Pamiętacie jak kiedyś na tym blogu pokazywałam obrazy haftowane koralikami? Trochę czasu już upłynęło od momentu, jak chwaliłam się ostatnim wykoralikowanym obrazkiem (TUTAJ).
Od tego czasu nic nowego nie powstało, chociaż w szufladzie coś by się jeszcze znalazło...
Jakiś czas temu zafrapowała mnie jednak inna technika...
Najmłodsza córka przez prawie rok raz w tygodniu chodziła do opiekunki. Podczas jesienno-zimowych deszczowych dni opiekunka zabawiała dzieci pracami ręcznymi. Moja pociecha przynosiła mi rożnego rodzaju prace do domu - malowane laurki, prace przestrzenne typu jesienny/zimowy/wiosenny stroik czy urodzinowe prezenty. Tam też zapałała miłością wielką (lecz krótką) do tzw. "pikselków". Zabawa polegała na tym, że kupowało się specjalne plastikowe "kanwy" w których układało się konkretne obrazki. Coś jak to:
Może znacie to pod inną nazwą, nie wiem. U nas w Niderlandach jest to pikselhobby.
Jak już wspomniałam miłość do tego typu "rękodzieła" była ogromna. Nie dość, że powstało kilka "pikselowych" mini-obrazków to jeszcze cała rodzina (łącznie z babciami) obdarowana została breloczkami...
Zafascynowanie minęło po roku, ale w szufladzie biurka gdzieś tam jeszcze się te pikselki szwędają.
Kolejną miłością równie namiętną zapałała do diamencików. Przyniosła nawet do domu wyklejoną diamencikami foczkę i stwierdziła, że chciałaby w domu też sobie móc kleić.
Miałam więc gotowy prezent na urodziny. Córka bardzo się ucieszyła z prezentów. Dostała kilka róznych i nie mogła się zdecydować czym zająć się najpierw - diamencikami czy klockami lego.
Ostatecznie Lego zwyciężyło, ale diamenciki też zaczęła przyklejać:
Trwało to kilka dni, po kilkanaście minut. Nigdy nie więcej niż pół godzinki. Niestety i ta miłość nie przetrwała próby czasu. Niedokończony obrazek powędrował na dno szafy...
Prosiłam nie raz aby wróciła do tego co zaczęła, ale z marnym skutkiem. Sfrustrowana zapowiedziałam kiedyś córce, że ja sobie tez kupię taki zestaw i zobaczymy kto pierwszy skończy swoje klejenie.
I tak dojrzewała we mnie chęć spróbowania. Aż w końcu zdecydowałam się na zakup jednego pakietu. Taka zachciewajka - zrobiłam sobie sama prezent na gwiazdkę. Przyszedł już w połowie grudnia...
Nieodpakowany przeleżał w szafie 8 miesięcy. Jakoś nie mogłam się do niego zabrać.
Aż do końca sierpnia, kiedy w końcu znudziło mi się przekładanie go z miejsca na miejsce. Podjęłam męską decyzję i przykleiłam pierwsze diamenciki:
A potem to już samo poszło. Codziennie po pracy w wolnej chwili po troszkę i po miesiącu klejenia udało mi się skończyć obrazek:
Córka podziwiała, ale kompletnie straciła ochotę na diamenciki, a mnie szkoda było wyrzucać tego co ona zaczęła, więc postanowiłąm ukończyć i jej pracę. Zajeło mi to... całe 3 dni:
Niestety obecnie diamond painting cieszy się dużym powodzeniem, i córka ku swojemu niezadowoleniu dostała kolejne dwa zestawy do klejenia. Jeden od kuzynki z Polski, a drugi od koleżanki na urodziny.
Siedzę więc i kleję kolejny obrazek. Tym razem duży:
Jestem już w połowie, ale nie mam aktualnego zdjęcia.
Diamenciki kleję w ciągu tygodnia, w wolne weekendy przybywa kolosa. A koniki tradycyjnie jeżdżą ze mną jako "czekaczka"...
A w głowie już pomysł na druty...
Bardzo dziękuję za Wasze komentarze. Ja u was bywam regularnie, ale przyznam że ostatnio mniej komentuję. Postaram się poprawić...
Pozdrawiam
U nas też pojawiły się diamenciki. Zaraziła nas moja mama☺️Córka dostała piękny zestaw z księżniczkami na urodziny, ale oczywiście kończyłam go ja. Myślę, że trudnością były dla niej diamenciki kwadratowe. Tu jednak potrzeba precyzji. Ja mam ogromny obraz ale okrągłymi.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMyślę , że masz świetną zabawę i odstreszacz, a mała nie ma jeszcze cierpliwości do takiej precyzji i skupienia, podziwiam.
OdpowiedzUsuńU mnie tak córka tak miała z wyszywaniem i mozaiką. Szalała, szalała, kupiłam fajny zestaw breloczków z kaktusami i babeczkami.... zrobiła może jeden... a przy okazji rozpirzyła wszystkie diamenciki :( dobrze, że sporą część udało się zebrać, ale i tak nie wiem, czy starczy na dokończenie :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo pokażesz co tam na drutach - nie umiem, więc tym chętniej oglądam u innych :D
Mój młodszy synek też lubi różnego rodzaju prace ręczne. Niestety jak to dzieci szybko się nudzi jedną rzeczą. Diamenciki bardzo fajne wyszły. Może też zakupię jakiś zestaw. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJednak nie ma to jak rękodzieło, przy takim hobby wielka szkoda, że doba nie jest z gumy. Tyle fajnych technik chciałoby się wypróbować :)
OdpowiedzUsuń