niedziela, 30 kwietnia 2017

Oprawione i to aż dwa obrazki

Jak w temacie posta - dziś przyszedł czas by pochwalić się oprawionymi haftami i to aż dwoma na raz.
Pierwszy w kolejności to moja pamiątka ślubu dla kuzyna, na którego wesele nie pojadę z uwagi na uziemienie z nogą w gipsie....
Jak już pisałam dwa posty temu wyhaftowana, wyprana i wyprasowana pamiątka poleciała pocztą do Polski, do mojej mamy, która miała do niej kupić ramkę.
Trochę się obawiałam czy ta pamiątka dojdzie na czas i czy mama zdąży kupić do niej ramkę. Okazało się, że  niepotrzebnie. Przesyłka doszła w stanie nienaruszonym, a mama po dwóch dniach szukania wreszcie znalazła odpowiednią ramkę:
Kolorystycznie ramka idealnie pasuje do haftu. Wprawdzie w samym hafcie coś mi tam troszkę nie pasuje, ale już na to nie mam wpływu. Trudno. Tak wyszło i tak musi być.
We wtorek pamiątka zostanie wręczona nowożeńcom i mam nadzieję ze się spodoba :)
Drugi z oprawionych hafcików to hafcik, którym sie tutaj jeszcze nie chwaliłam.
Wróć. Inaczej. Pokazywałam, ale był nie dokończony.
W październiku zeszłego roku w TYM poście żaliłam się, że nie wyrobiłam się z zamysłem prezentu ślubnego dla mojej chrześnicy. Musiałam zmienić koncepcję i zostało mi pół obrazka:
Pamiętam, że w komentarzach pod postem pisałyście, że będę miała niemal gotowca na następną okazję. Okazja nadarzyła się prędzej niż się spodziewałam, ale serduszko zostało wykorzystane do innego projektu.
Otóż w grudniu na Boże Narodzenie przyjechała moja mama i niemal od progu zapytała, co zrobiłam z tym niedokończonym haftem, bo ona by go chciała dla siebie. Obiecałam wtedy, że do jej wyjazdu coś z tego dla niej zrobię. Musiałam jednak pomyśleć co to miałoby być.
Najpierw dokończyłam serduszko i okonturowałam róże:

Mama wymyśliła, żeby w to serduszko wsadzić nasze zdjęcie rodzinne (czyli ja z mężem i dziećmi). Mnie taka koncepcja nie bardzo odpowiadała, bo uważałam, że albo zdjęcie zasłoni haft, albo będzie malutkie i w ogóle nie będzie widać kogo przedstawia. Poza tym nasze rodzina to nie tylko ja i mąż. Jest jeszcze mój brat z żoną i córką.
Ja myślałam, że by zrobić haft z dedykacją i później kupić taką ramkę, żeby w środek włożyć haft a dookoła umieścić zdjęcia....
I właśnie w tym momencie, pisząc ten post przypomniałam sobie, że jest jeszcze jeden haft, którym sie tutaj jeszcze nie pochwaliłam, a który dawno już został wyhaftowany, oprawiony i wręczony... Ale po kolei...
Dla mamy zrobiłam coś takiego:
Tu jeszcze nie wyprany i nie wyprasowany. Najpierw musiał przejść akceptację zamawiającej...
Mamie haft się spodobał więc mogłam go wyprać i wyprasować. Niestety nie zdążyłam go oprawić.... Był styczeń, pracowałam od rana do wieczora, potem mama trafiła do szpitala o czym pisałam TUTAJ i nie było czasu żeby pochodzić po sklepach za ramką. Mama zabrała więc hafcik do siebie.
Teraz szukając ramki na moją pamiątkę ślubu przy okazji kupiła też ramkę dla siebie i tym oto sposobem kolejny hafcik został zaramkowany:
Tu widać ramkę, ale napisy zamazane:
Niestety lepszych zdjęć nie mam. Te robiła mama i twierdzi, że muszą wystarczyć :D

A czym jeszcze zapomniałam się pochwalić? Właśnie. Nie wiem czy pamiętacie (pewnie nie, więc wam przypomnę), że w sierpniu 2016 chwaliłam się zaczętą pamiątką ślubną na zamówienie szwagierki. Początek pokazywałam TUTAJ. Haftowanie zajęło mi prawie tydzień. Obrazek został wyprany, wyprasowany i wysłany do Polski, a ja zajęta haftowaniem Tęczowej Róży i pamiątki ślubu dla chrześnicy zapomniałam się nim pochwalić:
Oczywiście zdjęcie zrobione "na gorąco" po zdjęciu z tamborka. Potem już nie było czasu na fotkę.
W październiku będąc w Polsce szwagierka pokazała mi co z tego haftu powstało:
Zdjęcia przedstawiają ślub oraz rodzinę Państwa Młodych. Prawda, że pomysłowo?

Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze. Zaleceniem lekarzy i Waszym siedzę grzecznie na 4 literach (które mi powoli rosą :D) i nie przemęczając się wcale haftuję sobie spokojnie. Widok z Okna rośnie i niedługo się nim znowu pochwalę.

Meri - też mam taką nadzieję. I mam nadzieję że w moim wypadku na 1 złamaniu się skończy ;)
Monika Blezień - dziękuję
Teresa Luchowska - rośnie, oj rośnie. Następny post będzie o nim
Agnieszka Wardzińska - teraz tylko trzeba mieć nadzieję, że po zdjęciu gipsu okaże się że jest ok i nadal nie trzeba będzie w niej grzebać...
Agnieszka D - z książkami to trochę problem, bo mieszkając na zabitej dechami holenderskiej wsi nie mam dostępu do polskich książek, a audiobooki jakoś do mnie nie docierają. Jestem wzrokowcej i zdecydowanie książki wolę czytać niż słuchać...
Małgorzata Zoltek - nie, tabletek mi nie dali. Jedynie zastrzyki przeciwzakrzepowe, które sama sobie muszę aplikować w brzuszek.... Jeszcze "tylko" 23 szt...

Pozdrawiam serdecznie


poniedziałek, 24 kwietnia 2017

SAL "Widok z Okna" - kolejna strona

Jak można wywnioskować z tytułu posta wróciłam do mojego widoczku. Wreszcie :)
Ostatnie krzyżyki na tej kanwie postawiłam w grudniu 2016 roku. Gdy odkładałam kanwę miałam wyhaftowane dwie (i trochę) strony schematu:
W zeszły czwartek po wiadomym telefonie ze szpitala nie mogąc skupić się na literkach do ślubnego wzoru postanowiłam wreszcie wrócić do Tego obrazu. Wymieniłam więc muliny w pudełku po herbacie, wydrukowałam sobie kolejne 2 strony i zasiadłam wygodnie w moim "centrum dowodzenia
wszechświatem":
Tak się zawzięłam z tym haftowaniem, że w piątek wieczorem miałam już prawie dwie całe kolumny krzyżyków:
Jedna kolumna to 10 krzyżyków szerokości i 80 krzyżyków wysokości...
Cały weekend pracowicie stawiałam krzyżyki i dziś mogę pochwalić się kolejnymi dwoma kolumnami:

Całe 3200 krzyżyków w 4 dni. Szybko? Może i szybko, ale po pierwsze mam obecnie całe mnóstwo wolnego czasu, który jakoś trzeba zagospodarować, a po drugie to tylko firanka, gdzie jest stosunkowo mało kolorów.
Do końca strony brakuje mi 2,5 kolumny i tu już niestety nie pójdzie mi tak łatwo bo zaczyna się pikselowata zieleń widoczna przez "szyby".
Dziś już troszkę zaczęłam co widać na zdjęciu zrobionym dosłownie przed chwilką:
Jakość zdjęcia nienajlepsza, ale też i oświetlenie do kitu. Ale pikselki widać :)

No to tyle o Widoku, a teraz czas na moją nogę...
Pan doktor mnie przyjął, owszem, ale nikt w szpitalu nie potrafił powiedzieć po co tak naprawdę kazali mi przyjechać... Obejrzał gips, stwierdził że mocno "siedzi", że teraz nie ma potrzeby robić żadnego zdjęcia ani tym bardziej zdejmować gipsu.
Ale... no właśnie zawsze MUSI być jakieś "ALE". 
Bardzo miły pan doktor uświadomił mnie, że takie złamanie jak moje może goić się do 6 miesięcy.... Z czego co najmniej 6 tygodni w gipsie. Skoro ja już mam za sobą 2 tygodnie to znaczy, że jeszcze MINIMUM 4 i tym sposobem data zdjęcia gipsu przesunęła się z 11.05 na 22.05...
Wtedy właśnie zdejmą mi to moje cudo w kolorze blue, zrobią prześwietlenie i zadecydują co dalej.
ALE najprawdopodobniej dostanę kolejny gips, tym razem tylko na stopę. Na jak długo to już nie pytałam...
No a potem czeka mnie jeszcze rehabilitacja...
W każdym bądź razie przez najbliższe 3 miesiące mogę zapomnieć o pracy. Mogę chodzić TYLKO po mieszkaniu, ew. ogrodzie ale nogi nie forsować. Do chodzenia używać bereł. Jak najwięcej siedzieć/leżeć z nogą w górze... 
I to by było na tyle.
Cieszę się z tego, że nie muszą mi tam nic grzebać w tej stopie...
Będę teraz grzecznie siedzieć i dłubać moje pikselki na zmianę w Widoku z Okna i Victorian Garden bo nic innego mi nie pozostało... Chyba, że zacznę kolejny wzór, niekoniecznie HAED...
No ewentualnie zawsze mogę nauczyć się robić na drutach jakieś wzory, bo jak na razie to umiem tylko prawe i lewe ;)

