piątek, 8 maja 2020

Efekt koronawirusa

Co jakiś czas moja najmłodsza latorośl prosi mnie, żebym nauczyła ją haftować. Ha, łatwo powiedzieć... 
Pamiętam że gdy ja byłam w 4 czy 5 klasie szkoły podstawowej moja mama podarowała mi zestaw do haftu - kilka "szmatek" z wydrukowanym wzorem, mały tamborek, igła, nici.
Problem polegał na tym, że zestaw nie obejmował wzoru krzyżykowego, a inne wzory mi wtedy "nie leżały". Nie, żebym nie próbowała. Po prostu kreseczki, pętelki czy inne gałązki jakoś mi nie wychodziły jak należy.
Teraz jednak zaczęłam szukać czegoś podobnego dla córki. Niestety nie znalazłam. Postanowiłam więc uczyć ją na normalnej kanwie 14, potrójną nitką muliny:
Takie zwykłe pojedyncze krzyżyki wychodziły nawet ładnie i równo, choć nitka często/gęsto się plątała:
Kolejnym krokiem było pokazanie córce, że haft może być kolorowy, a ze zwykłych krzyżyków można robić cuda. Pokazałam córce motylka, który kilka lat wcześniej wyhaftowałą jej siostra:
I tu pojawiły się schody, bo o ile jednokolorowy motylek poszedł niemal błyskawicznie, to już ten kolorowy to była tragedia. Córka nie potrafiła zrozumieć jak można "liczyć" te krateczki i dlaczego wbić igłę tu a nie gdzieś indziej.
Skończyło się na tym, że zniechęciłyśmy się obie...
Ja jednak nadal szukałam coś, przy pomocy czegoś mogłabym córce pokazać jakieś podstawy haftowania.
I znalazłam... Jakiś rok temu, może więcej kupiłam zestaw do haftowania dla dzieci. Niestety okazało się, że jest to zestaw do haftu gobelinowego. Haftowana kanwa chyba 11, gruba włóczka, ogromna igła.
Córka najpierw się ucieszyła. Potem spróbowała. Na początku jej to nie szło i po kilku wyhaftowanych jednym kolorem "linijkach" rzuciła robótką w kąt.
Co jakiś czas wracała do tego haftu, aż wreszcie znudzona siedzeniem w domu wróciła do haftu na dobre.
I tak w efekcie koronawirusa na półce w jej pokoju stanął ON - własnoręcznie wyhaftowany obrazek przedstawiający konia na łące pod chmurką:
Oprawa obrazka należała do mnie. Nie jestem z niej zadowolona, ale ta kanwa była mała i tak krzywa, że nic innego nie dało się z nią zrobić. Trzeba było dodać passe-partout i przykleić do niego kanwę uprzednio ją naciągając.
Najważniejsze, że córka jest z siebie bardzo dumna.
W efekcie koronawirusa przybywa i mojego kolosa. Pochwalę się nim za niedługo.
Aha, i jeszcze - wróciła mi chęć na druty:

Chwilowo tylko tyle mogę pokazać, ale uwierzcie mi że jest tego zdecydowanie więcej ;)
Pozdrawiam

10 komentarzy:

  1. Super wyszedł Córce konik, A może by tak go wykrochmalić i naciągnąć? I tak wygląda fajnie. W podstawówce na zajęciach z techniki uczyli nas haftować ale od razu rzucili nas na szeroką wodę. Dostałam normalną kanwe 14ct i wzór zaśnieżonego kościółka i sama się dziwię że to zdołałam wyhaftować... Myślę że Córka z biegiem lat pójdzie w ślady Mamy i sama wróci do haftu. Pozdrawiam serdecznie 😀😗

    OdpowiedzUsuń
  2. Konik wyszedł ślicznie, gratulacje, wspólne zajęcia i próby to bardzo fajne chwile. Mój syn też kiedyś wyhaftował koguta na takim zestawie dla dzieci, włóczką grubą, dlatego pół-krzyżykiem i do dziś mnie zachwyca ta praca, jedyna i niepowtarzalna w jego wykonaniu tą techniką, bo pasjonuje go teraz rysowanie i grafika. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez tego wirusa dochodze do wniosku, że nauczenie dziecka czegokolwiek, to ciężka orka na ugorze :)A przecież z wykształcenia pedagogiem jestem, więc z założenia cos tam umieć powinnam.... Moja córka w zeszłym roku wyszyła z zapałem misia i miała plany na więcej, ale odkąd została posiadaczką laptopa i smartfona już na nic nie ma czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i nowa artystka jest konik przepiekny

    OdpowiedzUsuń
  5. Krásny kôň, dcéra je veľmi šikovná :-) gratulujem!
    Prajem pekný víkend,
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje pierwsze spotkanie z haftem to podstawówka i kanwa z nadrukiem - mimo, że od dziecka lubiłam wszelkie rękodzieło to z krzyżykami nie polubiliśmy się wtedy za bardzo :) Drugie podejście zrobiłam na studiach i się zakochałam w haftowaniu. I tak z mniejszymi i większymi przerwami ta miłość trwa od jakiś około 10 lat. Ale do kanwy z nadrukiem nic i nikt mnie nie przekona :D Przekaż córce, że konik śliczny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawo Iskierko:) Wiem, że uczenie dziecka xx jest trudne. Moja Wiki ( lat 7 prawie 8) od jakiegos czasu też chce sie nauczyć. Próbujemy co jakiś czas jak się jej przypomni. Idzie coraz lepiej, ale malutkimi kroczkami. Tłumaczę jej, że najpierw musi nauczyć sie robić same xx, ale Ona chciałaby od razu obrazek z gazetki:) Pokazałam jej tego posta, może zrozumie, że priorytet to równe xxx:) Buziaki dla Was:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaa, coś o tym wiem, jak ciężko swoje latorośle czegoś nauczyć.
    Ważne, że Młoda się nie zniechęciła i obrazek powstał. Dla Młodej gratulacje za efekt i wytrwałość.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak cieszy gdy dzieci podzielajaą naszą pasję. W moim otoczeniu też dużo osób haftowało więc jakoś tak naturalnie sama zaczęłam. Mam nawet swoją pierwszą pracę byłam w wieku Twojej córki. Teraz mój młodszy Nathan co jakiś czas ma ochotę na haft. Pierwszy raz haftował jak miał 5lat krzyzyki były za trudne więc robił szlaczki w pionie i poziomie ale na plastikowej kanwie. Teraz haftuje na zwykłej ale nie chce wzoru mówi że on ma w głowie swój projekt. Krzyżyki jednak dalej mu nie wychodzą robi kreseczki. Może kiedyś opanuje xxx

    OdpowiedzUsuń