Jak nakazuje polska odwieczna przedświąteczna tradycja, każda szanująca się Pani Domu powinna dokładnie ogarnąć swoją chałupę i nagotować żarcia jak dla kampanii wojska...
U mnie z tym różnie bywa, bo nigdy nie lubiłam świątecznych porządków. Że o gotowaniu już nie wspomnę. No ale ma się w końcu tę rodzinę, ten dom czy mieszkanie i choć trochę należało by ogarnąć.
Tym bardziej, że posypały mi się szuflady w kuchni...
Moja kuchnia przeszła już kilka metamorfoz. Najpierw pod oknem był stół:
Stół okazał się nie funkcjonalny, więc pare lat temu zamieniliśmy go na "komodę" z szufladami:Komoda szafką kuchenną nie była i dlatego z biegiem czasu i pod wpływem produktów tudzież patelni prowadnice szuflad zaczęły się psuć.
Szkoda mi było jednak wyrzucać tak pojemną komodę i dlatego przy zmianie pieca gazowego na indukcję szafka zyskała nowe prowadnice i nowy, dodatkowy blat:
Ta butelka to do podlewania kwiatków... mąż tak wymyślił...
Po kilku miesiącach prowadnice znów się wyrobiły i znów trzeba było wymieniać na nowe. Te nowe wytrzymały dosłownie miesiąc. Ja już też nie wytrzymałam i zarządziłam remont kuchni...
Przed prawie miesiąc dzień w dzień przeszukiwałam internet w poszukiwaniu w miarę tanich i ładnych szafek kuchennych. Te co były tanie, były ohydne, te co były ładne były horrendalnie drogie... Błędne koło.
W końcu wpadłam na pomysł by zajrzeć do IKEA. Najpierw online. Wszystko ładnie pięknie, ale jak już wybrałam szafki to się okazało, ze brakuje mi DOSŁOWNIE 2cm...
W końcu wybraliśmy się do IKEA osobiście i okazało się, ze to też nie był dobry plan. Tam w większości pokazane były całe zestawy kuchenne, a my szukaliśmy luźnych szafek.
Nabrałam jednak katalogów do domu i po ich przejrzeniu doszłam do wniosku, że przecież "Polak potrafi" zrobić coś z niczego. Skoro nie ma szafek takich jak potrzebujemy z JEDNEGO kompletu, to my sobie zrobimy puzzle i poskładamy 1 kuchnię z 2 lub 3 kompletów.
Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy. Zamówiliśmy w IKEA 3 szafki, a w innym sklepie 1 szafkę. Po przywiezieniu wszystkiego do domu zaczęła się zabawa. Panowie (mąż i syn) składali 3 szafki "do kupy" w przedziale czasowym od 18.00 do 24.00. Oczywiście z godnie z dołączoną instrukcją i z przerywnikami których nie będę tu publikować...
Ja w tym czasie walczyłam z ze ścianami i podłogą, która po odsunięciu szafek przedstawiała się zdecydowanie paskudnie:
Przy okazji okazało się, że mąż w maju kładąc panele położył je tylko do szafek. A pod szafkami - masakra. Ale opanowałam i dzień póżniej kuchnia prezentowała się tak:Oczywiście jak widać nie wszystko jest jeszcze gotowe. Brakuje uchwytów i listwy z przodu, ale to już drobiazgi.
Mąż zdążył jeszcze przerobić to podwyższenie parapetu i zakryć dziurę za szafką. Tak wygląda dziś:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz