Zdecydowanie mam dość remontów. Niestety w naszym domu wciąż jest coś do zrobienia...
Jak już wspomniałam w poprzednim poście zaczęliśmy remont łazienki... No ok, wymianę prysznica....
Prysznic, jak przysnic niby nic takiego, a mamy z nim problem od początku zamieszkania w tym domu. Najpierw była zasłona prysznicowa i gołe kafelki, potem kabina prysznicowa bez brodzika, w koncu udało nam się kupić dość fajną nawet używaną kompletną zamkniętą kabinę prysznicową z bajerami typu światło, radio, deszczownica, dysze masujące i co najważniejsze - głęboki brodzik. Najważniejse w sensie dla mojego męża, mnie to akurat nie bawiło.
Kabina wytrzymała 4 lata, Zepsuł się mieszalnik wody czy jak się to tam nazywa. Mój mąż postanowił kupić nową kabinę. Oczywiscie uparł się, że ma być podobny - z bajerami i koniecznie głębokim brodzikiem. Na nic zdały się moje tłumaczenia, prośby i groźby. Kabina prysznicowa została wybrana, zakupiona, dostarczona i zamontowana.
Jeśli kogoś interesuje model to TUTAJ można go obejrzeć. Mogę powiedzieć jedno - nie polecam. Plastik-fantastik. Ładny wygląd i nic pozatym. Niewygodna w użytkowaniu. Mało miejsca do kąpieli dla 1 (słownie - jednej) dorosłej osoby, półka do siedzenia niewygodna, zbyt mało półek jak na 4 osoby. Konserwacja i czyszczenie - koszmar.
To by było na tyle. Używana 2 lata i szybko zmieniona na inną.
I tu dochodzimy do sedna sprawy i do tytułowego armageddonu...
Tym razem mój szanowny małzonek postanowił kupić kabinę bez brodzika (nareszcie!), taką, którą w 100% da się zamontować bezpośrednio na podłodze, plus panel prysznicowy "z bajerami" typu deszczownica, wodospad, dysze masujące, słuchawka.
Poparłam jego decyzję, wspólnie z synem wybraliśmy odpowiedni model kabiny oraz panelu.
I zaczęła się zabawa. Kabina piękna, szklana, błyszcząca chromem, nowiuśka... ale co z tego jak podłoga krzywa i nijak się tego dopasować nie da. Panowie spędzili niemal całą sobotę na montarzu tej kabiny. Gdy już ścianki dopasowali, drzwi przesuwne powiesili zaczęła się jazda z powieszeniem panelu. Drobnostka - wywiercić 4 dziurki pod 2 haki, przykręcić przyącza wody, powiesić panel i można się kąpać. O święta naiwności!!
W momencie gdy już panel wisiał nadszedł moment na odkręcenie głównego zaworu wody. I tu mojego męża czekała spora niespodzianka - ze ściany nagle zaczęła lecieć gorąca woda!
Okazało się, że mąż nie popatrzył i nie pomyślał i przewiercił rurę z ciepłą wodą... Idealne dwie małe dziurki.... Trzeba było wykuć dziurę w ścianie, żeby dostać się do tej rury... Trzeba wezwać fachowca, ale to sobota wieczór... Gorzej jak w PRL - na infolinii poinformowano nas, że niestety wszyscy są na awariach i że nie ma wolnych pracowników. Byliśmy bez wody aż do niedzielnego popołudnia, gdy wreszcze mąż wpadł na pomysł, jak na krótko zabezpieczyć cieknącą rurę kawałkiem gumowego węża.
Na wymianę rury przyszło nam czekać jakiś czas. Ale prysznic brać trzeba więc mój szanowny małzonek postanowił ustawić tę kabinę już na stałe, posilikonować żeby nie ciekło, bo jak już pisałąm wyżej niestety nasza podłoga jest zwichrowana i jak w jednym miejscu kabina dotyka podłogi idealnie to w drugim powstaje szpara i odwrotnie.
