niedziela, 20 marca 2022

"Drutowy" projekt własny

Powoli dopieszczam swój dom "wyrobami własnymi" - jak to określił mój mąż. Na ścianach wiszą (niektóre) moje hafty, w pokoju córki na podłodze króluje tęczowy dywan zrobiony na drutach, w kuchennej szufladzie chowają się podkładki pod gorące garnki, używane czasem jako łapki. Swoją drogą są w tym świetne i już wiem, że powstanie ich jeszcze kilka, w innych kombinacjach kolorystycznych.

Do kuchni przeznaczone są też wspomniane parę postów temu haftowane filiżanki, które wciąż jeszcze się robią. W zasadzie są już wyhaftowane, trzeba tylko obszyć materiał, a do tego potrzebuję maszyny do szycia i kilku spokojnych godzin. Krawcowa ze mnie żadna, więc nawet na zwykłe obszycie materiału potrzebuję niczym nie zakłóconego czasu...

Rok temu zrobiliśmy remont sypialni. Było usuwanie ścianki wnękowej, malowanie sufitu, tapetowanie ścian i kładzenie paneli. Miały być jeszcze listwy styropianowe na sufit i listwy przypodłogowe, ale zabrakło czasu i funduszy. Tzn. fundusze zostały przekierowane na inne "rewiry". No, ale doczekałam się listew i jednych i drugich. Przy okazji nawet pojawiła się mała biblioteczka. Czyli można powiedzieć, że sypialnie skończona.

Zachciało mi się ją udekorować jakimiś własnoręcznie zrobionym pracami, bo akurat tam, nie mam jeszcze nic "swojego". Wprawdzie w przyszłości planuję tam powiesić mój Widok z Okna, ale to jeszcze potrwa.

Wymyśliłam więc, że wydziergam sobie na drutach dywaniki. Koniecznie soczyście czerwone i koniecznie w serduszka. 

Czerwone, bo jedna ze ścian (za zagłówkiem łóżka) ma taki właśnie kolor, a serduszka? No cóż, w końcu to jednak sypialnia małżeńska. Serduszka jak najbardziej w temacie ;)

Przekopałam się przez czeluści internetu. Serduszka wszędzie. Wszędzie jednak na szydełku. W końcu na Pinterest znalazłam coś na druty:

To było to. Tzn ten wzór. Bo przecież nie chciałam kocyka a dywanik. Pinterest przekierował mnie na stronę. Przeraziłam się, bo opis był po angielsku, a ja niestety nie znam anglojęzycznych oznaczeń hafciarskich. Na szczęście kiedyś trafiłam na tłumaczenie "z angielskiego na nasze" i dzięki temu jakoś wzór rozgryzłam.
Własnoręcznie narysowany projekt (tylko się nie śmiać!) wygląda tak:
Cóż, nie każdy jest projektantem...
Projekt jak widać mocno roboczy i wybitnie poglądowy. Brakuje na nim jeszcze jednego rzędu, ale to wynik lenistwa/braku czasu (niepotrzebne skreślić).
Opis za to jest bardziej "profesjonalny":
Rządek po rządku rozpisane jak trzeba. Niestety z braku czasu/lenistwa/pośpiechu rozpisany jest tylko jedna sekwencja serduszek. Drugą zrobiłam czytając schemat tak, żeby serduszka wychodziły na przemian, odwrotnie do tych już zrobionych.
Dobra, wiem że piszę odrobinę chaotycznie, ale mam nadzieję, że rozumiecie (przynajmniej trochę) o co mi chodzi...
Wracając do schematu to postanowiłam robić nawet próbkę, żeby wiedzieć czy dobrze policzyłam oczka i rzędy. Czy to co rozpisane na kartce faktycznie da mi serduszko.
I dało:
Niewiele widać w tym świetle, ale tam faktycznie jest serduszko...
Dywanik jest już na ukończeniu, wkrótce powstanie drugi.
I wtedy się wam pochwalę. Obiecuję.

Dziękuję za Wasze odwiedziny na moim skromnym blogu. I za wszystkie pozostawione komentarze.
elakochan - na szczęście na nie musiałam tego rowerka kupować, a jedynie wynająć. Ale przyznam, że cena wypożyczenia na godzinę też jest "odpowiednia" ;)
Promyk - rower bomba, szczególnie dla rodzinki. Za pomponiki też sama się podziwiam ;)
Małgorzata Zoltek, Poplątana - dziękuję bardzo







3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń