Dziś nie będzie o hafcie.
Dlaczego? Ano bo nie samym haftem człowiek żyje... Szczególnie, gdy rozbudził w sobie zamiłowanie do robienia na drutach....
Jak wiecie, jakiś czas temu zapisałam się na kurs "Drutoterapii" u Iwony Eriksson. Zdążyłam się tu już pochwalić kilkoma swoimi udziergami więc nie będę się powtarzać.
Powiem tylko, ze od dawna już miałam ochotę wydziergać sweterek pod wdzięczną nazwą "Makowa Panienka", autorstwa właśnie Iwonki.
Zdjęcie zapożyczone z
TEJ strony.
Generalnie wolę dziergać coś, co zdecydowanie nie wymaga zszywania, bo mi to zszywanie osobiście nie wychodzi. Od miesiąca leży podusia do pozszywania... Jakoś nie mogę się do tego zabrać, bo się boję, że mi się boki na końcu "rozjadą"...
Makowa Panienka jest sweterkiem robionym w jednym kawałku - zaczyna się od dołu, potem dodaje się na rękawy, następnie wrabia się podkrój karczku dzieląc tym samym robótkę na dwie części które dzierga się metodą Magic Loop.
Brzmi skomplikowanie, prawda? No, ale cóż - sweterek bardzo mi się spodobał, włóczkę Paris Drops kupiłam jeszcze w czerwcu w promocji więc na co czekać?
No czekać musiałam, bo najpierw były "na tapecie" dwa kolorowe dywaniki dla dziewczynek, a potem okrągła podusia, która jak już wyżej pisałam wciąż czeka na zszycie...
Wreszcie po wakacjach, gdy już zainstalowałam krosno i kanwę na tym krośnie nagle okazało się, że nie mam co haftować tak poza krosnem. Owszem, jest wciąż aktywny SAL Kakaowy, ale to raptem 2-3 dni dłubania a moje ręce nie lubią próżnować...
Do tego dochodzi fakt, że krosno to jednak duże przedsięwzięcie i niestety nie może stać 24/7 na środku salonu... No i nie da się go wziąć np ze sobą do samochodu, gdy ma się 2h czekania w samochodzie na dziecko uczące się w polskiej szkole...
Wtedy właśnie zadecydowałam się ruszyć z tym projektem:
Zdjęcie nie oddaje koloru, ale robione było ja szybko w nocy.... To tylko ściągacz francuski i chyba 1-2 rzędy prawe.
Pierwsze 2h oczekiwania na córkę pod szkołą zaowocowały dość sporym kawałkiem:
I tu już kolor jest jak najbardziej prawidłowy - włóczka Drops Paris nr 10.
Potem poleciało już "z górki.
I tak niemal codziennie naprzemiennie dziergałam i haftowałam. Jak tylko mogłam i miałam 2-4h względnego spokoju, to siadałam do krosna. Jak wiedziałam, że mam mniej czasu niż godzinę - brałam się za druty:
Żeby ogarnąć dodawanie oczek na rękawy a potem pokazać to wszystko na zdjęciu musiałam złączyć ze sobą dwie żyłki. Na szczęście moje druty dają mi taką możliwość - druty nr 5, żyłka chyba ze 2m...
Nie wiem, czy coś przy tym dodawaniu oczek nie pokręciłam i nie mam pojęcia, czy ten sweterek wyjdzie taki ładny i foremny jak Iwonce. Jednak nie zrażam się - robię rękawy:
I wrabiam karczek:
W tym momencie uczę się robić metodą Magic Loop, która dotąd była dla mnie czarną magią. Rozumiem jednak ideę - robimy równocześnie dwa boki (osobno prawy przód a osobno lewy przód) z 2 osobnych nitek. W ten sposób jest szansa, ze nasza robótka będzie miała wszystkie elementy równe...
Dalej pojawia się problem, bo nie bardzo rozumiem opis wrabianego wzoru. No bo co to znaczy dla laika - przełożyć oczko z lewego druta an prawy z nitką narzuconą na drut...
Albo - przerobić oczko i nitkę na drucie na lewo...
Niby skąd ta nitka? Po co mi ona?
Na szczęście Iwonka wszystko mi wyjaśniła, pokazała filmik - znów jestem mądrzejsza :D
Lecę z tym wzorem i dwoma osobnymi bokami:
Tak to wygląda w tej chwili po rozłożeniu. Jeszcze kilka rzędów i będzie można zakańczać rękawy i pewnie znów będę miała z tym problem...
Na razie pilnie i skrupulatnie przerabiam wzór:
Tak to wygląda z bliska... I już wiem, że gdzieś zarobiłam błąd, ale nie bardzo wiem jak go teraz poprawić bez prucia tych 11 przerobionych rzędów...
Pocieszam się, ze ten wzór w błędem przyjdzie na ramiona i może nie będzie aż tak widoczny...
Pożyjemy zobaczymy.
W najgorszym wypadku całość da się łatwo spruć i zacząć od nowa.... Uczymy się na błędach ;)
Dziękuję Wam kochane za odwiedziny i za każde pozostawione tutaj słowo.
Hafty Agaty, Promyk - żeby jeszcze był na to czas...
Meri - ja właśnie miałam już tę wersję budżetową i powiem ci że się słabo sprawdza.... Mój salon też jest mały, dlatego właśnie lampkę mam na krośnie na stałe...
Renata - no i tu muszę cię rozczarować bo ja strasznie staroświecka jestem - uwielbiam haftować z papieru... Ja nawet audiobooków nie "czytam", bo lubię mieć książkę w łapce...
Eleila - z tą zazdrością to całkiem możliwe ;)
Dla mnie druty to nadal czarna magia 😜, zamierzam się i zamierzam, ale jakoś mi nie po drodze.
OdpowiedzUsuńTwój sweterek zapowiada się świetnie. Kolor cudowny. Mam nadzieję, że jednak nie będziesz musiała pruć.
Pozdrawiam serdecznie
Ostatnio wróciłam do drutów, żeby przypomnieć sobie jak to się robiło. Jestem pod wrażeniem Twojego sweterka, piękne równe oczka, tylko pozazdrościć :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSweterek fajnie się zapowiada, miłego dziergania :)
OdpowiedzUsuńNieźle Ci idzie. Całkiem sporo zrobiłaś. Fajnie, że przy okazji uczysz się czegoś nowego. Mam podobnie, wykorzystuję każdą chwilę :) Na przerwie w pracy idę do samochodu, słucham czegoś na YouTube i coś dłubię :) Inaczej nic bym nie zrobiła, bo czasu ciągle mi brakuje ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy projekt. Czekam na efekt końcowy.
OdpowiedzUsuń