Czwartek 13 maja - w Holandii święto Wniebowstąpienia, czyli dzień wolny od pracy. Godziny poranne, mąż z synem męczą się w łazience, ja obok w sypialni segreguję pranie i nagle słyszę coś jakby rozsypał ktoś milion śrubek, a do tego słowa męża, których niestety wam tu nie przytoczę... W sekundzie dotało do mnie co się stało.
Jedna ze szklanych ścianek rozsypała się w drobny maczek. Miliony kawałeczków, a oni dwaj (syn i mąż) stali w tym deszczu szkła bez ruchu...
Dzień wolny, sklepy otwarte w ograniczonym zakresie, dział klienta nie odbiera telefonów, a my nie wiemy co robić...
Dzień póżniej udaje się synowi (tylko on jeden w tym momencie perfect mówi po holendersku) dodzwonić do biura obsługi klienta by zapytać co mamy/możemy zrobić. Niestety szyba prawdopodobnie pękła z naszej winy, więc gwarancja nie wchodzi w grę, ale zaproponowano nam zakup drugiej kabiny za połowę ceny.
Nie mieliśmy innego wyjścia...
Tydzien póżniej kabian byla postawiona, panel powieszony, a spod niego wyzierala dziura w ścianie z widokiem na rury połączone kawałkiem gumowego węża. Aż żal, że nie mam żadnych zdjęć...
Tak spędziliśmy 3 tygodnie, przeżyliśmy najazd gości z Polski...
Wczoraj przyszedł długo oczekiwany fachowiec i zgrabnie połączył te dwa kawałki rury pięknym łącznikiem. Dziura w ścianie straszy nadal, czeka na zamurowanie i nabiera mocy urzędowej...
Hafty? Druty? Niemal nie było czasu i nerwów więc prawie wszystko stoi w miejscu...
Bardzo Wam dziękuję za odwiedziny i komentarze. Przepraszam też za ten kompletnie nierobótkowy post, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Ledwo skończyłam urlop już wpadłam w rytm pracy, remontów gości.
Ale przynajmniej jest o czym pisać ;)
Pozdrawiam serdecznie
Współczuję, remonty to jak loteria, nigdy nie wiesz, co znajdziesz lub co się wydarzy... Mam nadzieję, że uda się wam wszystko dobrze załatwić i załatać i będziesz niedługo się cieszyć skończoną łazienką! :)
OdpowiedzUsuńO rany, ale miałaś polkę. :) Współczuję.
OdpowiedzUsuńO mamusiu! Masakra, mam nadzieje, ze niedlugo wszystko sie skonczy i dziura w scianie zniknie :)
OdpowiedzUsuńMoi rodzice mieli wlasnie remont kapitalny mieszkania, 2 pokoje, przedpokoj, kuchnia i balkon, tylko lazienka zostala, bo zrobiona dobrze kilka lat temu. 6 miesiecy to trwalo, jeszcze ostatnie kartony rozpakowywuja....
Trzymaj sie! Przynajmniej pogoda sie ostatnio poprawila w NL :)
O rany ale przeboje. Czasami tak jest ze jak się wali to wszystko. Nam parę dni temu bojler rozsadziło od góry. A że dodatkowo auto w naprawie nie ma jak jechać po nowy więc wstawiam stos garów i wodę grzeje.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu w wynajmowanym M mieliśmy kabinę z wysokim brodizkiem ale to nie dla mnie ja wolę wannę. Fakt więcej wody potrzeba, ale ten relaks kiedy wszystkie kości mi się wygrzeją jest cenny🤣 W budowanym domu mamy mieć w jednej łazience(na górze bo bliżej do łóżka) wannę a na dole prysznic. Zobaczymy z czego więcej będziemy korzystać. Pozdrawiam 😀
Ludu ale miałaś przeboje... Ale zapewniam, że po latach jeszcze będziesz się z tego śmiała :)) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń