Pamiętacie jak kiedyś na tym blogu pokazywałam obrazy haftowane koralikami? Trochę czasu już upłynęło od momentu, jak chwaliłam się ostatnim wykoralikowanym obrazkiem (TUTAJ).
Od tego czasu nic nowego nie powstało, chociaż w szufladzie coś by się jeszcze znalazło...
Jakiś czas temu zafrapowała mnie jednak inna technika...
Najmłodsza córka przez prawie rok raz w tygodniu chodziła do opiekunki. Podczas jesienno-zimowych deszczowych dni opiekunka zabawiała dzieci pracami ręcznymi. Moja pociecha przynosiła mi rożnego rodzaju prace do domu - malowane laurki, prace przestrzenne typu jesienny/zimowy/wiosenny stroik czy urodzinowe prezenty. Tam też zapałała miłością wielką (lecz krótką) do tzw. "pikselków". Zabawa polegała na tym, że kupowało się specjalne plastikowe "kanwy" w których układało się konkretne obrazki. Coś jak to:
Może znacie to pod inną nazwą, nie wiem. U nas w Niderlandach jest to pikselhobby.Córka podziwiała, ale kompletnie straciła ochotę na diamenciki, a mnie szkoda było wyrzucać tego co ona zaczęła, więc postanowiłąm ukończyć i jej pracę. Zajeło mi to... całe 3 dni:
Niestety obecnie diamond painting cieszy się dużym powodzeniem, i córka ku swojemu niezadowoleniu dostała kolejne dwa zestawy do klejenia. Jeden od kuzynki z Polski, a drugi od koleżanki na urodziny.