wtorek, 20 października 2020

Ulepszenia

Wydawać by się mogło, że nie da się ulepszyć czegoś, co jest idealne. Niestety tak już w życiu bywa, że nic nie jest idealne, nawet jeśli robione jest na zamówienie. Jak w przypadku mojego krosna.
Krosno już samo w sobie jest niemal idealne, zrobione na zamówienie przez firmę Gepetto, wg sugestii facebookowej znajomej Ewy Jezierskiej. Niemal idealne, bo jednak się chwieje. I nie bardzo wiem, czy jest to kwestia wykonania, czy moich "zgrabnych" łapek... Fakt pozostaje faktem, że niestety trzeba je dodatkowo ustabilizować. Muszę jednak dobrze pomyśleć w jaki sposób to zrobić.
Na razie moje krosno dostało mniejsze ulepszenia. Na początek - nowa, lepsza lampa:

Zamiast tej co miałam poprzednio - przypinanej do ramy malutkiej lampki kupiłam ledową świetlówkę (czy jak się to tam nazywa). Po kilku dniach mojego marudzenia mąż wreszcie znalazł sposób na jej zamonotwanie na krośnie:
Nie jest to może szczyt myśli ludzkiej i może nie wygląda zbyt estetycznie, ale jest i co najważniejsze ŚWIECI i to dość jasno:
Nie ma co wymagać cudów, trzeba brać co dają, skoro już dają...
Kolejne ulepszenie - doczekałam się wreszcie przesyłki prosto z Litwy z moimi zamówionymi naciągami do kanwy. Ledwo je dostałam od razu musiałam je ponakładać:
Dzięki nim kanwa niemal od razu stała się lepiej naciągnięta. 
Wraz z naciągami otrzymałam od sprzedawcy mały, aczkolwiek bardzo przydatny drobiażdzek - magnes na igły, dzięki któremu na kanwie trzyma się też kartka ze schematem:

Jeszcze tylko organizery na nici i myślę, że krosno będzie kompletne...
Jeśli chodzi o postępy, to muszę przyznać, że są dość znaczne. Po ponad tygodniu haftowania na krośnie przybyła cała jedna strona schematu:
Po kolejnym tygodniu przybyło kolejne pół strony krzyżyków:
Muszę przyznać, że haftuje się idealnie. Dużą różnicę sprawia fakt, że nie muszę haftować w obrębie tamborka, czyli małej powierzchni. Mogę od razu pociągnąć nitkę niemal do końca strony.
A, i jeszcze miałam wam pokazać co się dzieje, gdy na dosłownie 5 minut opuszczę swoje miejsce pracy:

Zdjęcie pochodzi sprzed tygodnia, ale pies bardzo upodobał sobie mój fotel. W zasadzie to nie wiem, czy on pomaga, czy bardziej przeszkadza. 
A może kontroluje, czy krzyżyki równo wychodzą...
Albo pilnuje krzesła? 

 

sobota, 10 października 2020

Cocoa SAL motyw nr 8

Czas na opublikowanie postępów naszego SAL-u z Kakao w tle.

Na pierwszy ogień tym razem moja praca:

O ile całe ciastko haftowało się w miarę fajnie, to te białe "lukrowane" kreski to była makabra... Dwa niemal identyczne kolory - śnieżno biały i błękitny na białej kanwie niemal nie robią różnicy. Całkiem dobrze można by je było wyhaftować jednym kolorem, bo raczej nikt by się nie zorientował...
Czas pokazać postępy uczestniczek:
2. Cytrulina - Cytrulina Hand Made podesłała zdjęcie całości wraz z apetyczną kawusią:

I w zasadzie to by było na tyle, bo Edytka z bloga Szafirowy Zakątek właśnie zameldowała, że niestety nie wyrobiła się w terminie i podeśle zdjęcia jak tylko skończy. Czekamy więc...
Tymczasem do naszej zabawy powróciła Agata z bloga Robótkowy i nie tylko kuferek Meri.
Agata miała spore opóźnienie, w pewnym momencie przestała odpisywać na maile. Tym bardziej ucieszyła mnie dziś wiadomość jaką od niej otrzymałam - w miarę wszystko się unormowało i wraca powoli di zabawy. Nie wiem kiedy uda jej się wyhaftować kolejne elementy, ale cieszy fakt, ze jest, że dała znak że w miarę wszystko ok.
A to jej postępy:
Niewiele, ale zawsze coś. Trzymam kciuki za dalsze postępy!

