sobota, 8 września 2018

Były sobie jeansy...

Cztery miesiące temu zaczęłam pisać posta:
"Jakoś tak dziwnie ostatnio czas mi się skurczył, kwiecień przeminął nawet nie wiem kiedy. Pięknej pogody było raptem kilka dni, a reszta to deszcze, pluchy i wietrzyska jakby w listopadzie. I niby skończyłam chustę, niby dłubię te Malwy i do tego w dwa dni zrealizowałam całkowicie inny handmaedowy projekt, ale wciąż mi się wydaje że czas ucieka a ja nie nadążam..."
I tak sobie ten post "wisiał" jako post roboczy.
Zdążyłam skończyć Malwy, wyjechać na wakacji i z nich wrócić, zacząć nowy projekt (i go skończyć), w końcu zdążyłam zacząć realizować moje plany osobiste a do posta jakoś nie umiałam wrócić.
Dziś postanowiłam się zmobilizować i pokazać Wam, co takiego ciekawego zrobiłam.
Jak w tytule - były sobie jeansy. I to nie jedne, a kilka par. Znoszonych, przetartych, dziurawych lub za małych.

Zbierałam je namiętnie jakiś czas z myślą, żeby coś z nich KIEDYŚ uszyć. Parę lat temu udało mi się z jednej pary jeansowych rybaczków uszyć małą torebkę, którą chwaliłam się TUTAJ.
W kwietniu stwierdziłam, że właśnie nadeszło to KIEDYŚ.
Miałam pilną potrzebę uszycia poszewek na poduszki. Jakiś czas temu kupiłam sobie 6 poduszek w fajnych kolorowych poszewkach w białe grochy - dwie pomarańczowe, dwie zielone i dwie różowe.
Tu na zdjęciu jedną z poduszek "pilnuje" nasz najstarszy piesek:

Niestety z biegiem czasu i pod wpływem intensywności prania owe poszewki zaczęły "rozłazić się" w szwach. Coraz gorzej to wyglądało i stwierdziłam, że trzeba coś z tym zrobić.
Okazało sie jednak, że najpierw muszę uszyć nowe poszewki na wypełnienie, bo to co do tej pory tam było też już wyglądało tragicznie.
Po paru dniach/tygodniach walki z maszyną, nićmi i materiałem miałam gotowe 4 poszewki:
Każda z nich jest inna - uszyta z innej pary spodni. Czasem nawet z kilku par, tak jak ta:
i ta:
Poduszki szyte były, jakby to ująć - "na pałę", czyli bez żadnego wykroju. Tu ucięłam, tam przyszyłam, tu skróciłam i jakoś poszło. Niestety muszę się przyznać, że poległam na guzikach...
Gdy w maju na urodziny syna przyjechała moja mama to nie tylko przywiozła mi swoje latami zbierane guziki, ale też pomogła mi zrobić dziurki na wybrane guziki.
Tak moje poduszki prezentują się "z drugiej" strony:
Nie twierdzę, że są idealne. Ale to nie ważne. Ważne, że są własnoręcznie uszyte. No dobra, z małą pomocą mamy ;)
Reszta jeansu (a mam go dużo) musi poczekać na inne czasy. Mam jeszcze dużo planów co do tego materiału, ale niestety brak mi czasu na jego realizację i dlatego znowu moje plany muszę odłożyć do kolejnego KIEDYŚ...

Dziękuję Wam wszystkim za Wasze komentarze
Karolina - może i u ciebie nadejdzie w końcu to magiczne KIEDYŚ ;)
Anula - może i wyglądałyby lepiej, ale nie lubię ciemnej kanwy. Mam awersję po 1 hafcie....
Agula Aga, Anek73 - no właśnie, ja też bardzo sie zdziwiłam. Byłam w 100% pewna, że co najmniej dwa z nich są jednakowej wielkości...
No chyba że ja coś pomieszałam podczas haftowania i gdzieś dodałam kilka rzędów...
Właśnie sprawdziłam na stronie Coricamo - wzór graficzny zarówno Irysów i Malw ma taki sam rozmiar - 150x400. Więc albo ja się machnęłam, albo co nie tak jest ze wzorem który posiadam...

Pozdrawiam serdecznie

9 komentarzy:

  1. Świetne wykorzystanie tych jeansów :) dostały drugie życie i mogę cieszyć Oko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny pomysł na wykorzystanie starych jeansów! Poduchy wyglądają świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Własnoręcznie wykonane rzeczy cieszą o wiele bardziej niż te kupione. Jak najbardziej popieram takie powtórne wykorzystanie materiałów. Fajne te poduchy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy pomysł na wykorzystanie starych jeansów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Recykling jak się patrzy! I na dodatek powstały super poduszki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie wykorzystałaś spodnie. Ja dalej boję się maszyny.

    OdpowiedzUsuń