Najpierw 1 maja świętowaliśmy 20 urodziny mojego syna:
Tort jabłkowo-herbatnikowy mojej roboty. A co, pochwalę się ;)
A 30 maja świętowaliśmy 50 urodziny mojego męża:
Tym razem chwalę się tortem, jaki mój mąż otrzymał w pracy, od szefa. Ja zrobiłam dla nas taki sam jak dla syna na urodziny - jabłkowo-herbatnikowy, ale zdjęć brak.
Świętowaliśmy tak typowo po holendersku, z balonami w oknie mieszkania i na balkonie.
Potem trochę remontowaliśmy...
Mąż chciał wykorzystać kilka dniu urlopu i fakt, że ma najstarszą (i najmłodszą) latorośl do pomocy i postanowił położyć nowe panele podłogowe:
Jak widać na załączonym obrazku wszyscy jak jeden mąż garną się do pomocy... Brakuje tylko mnie i syna, ale cóż... syn miał lekcje online a ja musiałam iść do pracy.
Ale skoro pomocników było wielu to i robota szybko poszła i po 1 dniu salon był gotowy, a meble ustawione na swoich miejscach:
Przez kilka następnych dni mój mąż wraz z pomocnikami układał panele w przedpokoju, kuchni i w wc. Przy okazji doczekałam się nowego wyposażenia ubikacji ;)
Potem przyszedł czas na ogród... Najpierw trzeba było "wyrównać teren":
A potem ustawić basen i napełnić go wodą:
Jak się pewnie domyślacie radość dziecka nie miała granic ;)
Poem przyszedł czas na świętowanie zdania "egzaminu" z pływania, czyli pierwszego "stopnia wtajemniczenia":
A to zdjęcie z Dukkie - basenową maskotką.
W domu czekały na moje dziecko małe niespodzianki - roczna prenumerata komiksu Kaczor Donald i tak długo skrywany, robiony po nocach i wreszcie skończony dywanik:
Córka była wniebowzięta i zaraz w niedzielę (egzamin był w sobotę) pochwaliła się obu babciom, chrzestnemu i swojej 4 letniej kuzynce przy okazji. Jak to dziecko ;)
Tak jeszcze w międzyczasie mąż miał diagnozowane serce. Miał robioną tzw. scyntygrafię serca. Jeśli ktoś nie wie co to jest odsyłam TUTAJ.
Generalnie musiał stawić się 2 razy w szpitalu na badaniu serca podczas relaksu i wysiłku. Wyszło mu lekkie niedokrwienie serca i potrzebna była koronarografia - TUTAJ
Koronarografia wykazała, że generalnie serce jest zdrowe, pracuje niemal idealnie, żyły z jednym malutkim wyjątkiem są idealnie drożne. Ten malutki wyjątek jest zdaniem osoby wykonującej badanie tak mały, że nie ma prawa powodować żadnych dolegliwości.
Więc nadal nie wiemy co go w piersiach ściska. Czekamy jeszcze na telefoniczną konsultację z kardiologiem, ale to dopiero 28 lipca.
Dzień po koronarografii był kolejnym dniem do świętowania - nasze najmłodsze dziecko kończyło 8 lat!
Był mały torcik:
No i oczywiście prezenty - same wymarzone - Lego Friends, książki o konikach i coś jeszcze...Coś, o czym moje dziecko ostatnio mówiło non stop:
Jak zobaczyła ten diamond painting to już nie potrafiła się zdecydować co robić najpierw - diamenciki czy lego...
Dziś muszę powiedzieć, że Lego ułożone jest w całości, natomiast diamenciki zaczęte i jeszcze nie skończone,
Ale teraz nie ma czasu na robienie diamencików. W piątkowy wieczór przyjechała do nas rodzina i tyle się dzieje, że na nic nie ma czasu...
Tak, wreszcie się doczekałam - przyjechała moja mama, jej siostra oraz mój brat z 4 letnią córką. Mamy teraz "full house" - 6 dorosłych osób i 2 dzieci. Dzieci jak to dzieci często-gęsto marudzą. Generalnie każda z dziewczyn nauczona jest bawić się sama, ale chętnie bawią się razem, kłócąc się przy tym i godząc. Kąpią się w basenie, jeżdżą na hulajnogach ewentualnie rowerach, chodzą na plac zabaw z osobą dorosłą, rysują...
