Chciałam się pochwalić kolejnymi postępami w moim kolosie. Oczywiście jak to u mnie ostatnio bywa, post miał się pojawić w niedzielę, ale... zapomniałam go napisać. Chwilowo jestem znów do tyłu i nie wiem kiedy to nadrobię.
W głównej mierze chodzę z mężem po lekarzach w charakterze tłumacza... Ten kto czyta to pamięta, że od ponad roku mój mąż ma bóle w klatce piersiowej. Zrobiliśmy wszystkie możliwe badania na serce i płuca, łącznie z testem histaminowym, który miał wykluczyć astmę. Wykluczył. Serce zdrowe, płuca czyste. Teraz dostał tabletki na zobojętnienie kwasu żołądkowego, bo MOŻE ta bolesność w piersiach to od żołądka...
Dostał też skierowanie do przychodni leczenia zaburzeń snu, bo chrapie przecież jak smok... Mieliśmy w domu WatchPat, czyli urządzenie do badania zaburzeń w trakcie snu. Kto ciekawy jak to działa odsyłam TUTAJ.
I tak mi czas leci - praca, dziecko, dom, chory (podobno) mąż... Do tego problemy moich podopiecznych, przygotowania do komunii, covid....
Ale miałam się pochwalić postępami. Oto one - stan na niedzielę:
Ogłaszam, że kolejny rząd został ukończony, a kanwa została przewinięta. Mogę pracować dalej.Bardzo serdecznie dziękuję za odwiedziny na moim blogu i za Wasze pozostawione komentarze. Bardzo motywują do pracy.
elakochan - ja od zawsze chciałam tak umieć na drutach czy szydełku, żeby robić sama dla siebie ubrania. Pamiętam jak jeszcze w szkole podstawowej mieliśmy prace ręczne i jak uczyliśmy się robić na drutach i szydełku - szalik, rękawiczki z 1 i 5 palcami, czapki, skarpety. Pamiętam jak zazdrościłam mojej cioci tych umiejętności, sama jednak nie potrafiłam robić tak ładnie. Gubiłam oczka, plątałam nitki, albo tak ściskałam robótkę, że wychodziły wymiary jak na noworodka... Teraz też miałam obawy. Ale jakoś poszło i ważne że są sukcesy.
Promyk - "leżą" na sofie i wyglądają uroczo. Potrzebuję jeszcze 3 kolejnych, a wtedy będzie już całkiem cool ;)