo segregowanie trwa 1-1,5h, a ja mam dwa rejony do obejścia, więc kolejne 3-4h...
Tym oto sposobem mój wolny czas znowu się trochę skurczył.
Na dodatek niespodziewanie dostaliśmy zaproszenie na ślub do mojego kuzyna i to już na 2 maja...
Moje HAED-y poszły więc w odstawkę, a ja zaczęłam szukać jakiegoś ciekawego wzoru na pamiątkę ślubu....
Ciekawego, no i oczywiście takiego, którego zdążę wyhaftować...
Mój wybór padł na ten oto wzór:
Niestety rozpiska tego wzoru jest na Anchor, a ja haftuję DMC. Troszkę więc potrwało, zanim to odpowiednio przekonwertowałam. Tym bardziej, że niektóre konwertery znalezione w internecie podawały kompletnie inne numery mulin.
Jakoś to jednak ogarnęłam i postawiłam pierwsze krzyżyki:
Akurat miałam dzień wolny i kilka godzin później miałam już tyle:
Tradycyjnie brakowało mi 2 kolorów, ale te co miałam nie tak do końca mi pasowały.
Agnieszka z bloga Haftowane zacisze Agnes pokazała mi jednak swój obraz haftowany oryginalnymi nićmi Anchor i generalnie te kolory się pokrywały. Postanowiłam więc  nie przerywać.
Dotarłam do końca pierwszej strony wzoru:
Przy palcach też kolory nie do końca mi współgrały, jednak gdy popatrzyłam na całość z pewnej odległości, okazało się, że kolory wcale się nie "gryzą".
Stan na dzień dzisiejszy jest taki:
Mam nadzieję, że najpóźniej w niedzielę uda mi się ukończyć drugą stronę.

Dziękuję za wszelkie komentarze odnośnie Victorian Garden. A co do pudełka, to sprawdza się naprawdę rewelacyjnie i zdecydowanie przydało by się jeszcze jedno ;)
Agnieszka D - na szczęście to "tylko" wersja mini, bo nie wiem czy bym dała radę...
Anula - masz rację - warto się trochę pomęczyć. Mam nadzieję że kolejne strony będą mniej pikselowate ;)
eleila - trochę mnie to przeraża, że to DOPIERO jedna strona.... ;)
Ewa Staniec-Jakuszek - mam nadzieję, że wszelakie niezamierzone oczywiście błędy "schowają się" w tłumie tych wszystkich kolorowych krzyżyków

Serdecznie pozdrawiam


poniedziałek, 20 marca 2017

CANDY u Hanulka

Hania na swoim blogu ogłosiła CANDY na powitanie Wiosny. Dawno się w nic nie bawiłam, więc dziś postanowiłam spróbować szczęścia. Zwłaszcza, że Hania robi przecudowne prezenty.
Oto banerek do zabawy:
Kto chętny ma jeszcze dużo czasu by się zapisać ;)

Pozdrawiam

sobota, 18 marca 2017

SAL Victorian Garden - etap 1

W czwartek rano nadszedł ten czas, w którym mogłam powiedzieć, że ukończyłam całą jedną stronę w moim Mini Victorian Garden... Dobrze, że organizatorka zrezygnowała z konkretnych terminów w jakich trzeba się zmieścić, bo ja akurat bym się nie zmieściła... Haftujemy we własnym tempie i dzięki temu nie muszę się stresować.
A teraz pokaz mojej pracy:
W sumie to zrobiłam więcej niż 1 stronę. Zawsze zaczynam od dołu, a tutaj dół obrazka to dodatkowe 35 rzędów krzyżyków na stronie. W sumie ten fragment to około 10 800 krzyżyków...
Dużo. Na dodatek niemal każdy krzyżyk jest w innym kolorze a ja wybrałam złą metodę haftowania i na 200% zrobiłam kilka błędów. Mam jednak nadzieję, że w ogólnym rozrachunku tego nie będzie widać.
Przy okazji pochwalę się moim nowym "wynalazkiem". Do obu HAED-ów muliny trzymam w woreczkach. Takich zwyczajnych, śniadaniowych. Do "Widoku z Okna" używam dodatkowo obręczy, na których wieszam bobinki i zaczęte pasma muliny (których nie zdążyłam z lenistwa nawinąć na bobinki). Strasznie mnie te woreczki przy Victorian Garden denerwowały, bo szukając nowego koloru musiałam wysypywać wszystko...
Potrzebowałam czegoś innego...
Rozejrzałam się po kuchni i... BINGO!
Kiedyś w prezencie dostałam zestaw herbat Lipton w bardzo fajnym blaszanym pudełku:
Herbaty się skończyły, a pudełka szkoda mi było wyrzucić...
Chwila namysłu i.... TADAM!
Sprawę ułatwił fakt, że w pudełku były już kartonowe "pojemniczki", w których kiedyś znajdowały się herbaty - w każdym inny smak.
Dzięki temu mogłam sobie trochę muliny posegregować numerami - 100, 200, 300 itp.
Nie na darmo mówią, że potrzeba matką wynalazków ;)