Dziękuję wszystkim za wsparcie. Jak widać dobrze trzymałyście kciuki ;)
Anek 73, Haft i Patchwork - Dziękuję Wam serdecznie, że dzielicie się ze mną własnymi przeżyciami. To są naprawdę nieocenione komentarze. Wezmę je sobie do serca, bo człowiek uczy się na błędach cudzych i własnych niestety...
Agnieszka Wardzińska - idąc tym tropem, to moja noga powinna zrosnąć się błyskawicznie, bo ja całe życie zjadam wszystkie chrząstki z kości ;) 
Dziękuję za komentarze odnośnie pamiątki ślubu. Z napisami i wyprana będzie pewnie jeszcze ładniejsza ;)

Pozdrawiam serdecznie z mojego "centrum zarządzania wszechświatem" ;)





piątek, 21 kwietnia 2017

Szybki hafcik

Mam małą obsuwkę w publikowaniu postów. Poprzedni post pisałam w środę wieczorem i wtedy też miał zostać opublikowany. Niestety w trakcie korekty wybiła północ i tak oto post nosi datę już z czwartku.
Chciałam Wam pokazać jeden mój szybki hafcik, który właściwie powstał przez całą środę, ale nie chciałam pisać dwóch postów w jednym dniu, dlatego wczorajszy post pisze dopiero dziś.
Hafcik wyskoczył zupełnie wcześniej nieplanowany i był naprawdę bardzo szybki. Nawet nie spodziewałam się, że uda mi się go zrobić w ciągu jednego dnia.
No ale jak kto ma nogę w gipsie i musi siedzieć z nogą w górze to ma czas na szybki hafciki ;)
Oto taki nieśmiały początek z rana:
Jeszcze mało widać co z tego będzie. Powiem, że będzie to coś na prezent....
Pół godzinki później zaczęło być już co nieco widać:

Dwa te same ujęcia, każde zrobione w innym świetle a  żadne z nich nie oddaje piękna tego koloru
Z racji tego, że postanowiłam wzór odrobinę zmodyfikować dla własnej wygody to oczywiście zaliczyłam prucie. Ale i tak do wieczora miałam tyle:
I już chyba wiadomo co to za hafcik ;)
Oto moja wersja tego wzorku ;)
Tu muszę się przyznać, że nie przepadam za takimi jednokolorowymi haftami. Potrzebowałam jednak jakiś wzór i ten wydał mi się najbardziej odpowiedni. Dlaczego?
Otóż za tydzień mamy jechać do znajomych, których dawno nie widzieliśmy, a którzy w styczniu wzięli ślub. Oboje po 40, oboje "po przejściach" (rozwodnicy).
I dlatego wg mnie ten skromny jednokolorowy hafcik będzie zdecydowanie najbardziej pasować do okoliczności.
Wczoraj miałam do niego dobrać czcionkę i wyhaftować imiona. Niestety jak zwykle nie miałam do tego głowy...
Coś koło 9.00 rano zadzwonił telefon. Dzwoniła miła pani ze szpitala z wiadomością, że mam się stawić w poniedziałek na rentgen mojej stopy. Myślałam, że pani coś się pomyliło, ale okazało się, że nie. Pan doktor oglądał zdjęcie zdobione zaraz po upadku i podobno coś mu się tam nie podoba....
Dlatego mam przyjechać w poniedziałek i zrobić nowe zdjęcie. Oczywiście wiąże się to ze zdjęciem mojego pięknego gipsu w kolorze blue...
I teraz mam milion myśli na minutę, czy ze stopą jest wszystko ok czy może trzeba będzie nastawiać przesunięte kości lub robić jeszcze coś innego... Rozkojarzyło mnie to wczoraj kompletnie i nie miałam głowy do krzyżyków....
Może dziś uda mi się coś zrobić w tym temacie. Na szczęście mam jeszcze trochę czasu, bo do znajomych jedziemy dopiero za tydzień, no ale muszę wziąć pod uwagę, że trzeba jeszcze ramkę kupić a to z moją nogą może być nie lada wyczyn...

