Ostatnio mi jakoś nie po drodze z robótkami. Nie, żebym nic kompletnie nie robiła, bo coś tam jednak przybywa, ale raczej mizernie. Jak tylko przysiądę do haftu to coś się dzieje - a to zadzwoni telefon, a to kurier z paczką zapuka, a to dziecię woła "mamo pomóż".
Filiżanek w zamyśle miało być sztuk 6 i miałam je skończyć przed 1 lutego. Tymczasem stan na dziś to prawie 4. Prawie, bo w jednej brakuje kilkunastu krzyżyków.
W kolosie w ciągu 2 tygodniu przybyło niecałe 1000 krzyżyków. Nie ma się czym chwalić.
Wybitnie było mi ostatnio z haftem nie po drodze.
Ale jak już wspomniałam na początku posta coś tam jednak powstało. Tyle, że nie w temacie haftu.
Pamiętacie może jeszcze, że we wrześniu ubiegłego roku w TYM poście chwaliłam się ukończoną chustą? Kto nie pamięta lub chce sobie przypomnieć to wyżej jest link.
Chusta początkowo nie dawała się ogarnąć, ale potem poleciało jak z bicza strzelił. Do kompletnego ukończenia brakowało jeszcze pomponów.
I tu miałam OGROMNE obawy. Pomponów, a raczej pomponików o średnicy 5cm miało być aż 23 sztuki i trochę to przerastało moje możliwości. Nie miałam pomysłu, w jaki sposób zrobić tyle pomponików i nie zwariować...
Przejrzałam internety w poszukiwaniu inspiracji i oczywiście się nie zawiodłam.
Zakupiłam sobie "przyrząd do robienia pomponów", czyli takie oto ustrojstwo:
Do tego znalazłam świetny filmik na YT jak tego używać i poleciało.
Moje pomponiki mają 5,5 cm średnicy, bo tyle ma to czerwone, najmniejsze kółeczko. W dwa popołudnia powstała cała masa puchatych kuleczek:
Na początku po prostu je robiłam o odkładałam, ale potem zaczęłam je od razu przyszywać do chusty:
Pompony ponaszywane są wzdłuż jednego z krótszych boków w miejscu rzędów ażurowych. Po jednym pomponie przyszyłam też na początku i końcu tego boku. Potem stwierdziłam, że to za mało i dorobiłam jeszcze jednego pomponika i przyszyłam go do 3 rogu chusty.
Tak więc moja chusta jest odrobinę inna niż ta na stronie Dropsa - moja ma 24 pomponiki ;)
Po przyszyciu wszystkich pomponików przeżyłam chwilę grozy, bo okazało się, że w jednym miejscu ostatniego rzędu puściła nitka i że za moment wszystko może się spruć!
Na szczęście udało mi się w porę to wyłapać i naprawić.
A tyle mi zostało z włóczki użytej na chustę:
To u góry to Drops Kid-Silk kolor nr 18 zielone jabłuszko (zakupione 125g), a to poniżej to Drops Baby Alpaca Silk kolor 7820 zielony (zakupione 300g)..
Obie włóczki rewelacyjne.
Teraz muszę znaleźć czas na pochowanie wszystkich nie potrzebnych nitek oraz na wypranie i zblokowanie chusty.
Jak już tego dokonam, to się Wam niezwłocznie pochwalę ;)
Kochane moje dziękuję Wam za odwiedziny i pozostawione komentarze.
Promyk - miałam go zawiesić w sypialni, ale po Twoim komentarzu stwierdzam, że tam to tylko ja go będę oglądać... Chyba jeszcze przemyślę tę sprawę ;)
Sylwia Murzynowska - ja też miałam takie plany, ale z tymi weekendami też nie zawsze wychodzi. W soboty rzadko kiedy mam czas na dłuższe przesiadywanie nad haftem, bo jak nie zakupy to sprzątanie czy wyjazd z dzieckiem do polskiej szkoły. Bardziej już te niedziele, o ile nie ma niespodziewanych gości ;)
Anna Myślak - nie chodzi o wyścigi, ale po prostu chciałabym go już mieć na ścianie i haftować następny ;)
Malgorzata Zoltek - ja wszystko haftuję w ten sposób - każdą metryczkę, każdy motyw samplera. Tak już mam, że haft trzymam bokiem a schemat prosto :D