Razem z moją mamą przyjechało (wreszcie!) moje krosno (jupiiii!). Niestety chwilowo przy opcji "full house" rozstawienie tego cuda jest nie możliwe. Ale to nic, ważne że już jest, moje i tylko moje ;)
Z racji przyjazdu gości trzeba było im zrobić jakieś miejsce do spania. Miejsce jest na strychu. Od lat ponad 10 strych jest zaadaptowany na dodatkową sypialnię. tylko co jakiś czas zmieniają się tam łóżka. Na początku były tam 2 dwuosobowe dmuchane materace, potem dwuosobowe łóżko, potem znów dmuchany materac...
Teraz od maja stoi tam jednoosobowe łóżko, już na stałe. Teraz do tego dołożyliśmy dmuchany, dwuosobowy materac i na strychu spokojnie śpią 3 osoby:
Znacie takie powiedzenie, że lepsze jest wrogiem dobrego? Pewnie tak. A mój mąż przekonał się o tym na własnej skórze...
Otóż na strych prowadzą schody z klapą. Tzn normalnie schody schowane są w suficie w korytarzu i wysuwają się dopiero po otwarciu klapy. Schody były kilkukrotnie przerabiane, przekręcane i teraz skrzypią, gdy się po nich chodzi. W niedzielę, zaraz po przyjeździe gości mój mąż chciał jeszcze coś tam poprawić przy tych schodach. Niestety cos poszło nie tak, mąż się poślizgnął na tych schodach i zahaczył podudziem o wystającą śrubę.
W efekcie tej naprawy spędziliśmy kolejne 2,5h na pogotowiu, a mąż jest bogatszy o 1 głęboką ranę, kilka zadrapań i 8 szwów...
Zdjęć Wam nie pokażę, bo są odrobinę drastyczne...
Tak się zastanawiam, czy może już czas na jakiś abonament szpitalny....
Na froncie robótkowym "zrobił się" kolejny dywanik. Tym razem dla czteroletniej Zosi, córki mojego brata. Moja córka pochwaliła się dywanikiem podczas rozmowy z Skype, a Zosia od razu powiedziała ze też taki chce...
Stwierdziłam, że zamiast kupować kolejną zabawkę w prezenice, zrobię dziecku dywanik.
Zaczęłam już jakiś czas temu, ale trochę opornie mi szło i nie zdążyłąm skończyć przed przyjazdem gości. Podarowałąm Zosi kolorowankę i pokazałam, że robi sie dywanik. Od tej pory Zosia codziennie pytała, czy dywanik już jest skonczony.
Z racji tego, że Zosia ma większy pokój niż moja Olivia od razu robiłąm dywanik z większej ilości oczek. Niestety w okolicach środy okazało się, że pomimo iż tak jak przy poprzednim dywaniku dołożyłam 1 kolor (różowy), to trzeba bedzie jeszcze coś dołożyć:
Postanowiłam zakupić kolor fioletowy i dziś dywanik wygląda tak:Jeszcze pozszywać i pochować nitki.
A potem dorobić jeszcze poduszki... Oczywiście na zamówienie, bo zarówno Olivia jak i Zosia stwierdziły, że sam dywanik to trochę za mało...
Tak więc Kakao SAL będzie się robił dopiero za miesiąc, a Widok z Okna gdzieś w okolicach października....
Tradycyjnie z braku czasu (goście) tudzież weny post pisany jest tydzień...
Do tego Blogger zmienił conieco i jeszcze trochę cięzko to ogarnąć.
Dziękuję za odwiedziny an moim blogu oraz za pozostawione komentarze. Wszystkim życzę udanych wakacji
Widzę ,że u Ciebie dużo się dzieje. Fajnie,że odwiedziła Cię rodzinka. My mieliśmy lecieć po 2let. przerwie do kraju ale restrykcje w Irlandii nie pozwalają nam na taki wyjazd. Dywaniki wyszły piękne. Widzę,że pogoda dopisuje. My mamy basen od początku czerwca ale ciągle pada albo jest zimno i tylko 1 raz dzieci mogły się pochlapać w płytkiej wodzie bo było za zimno na pełny basen. Pozdrawiam cieplutko i życzę zdrowia mężowi.
OdpowiedzUsuńO rany, ile się działo! Jedno jest pewne: na nudę nie było miejsca!;) Śliczne te dywaniki, nic dziwnego, że dziewczynki zachwycone.:)
OdpowiedzUsuń