Dziękuję za Wasze komentarze.
Vipek - zastosuję się, żelatynę lubię więc nie ma problemu ;)
Sylwia Fallopia - no to do dzieła ;)
eleila - oby tylko mama zdążyła oprawić przed uroczystością...
Ewa Staniec-Januszek - dzięki, dziewczyny z fb pomogły ;)
Dziękuję za życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Byle do poniedziałku, wtedy będę już coś więcej wiedzieć.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę udanego weekendu




czwartek, 20 kwietnia 2017

Pamiątka ślubu i nowy gips

Bardzo serdecznie wszystkim dziękuję za życzenia świąteczne pozostawione pod poprzednim postem, oraz te, na jakie natrafiłam na Waszych blogach. Starałam się w tym roku odwiedzić Wasze blogi i też pozostawić tam swoje życzenia. Nie wiem czy do wszystkich udało mi się dotrzeć...

Z racji złamanej nogi i przymusowego siedzenia na 4 literach moja pamiątka została dość szybko skończona.
W niedzielę wielkanocną postawiłam ostatnie krzyżyki:
Natomiast w poniedziałek wielkanocny nie miałam weny do niczego... Generalnie noga mnie tak bolała, że mogłam tylko leżeć z nogami w górze. jak tylko próbowałam postawić się do pionu to wydawało mi się, że mi noga gips rozerwie....
Na szczęście we wtorek rano miałam wizytę w szpitalu. Gdy zdjęto mi gips moim oczom ukazała się stopa i kostka we wszystkich kolorach tęczy...
Nie będę was tu katować zdjęciem, kto ciekawy to zapraszam na fb ;)
Pochwalę się za to nowym gipsem - gips syntetyczny w pięknym kolorze blue :D
























Jak widać dostałam do niego nawet piękny bucik :D
Do domu wróciłam troszkę obolała, ale w zdecydowanie lepszym humorze. Gips okazał się zdecydowanie lżejszy. Po południu podjęłam próby poruszania się po domu z 1 tylko berłem i wyszło znakomicie. Mogłam w miarę sprawnie przemieszczać się niemal po całym domu...
Tyle tylko, że po dłuższym chodzeniu potrzebny jest bardzo długi odpoczynek bo noga zaczyna puchnąć i boleć...
Problemem było i jest nadal wchodzenie z gipsem po krętych schodach do sypialni...
No ale wróćmy do pamiątki ślubu. Cały wtorek szukałam inspiracji na czcionkę do imion i daty. Trochę mi to zajęło... Alfabet dołączony do zestawu zupełnie mi nie podszedł, a z tych co miałam na komputerze też trudno mi było coś wybrać.
Na szczęście koleżanki hafciarki z fb okazały się bardzo pomocne.
I tak zainspirowana ich pracami wzięłam się do projektowania napisów. Na pierwszy ogień poszły imiona:
Potem data:
I można było zrobić fotkę całości:
To było wczoraj, dziś pamiątka powędrowała do prania, a potem do prasowania:
Przyznam, że dobór kolorów mógłby być odrobinę lepszy, ale myślę że nie jest źle. Te wszystkie odcienie sprawiają wrażenie, że haft jest wypukły. Przynajmniej mnie się tak wydaje...
Jutro pamiątka poleci do Polski, gdzie zostanie zaramkowana i wręczona nowożeńcom.

Bardzo wam wszystkim serdecznie dziękuję za wszystkie słowa współczucia i otuchy oraz za życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Choć to "tylko" noga w gipsie, ale ból potrafi naprawdę dokuczyć i wtedy takie komentarze potrafią zdziałać cuda...
Anek73, Franceska - doskonale mnie rozumiecie. Ja mam z tą nogą problem już drugi raz. Pierwszy raz skręciłam kostkę i naderwałam ścięgno w lipcu 2009 roku. Powrót do sprawności trwał bardzo długo, a do dnia dzisiejszego nie mogę zbyt długo chodzić na obcasach. Aż się boję co będzie teraz... Gips mam nosić aż do 11 maja. Dopiero potem zrobią mi rentgen i zadecydują co dalej....
Meri - od szprychy zdecydowanie wolę druty, takie do włóczki. Sprawdzają się idealnie :D
Agnieszka Wardzińska - oj poskakała rodzina koło mnie przez święta, poskakała :D
AsiaB - u mnie to ostatnio wiecznie coś się dzieje :D
Weronika Mieczkowska, Ewa Staniec-Januszek, Dorota - dziekuję.




czwartek, 13 kwietnia 2017

Gdyby kózka nie skakała....

...toby nóżki nie złamała - tak głosi ludowe przysłowie. I chociaż "kózka" (czyli ja) nie skakała to nogę sobie niestety złamała...
Tak się kończą świąteczne porządki:
Głupia sprawa. Okna umyłam, firanki powiesiłam, z drabiny nie spadłam. Można by powiedzieć, że przewróciłam się niemal na prostej drodze... Niemal, bo noga mi się omsknęła z dwóch schodków prowadzących z domu do ogródka. Po prostu poleciałam na pysk... Spieszyłam się, a podobno jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy...
Zdrachałam lewe kolano do krwi i złamałam kości prawej stopy. Teraz jestem uziemiona na kanapie w salonie, bo chodząc o kulach nie tylko że niewiele zrobić mogę, to jeszcze strasznie się męczę.
Święta spędzę w tej samej pozycji na kanapie. No może ewentualnie przy pięknej pogodzie (na którą się na razie nie zapowiada) pokuśtykam sobie na ogród... Albo nie, bo jeszcze złamię drugą nogę :D
Jedyny plus to fakt, że teraz mam dużo więcej czasu na haft...
Ostatnio u mnie "na tapecie" pamiątka ślubna.
W zeszłą niedzielę zrobiłam zdjęcie bo musiałam przesunąć tamborek i mój haft wyglądał wtedy tak:
Te białe plamy to brak jednego koloru, który miałam zamówić ale jak zwykle u mnie zapomniałam.
Stwierdziłam, że już nie będę go zamawiać, bo do świąt i tak nie dojdzie. Postanowiłam jednak w środę wybrać się na bazarek na zakupy i przy okazji odwiedzić tubylczą pasmanterię.
Nie zdążyłam. We wtorkowe popołudnie złamałam nogę i teraz lipa - koloru nadal brak.
No ale żeby nie siedzieć tak całkiem bezczynnie to poleciałam dalej i wczorajszym wieczorem moja robótka wyglądała tak:
Ach, jeszcze zapomniałam napisać, że przy okazji rozpoczęcia trzeciej strony wzoru odkryłam błąd kolorystyczny i musiałam pruć. Na szczęście nie dużo, ale dzięki temu kolory na dłoni zaczęły mi bardziej pasować do całości.
Jeszcze trochę i koniec, tylko.... nie wiem po co ja się teraz tak spieszę?
Z wyjazdu do Polski musiałam zrezygnować, bo z gipsem, dzieckiem i bagażami to w busie sobie raczej nie poradzę.  Tym samym na ślub też nie pojadę...
Posłać pocztą w ramce za szkłem nie poślę, bo się zniszczy....
Mogę jedynie posłać mojej mamie z prośbą o szybkie oprawienie i zabranie ze sobą na ślub...
I chyba tak właśnie zrobię. Jutro poślę syna do tej pasmanterii bo ten jeden brakujący kolor, przez święta się sprężę i skończę a potem wyślę mamie.
Tylko czy mama znajdzie ramiarza, który zrobi jej ramę od ręki...

Magdus208 - ja widziałam go wyhaftowany, tyle ze w oryginalnej palecie Anchor. Warto go haftować.
Sylwia Falliopa - a co cię tak przeraziło? Bo jeśli czytelność wzoru to muszę ci powiedzieć, że na początku tez miałam tragiczny schemat. Dopiero niedawno przeszukałam grupy na FB i znalazłam super czytelny wzór. Polecam

Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem.
Basia K - nie ma się czego bać. Na początek polecam poszukać SAL-a z jakimś prostym wzorem i dłuższym terminem haftowania, a potem sama zobaczysz że wsiąkniesz ;)
Agnieszka R - a żebyś wiedziała, w tym wypadku to była megaturbo igiełka :D
Anek73 - niestety tydzień nie należy do udanych, ale tak to już w życiu bywa ;)

Pozdrawiam serdecznie

sobota, 1 kwietnia 2017

Sal Tea Time - motyw 7

W międzyczasie zanim przyleciały do mnie brakujące kolorki do pamiątki ślubu machnęłam kolejny motyw Sal-u Tea Time.
Słowo "machnęłam" jest tutaj jak najbardziej na właściwym miejscu, ponieważ wzór powstał dosłownie w parę godzin.
A że akurat dziś wypada pierwsza sobota miesiąca kwietnia, to się chwalę:
Haftowało się naprawdę bardzo przyjemnie.
Przy okazji przesuwania tamborka zrobiłam zdjęcie całości:
Jeszcze dwa motywy i koniec....

Pozdrawiam