Włóczki mi zostało z tego co robiłam dla mamy, bo zawsze kupuję jej więcej niż jest to przewidziane w schemacie.
Wystarczyły dwa wieczory i tadam:
Otulacz gotowy. Tym razem robiłam ściśle wg "przepisu". No może z jednym wyjątkiem - golf jest krótszy niż ten oryginalny, ale zdecydowanie dłuższy niż ten, robiony dla mamy.Jako że w Niderlandach zapowiadano (w końcu) ekstremalne warunki pogodowe, czyli śnieg i mróz do -10 w nocy postanowiłam zrobić też otulacz dla córki.
Poszperałam w swoich pudłach z resztkami i znalazłam kilka kłębuszków włóczki, która pozostała mi z poncza, które rok temu powstało dla teściowej.
Mięciusia wełenka Big Merino z Dropsa:
Oczywiście musiałam dopasować ilość oczek żeby wyszedł otulacz na dziecięcą szyjkę. Wyszło dobrze, córka zadowolona.
Szpanujemy obie w naszych otulaczach, choć mało fotogeniczne jesteśmy:
Tzn szpanowałyśmy, dopóki temperatura na zewnątrz oscylowała w granicach od -6 do +1. Niestety zima nam się skończyła...
Tzn szpanowałyśmy, dopóki temperatura na zewnątrz oscylowała w granicach od -6 do +1. Niestety zima nam się skończyła...
Teraz mamy +15 i otulacze powędrowały do pudła...
Dziękuję za wszelkie odwiedziny i Wasze komentarze.
Hafty Agaty - dziękuję, naprawdę wzór jest super. Najgorzej było przy połączeniu dwóch niemal identycznych kolorów.
Pozdrawiam
Ponoć zima ma jeszcze wrócić otulacze mogą się przydać, zrobione perfekcyjnie i świetnie w nich wyglądacie :)
OdpowiedzUsuńNo, otulacze pierwsza klasa! Jak to mało fotogeniczne? Zbyteczna skromność, wierz mi!:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne otulacze. Ślicznie wyszły. Zimy u Was już nie ma, ale przydadzą się za rok. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFajne-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSUper wyszło :)
OdpowiedzUsuń