środa, 20 stycznia 2016

Pamiątka ślubna skończona

Pamiętacie moje zmagania ze ślubną pamiątką dla mojego brata? Ostatnio pokazywałam ją w TYM poście i wtedy wyglądała tak:
Po kilku dniach te dwie postacie wreszcie pokazały twarze:
Wciąż brakowało mi jednego koloru więc zaczęłam eksperymenty z datą:
Niestety nie byłam zadowolona z efektu i szukałam innego rozwiązania - innego alfabetu, innych cyfr oraz innego koloru. Generalnie przestałam się już wtedy spieszyć, bo wiedziałam że się niestety nie wyrobię. Było już za późno posyłać nieoprawiony do Polski, bo ramiarz i tak by go nie zdążył oprawić. Gdybym go jednak zrobiła i oprawiła w gotową kupną ramkę to i tak nie miał mi go kto zawieźć do PL... Ostatni możliwy "kurier" czyli znajomy znajomego wyjeżdżał do Polski w niedzielę 20 grudnia, a ja skończyłam haftować dokładnie dzień później - 21 grudnia, dokładnie w dniu urodzin mojego brata...
Po postawieniu ostatniego krzyżyka zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam metryczkę do prania...
Gdy ją wyjęłam z pralki ze wszystkim praniem przeżyłam horror - pamiątka była różowa.... :(
Chciało mi się płakać - wszystkie białe, szare i żółte kolory przestały istnieć, wszystko było idealnie brudno różowe... Przejrzałam pranie - wśród ubrań nie było nic, co mogło by zafarbować, za to kilka sztuk odzieży także lekko zmieniło zabarwienie... Włączyłam pralkę raz jeszcze. Nie pomogło. Wkurzyłam się i do następnego prania wsypałam cała torebkę sody oczyszczonej.... Wybielało, ale nie na tyle, żebym była zadowolona, więc kanwa zaliczyła kolejne pranie w sodzie oczyszczonej. Było mi już wszystko jedno czy kanwa się wybieli czy rozejdzie w drobne nitki....
Na szczęście paskudny brudno różowy kolor zszedł całkowicie bez szkody dla materiału i muliny. Ochłonęłam i wyprasowałam:
Po zmaganiach z praniem i wybielaniem tak sie zastanawiam, czy mogła zafarbować jedna z użytych mulin, np fioletowa? Zawsze piorę swoje robótki w pralce, niemal zawsze w 60 stopniach. Nigdy nie miałam takiego problemu. Tę wyprałam w 30 stopniach i taka wtopa :(
Dobrze, że tak się to skończyło...
Teraz mam dylemat czy zapakować w bąbelkową kopertę i wysłać mamie do Polski, żeby go dała do ramiarza, a potem w naszym imieniu wręczyła młodym - będę miała wtedy fachowo oprawione - czy może w tubylczych sklepach szukać czegoś pasującego i zawieźć dopiero w maju/czerwcu przy okazji chrzcin...
Sama nie wiem.... 

Dziękuję za wszystkie komentarze pozostawione pod poprzednim postem. 
Pozdrawiam

18 komentarzy:

  1. Można powiedzieć, że haft już ma swoją historię ..;) Mimo przygód wyszedł bardzo ładnie :) Może to faktycznie któraś z mulinek zafarbowała? Choć ja do tej pory nie miałam takiego przypadku...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawsze piorę ręcznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haft jest piękny! Ale miałaś z nim historię... ja piorę ręcznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia jak z horroru...dobrze, że wszystko udało się doprowadzić do właściwego stanu, bo haft piękny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna historia :> Ja w pewnym momencie kanwy polewałam wybielaczem - kanwę wybieliło, nici nie ruszyło, ale lęk był :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko, aż mnie dreszcze przeszły! Taka piękna pamiątka... Dobrze, że uratowałaś.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy raz słyszę,żeby hafty prać w pralce.Zawsze mnie uczono,żeby prać ręcznie i prasować na lewą stronę.Ale haft wyszedł bardzo ładny:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. o jeju, jeju, ale nerwy :) dobrze ze wszystko pomyslnie sie skonczylo :)
    piekny haft :)
    ja bym chyba postawila na profesjonalna oprawe :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uff dobrze ze sie udalo uratowac! Pamiatka jest cudowna i ja bym postawila na profesjonalnego ramiarza. I ja tez piore w pralce no chyba ze mam malo czasu to w lapkach. Na szczescie jeszcze nigdy mi nic nie zafarbowalo... Naprawde horror przezylas. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna praca, dobrze, że wszystko się skończyło szczęśliwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale pech! Tak to jest, jak się człowiek cieszy, to się diabeł spieszy ;) Ważne, że metryczka ocalona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uppps miało być odwrotnie :D jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy :D

      Usuń
  12. Oj to miałaś przejścia. Myślę,że profesjonalny ramiarz będzie najlepszy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pamiątka ma już swoją historię, jednak najważniejsze, że nic nie zostało uszkodzone, bo to piękna praca.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uff dobrze że udało się pamiątkę uratować bo wygląda pięknie. Ja bym wysłała do PL niech może fachowiec oprawi bo warty obraz jest tego. Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojej skąd ja to znam, ostatnio haftowałam metryczkę, wyprałam tak jak zawsze i co jak ją wyciągnęłam przeżyłam horror, część nitek zrobiła się różowa a była przecież niebieska! Nie wiem jak to możliwe, że część muliny była niebieska, a część zafarbowana na niebiesko nitka różowa.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pomimo przejść się nie załamałaś i bardzo dobrze bo haft prezentuje się naprawdę przepięknie! Ja swoje hafty piorę w misce z gorącą wodą i płynem do płukania, bo boję się właśnie takich niespodzianek z pralki:/ Brud ładnie schodzi, a ja przynajmniej zawału nie dostaję :)

    OdpowiedzUsuń