Dziękuje serdecznie za to że jesteście i komentujecie.
Promyk - dziękuję, również w imieniu pomocnika ;) 
AsiaB - pierwsze kroki zawsze są trudne ;)
Renka - ojz tak, zdecydowanie przydałby się osobny pokój na to wszystko. Z drugiej zaś strony chyba stała bym się odludkiem,  o ciągle przesiadywałabym w swoim pokoiku, z dala od reszty rodziny... Cóż, nie można mieć wszystkiego ;)
elakochan - dziękuję. Ten "warsztat" to "chodził za" mną już kilka lat, wreszcie marzenie się spełniło. Jeden minus - okazuje się ze nic nie jest idealne i już po kilku używaniach wiem, że co nieco bym tam zmieniła ;)
Jola - też taką chciałam, jednak jej koszt chwilowo przekracza moje zaskórniaki... Ale wiesz, zbliżają się okazje do robienia prezentów i to aż dwie więc pewnie nadmienię komu trzeba o czym teraz marzę ;)

Pozdrawiam






niedziela, 4 października 2020

Próba generalna

Prawie miesiąc już minął jak chwaliłam się Wam, że wreszcie nie tylko stałam się szczęśliwą posiadaczką krosna, ale nawet to krosno już udało mi się poskładać "do kupy":

Wtedy nawet "wisiała" na nim kanwa z moim kolosem:
Jak widać dosłownie wisiała...
Kompletnie nie miałam pomysłu, jak ją nawinąć i usztywnić. No ale przecież od czego jest internet i grupy wsparcia na Facebooku ;)
Wczytując się w rady hafciarek (a szczególnie Ewy Jezierskiej) oraz oglądając filmiki na YT (szczególnie Joanny Gołaszewskiej) postanowiłam co nieco ulepszyć.
Na początek doszłam do wniosku, że zamiast zaginać kanwę po prostu nałożę ją niejako w poprzek. Jest to o tyle uzasadnione, że oświeciło mnie ze przecież ja zawsze haftuję obracając robótkę bokiem... Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale jakoś tak już mam i takie ustawienie kanwy wydaje się dla mnie idealne.
Dalej - za radą Ewy do nawinięcia kanwy na rolki ramy użyłam dodatkowego materiału i zwykłych rzepów krawieckich. Tzn jedną stronę rzepu przykleiłam do rolki a drugą do materiału i zwinęłam materiał. W oczekiwaniu na specjalne gumki do usztywnienia kanwy (które lecą do mnie z Litwy) użyłam gumki do koralików i spinaczy biurowych:
Nie jest idealnie, ale na kilka dni wystarczy. Lampa widoczna na powyższym zdjęciu nie sprawdziła się i chwilowo mam inną. Ale niestety i to oświetlenie trzeba zmienić na inne. Nie mam jednak za bardzo czasu na szperanie po sklepach.
Za to przez przypadek udało mi się zdobyć krzesło. Nie jest nowe, ale jest wygodne.
I dziś "nadejszła wiekopomna chwiła" czyli czas na próbę generalną:
Na mnie nie patrzcie, bo jam niefotogeniczna. W dodatku zdjęcie zrobiono w momencie gdy coś mówiłam. Prawdopodobnie tłumaczyłam jak mają mi to zdjęcie zrobić...
No cóż, nie każdy jest dobrym fotografem,  musi zostać jak jest, bo sama sobie tej fotki niestety nie zrobię ;)
Moja mama jak usłyszała ze ma zrobić zdjęcie to od razu poleciała z całą sesją fotograficzną, ale niestety nie wszystko nadaje się do publikacji. Mogę za to pokazać jak zaznaczam ołówkiem kratki na kanwie:
A tu już moment stawiania pierwszych na tym krośnie krzyżyków:
Jak widać zdjęcie z innej perspektywy, a w tle moje "przydasie" czyli pudełko z mulinami i karteczki schematu. To akurat leży na oparciu sofy, reszta wylądowała na podłodze. Reszta, czyli moja szklanka na nitki oraz nożyczki, ołówek i długopis. Przez chwilę stała tam nawet filiżanka kawy i lampka wina ;)
Zamówiłam organizer do mulin, ale coś mi się wydaje, że sobie na niego jeszcze poczekam. Zamawiam przez Etsy, a tam są dość odległe terminy. Nie wiem czy to teraz przez tę pandemię, czy to tak zawsze.
I tak w dniu dzisiejszym wprawdzie za dużo nie zrobiłam, bo raptem jakieś 1000 krzyżyków, ale ogólnie jestem zadowolona.
Minusem jest jeszcze tylko oświetlenie i fakt, że niestety nie mam stałego miejsca na krosno, że muszę je niejako wyciągać z konta na środek salonu.... No ale coż, podobno nie można mieć wszystkiego...
Za to miałam dziś pomocnika w haftowaniu:

Dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny i komentarze.
Kress_ka, Jola - no niestety czasem trzeba mierzyć siły na zamiary i nie brać zbyt wiele na głowę. Ale czasem wystarczy tylko informacja - sorry nie wyrabiam, sorry zniechęciłam się. W życiu WZYSTKO może się zdażyć. Przykrość organizatorce robi sie wyłącznie wtedy, gdy nie daje się znaku życia przez dluuuugie miesiące i tak naprawdę organizator nie wie czy tej osobie chce się w ogóle haftować, czy może z przyczyn osobistych nie może, czy tylko zbiera wzory do kolekcji...

Pozdrawiam wszystkich serdecznie