Teraz muszę odpocząć od pikselozy. Mam w planach dwa szybkie (mam nadzieję) i małe hafty, z którymi chciałabym się uporać do końca kwietnia... Zobaczymy jak mi pójdzie...

Dziękuję za wszelkie komentarze, jakie u mnie pozostawiacie.
Anek73 - wiesz, tak jakoś to odczytałam, napisałaś w poście że "męczysz się" z HAED-em już kilka lat....
Agnieszka D - super że mnie rozumiesz :)
Margotka - dziękuję za zaproszenie. Jak zwykle przegapiłam...
Renka - dziwi mnie tylko, że reszta uczestniczek się nie zorientowała...

Pozdrawiam

sobota, 4 marca 2017

Sal Tea Time - motyw nr 6

Generalnie cały wolny czas spędzam nad obrazem Mini Victorian Garden. Chwytam za robótkę w każdej wolnej chwili, a zdarzają się dni, kiedy mam wolne od 3 do 5 godzin i wtedy to się dopiero dzieje....
Nie zapomniałam jednak od innym Salu - o Tea Time i w minioną środę ochoczo zabrałam się do kolejnego motywu.
Pracowicie stawiałam krzyżyki korzystając z wolnego dnia, z faktu ze są ferie i nigdzie nie muszę się spieszć. Co więcej korzystając z faktu ze jest wyjątkowo brzydka pogoda i nie ma jak wyjsc na dwór, a dziecię moje wyjątkowo grzecznie bawi się sama....
I tak dość szybko uwinęłam się z krzyżykami i zaczęłam konturować. I nagle ZONK....
Konturowanie zbliżało się do końca, a do mnie dotarło, że na wydruku czegoś brakuje, że nie mam dolnego kawałeczka serwetki....
Tak to właśnie wyglądało... Musiałam odłożyć haft. Sprawdziłam swoje wydruki, pliki w komputerze, napisałam email do organizatorki - i nic. Kawałka motywu brakuje nadal, a organizatorka zajęta pewnie prywatnymi sprawami nie zajrzała na pocztę.
Dzięki grupie na fb dostałam jednak nie tylko brakujący kawałek, ale też i cały wzór, za co serdecznie dziękuję.
Tak wygląda kompletny, 6 już motyw Salu Tea Time:
Niewiele brakowało, ale jaka różnica, prawda?
A tak wygląda wszystkie 6 motywów razem:
Jeszcze 3 motywy i niestety koniec zabawy :(. Trzeba będzie znaleźć nową...

Bardzo Wam dziękuję za gorący doping przy Victorian Garden. Nie rzucę haftu w kąt, bo jednak troszkę wniego zainwestowałam (zakup wzoru, materiału,  mulin, nie licząc mojego czasu).
Troszkę mnie te pikselki męczą, ale wiem, że warto się poświęcić, a czasem ponarzekać ;)

Vipek - mam laptopa, tableta i tp. ale nie przekonasz mnie do haftowania z ekranu. Już próbowałam i wiem, że to nie dla mnie. Po pierwsze oczy - męczą się od ciągłego patrzenia w ekran. Po drugie fakt, że po kartkę sięgam i ją mam od razu. Nie ważne czy odłożyłam haft na minutę czy na godzinę. A tablet/laptop lubi się wyłączać po iluś minutach bezczynności i trochę trwa zanim się znów włączy. Inna sprawa, że trzeba toto co jakiś czas ładować. Pomijam koszty prądu, chodzi mi raczej o pracy urządzenia "na kablu"...
To moje subiektywne odczucia i nie chcę nikomu ich narzucać
Promyk - dziękuję. Nie umywa się do Twoich karteczek
Marii Rolvik - dziękuję za radę, ale pozostanę przy formacie A4 z przyczyn technicznych.

Jeszcze raz dziękuję za pozostawione komentarze.
Pozdrawiam serdecznie