Zwolniłam tempo. Zdecydowanie mniej robię, a za to więcej odpoczywam.
Mniej haftuję, więcej czasu spędzam w pozycji horyzontalnej, czyli leniuchując w łóżku.
Jestem już zmęczona tym gipsem, chodzeniem z berłami i siedzeniem na tyłku.
Nie powiem, fajnie tak jak mnie obsługują, podają kawusię i obiadki, sprzątają i robią zakupy, ale mam już dość. Im bliżej poniedziałku tym gorzej. I nie wiem czy to tylko zmęczenie czy stres - co będzie dalej.
Dlatego od kilku dni jak tylko moje dzieci wyjadą o 8:30 do szkoły to ja wracam z powrotem do sypialni na jakieś 1,5 godziny.
Takie leżenie ma swoje plusy - przestało mnie boleć siedzenie :D
Nie da się jednak przeleżeć/przespać całego dnia. Kiedyś w końcu trzeba wstać, ubrać się, zjeść i zacząć coś robić....
Tydzień tamu okazywałam wam "mały" przerywnik pomiędzy HAED-ami. Miałam nadzieję, że go do niedzieli skończę, ale...
Zachciało mi się czegoś zupełnie innego, całkiem odmiennego od haftu...
Jakieś 4 lata temu zapisałam się na Drutoterapii na kurs robienia na drutach. Od tamtej pory co kilka dni dostawałam maila z opisem i linkiem do kanały You Tube, na którym Iwona pokazywała co i jak z tymi drutami. Moja mama nawet przywiozła z Polski druty i kłębek włóczki...
Niestety z braku czasu wtedy "przerobiłam" jedynie dwie lekcje i na tym się skończyło. Maile lądowały w specjalnym folderze na mojej poczcie, a ja miałam nadzieję, że KIEDYŚ w końcu przypomnę sobie jak sie robi na drutach.
Bo ja taka całkiem niemota w tym temacie to nie jestem - prawe i lewe to wiem jak się przerabia, umiem zrobić ściągacz a w szkole podstawowej robiłam nawet skarpetki na 5 drutach...
Potem jednak wciągnęły mnie krzyżyki i o drutach zapomniałam.
Teraz jednak oglądam na blogach/fb jak niektóre z Was pięknie dziergają. Widziałam piękne chusty na drutach i zapragnęłam też taką mieć...
Ale od narzucenia oczek do końca chusty jeszcze droga daleka. Postanowiłam w ramach wolnego czasu spróbować "coś" wydziergać.
I tak pierwsze koty za płoty. Narzuciłam oczka przerobiłam kilka rzędów:
Oczywiście nie obeszło się bez prucia, bo ciągle coś mi nie pasowało... a to nitka się nierówno naciągała, a to błąd zrobiłam, a to jakieś kulfony zamiast oczka.... Masakra. Powyższa próbka jest chyba po 5 czy 6 pruciach i to całości...
Postanowiłam się nie zrażać i robić dalej. Pierwszy wzór - ryż:
Też do końca zadowolona nie byłam, ale przerobiłam ze 20 rzędów i włączyłam kolejną lekcję. A tam pierwszy ażur - przerabiania po dwa oczka razem....
Tu już była kompletna klapa bo co chwila okazywało się ze coś jest nie tak...
Miałam dwie możliwości - albo ja się nie nadaję, albo z tą włóczką coś nie tak... Oczywiście najłatwiej byłoby zwalić wszystko na włóczkę - że stara, że "przerobiona" i tak dalej
Nie chciałam sie poddawać i dlatego wpadłam na pomysł, aby zmienić włóczkę.
Różowe coś niewiadomego pochodzenia zamieniłam na coś takiego:
Wiem, wiem - akryl. Ale nie będę kupować 100% wełny tylko po to żeby zobaczyć czy w ogóle coś będzie mi wychodzić, czy lepiej druty nadal używać do drapania się pod gipsem....
Pierwsze efekty były zdecydowanie lepsze, choć oczka też nie były perfekcyjne i całkowicie równe:
Nie wiem jak moją pracę widzą profesjonalistki, ale moim zdaniem ta próbka jest zdecydowanie lepsza niż ta w kolorze różowym...
Ryżu też próbowałam:
I też nie obyło się bez prucia... Jednak tą włóczką zdecydowanie łatwiej mi się dziergało i dlatego nie odpuszczałam.
Ażur też wyszedł zdecydowanie lepiej niż różową włóczką:
Niestety musicie mi wierzyć na słowo, bo zdjęcia różowego ażuru nie zrobiłam...
Dziś ćwiczyłam zakańczanie robótki:
Tak wygląda mój mały próbnik podstaw dziergania na drutach :D
Ja jestem z siebie mega zadowolona Teraz niech się wypowiedzą zawodowe "dziergaczki" :D
Oczywiście to nie wszystko. Chcę dalej ćwiczyć, bo naprawdę mam ochotę sama sobie wydziergać pewną chustę/szal ;)
Haft pokażę Wam w następnym poście - może wtedy będzie już ukończony.
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Katarzyna - haft w sumie duży nie jest, ale trochę kombinowany.
Magdalena Betlej - tak, to coś w tym stylu ;)
Ewa Staniec-Januszek - widzę ze doskonale mnie rozumiesz :)
Dorota - nóżka czasem boli, skóra pod gipsem strasznie swędzi a gips powoli drażni...
Anek73 - ale robisz to co lubisz i chyba przynosi to wymierne efekty... a do haftów wrócisz, jak się "odpudełkujesz" ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Ja dziergaczką nie jestem, więc tym bardziej doceniam, że się zawzięłaś i spróbowałaś i chcesz ćwiczyć, więc za chwilę sama będziesz tworzyć włóczkowe cuda! Podziwiam determinację i chęć poznawania nowych rzeczy! Praktyka czyni mistrza we wszystkim!
OdpowiedzUsuńNigdy prace na drutach mi nie szły, dlatego jestem pełna podziwu, że się nie poddałaś po kilku pruciach i ćwiczysz dalej :) Pewnie za chwilę przepadniesz w świecie włóczek ;)
OdpowiedzUsuńNo, no, no :) Fajnie, że się zmobilizowałaś i złapałaś za druty. Ja o tym pojęcia nie mam, ale podziwiam, podziwiam :)
OdpowiedzUsuńWypoczywaj jak najwięcej :)
I bardzo dobrze i bardzo ładnie! Super jest! Równe oczka to są tylko z maszyny!
OdpowiedzUsuńKocham ażury, choć drutów nie miałam w rękach z 10 lat.
Ćwicz, trenuj i twórz! Druty to sama przyjemność!
Pozdrawiam upalnie
No i świetny ten Twój przerywnik! idzie Ci całkiem fajnie (ja się nie znam, na drutach nie umiem :) ). Trzymam kciuki by chusta wymarzona powstała i to szybko:) Dla mnie bomba, twórz nadal! pięknie! pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńMówisz, że bycie królową Ci nie leży ;-)
OdpowiedzUsuńA tak serio, to współczuję. Nie doświadczyłam jeszcze gipsu, ale mogę sobie wyobrazić jak męczące i ograniczające to jest. Dlatego dobrze, że coś robisz kochana. Działaj tak dalej. Dobrze Ci idzie z drutami :)