Nie ukrywam, że dzięki chorobie i wolnym od pracy aż 3 tygodniom udało mi się skończyć jeden ważny dla mnie projekt. Choć nie do końca udało się to PRZED świętami.
Chodzi o sampler kuchenny Tea Time.
Jak pisałam kilka postów temu miałam już wyhaftowany ten sampler w wersji mini i jego wielkość nie bardzo pasowała mi do koncepcji mojej kuchni.
Do Bożego Narodzenia udało mi się zrobić tyle:
W pierwszy dzień świąt i w poświąteczny poniedziałek udało się dokończyć samplerek:Potem oczywiście pranie, prasowanie, oprawianie. Na szczęście ramki kupiłam już jakiś czas temu, bo teraz miałabym z tym trochę kłopotu. U nas jest lockdown i zakupy w sklepach niespożywczych robi się wyłącznie online. Tzn. można zamówić online i odebrać w drzwiach sklepu, ale to nie to samo co pooglądać i "pomacać".
Dziś udało mi się oba samplery oprawić. Tak się prezentują oba razem:
A tak już w kuchni na ścianie (oczywiście jedynej wolnej):
I zbliżenie:
A tak wygląda moja kuchnia (a przynajmniej jej część) z wiszącymi samplerami:
Niestety więcej miejsca na obrazki nie ma, a ja mam jeszcze kilka do zawieszenia w kuchni...A tak już w kuchni na ścianie (oczywiście jedynej wolnej):
I zbliżenie:
A tak wygląda moja kuchnia (a przynajmniej jej część) z wiszącymi samplerami:
Ja wiem, że na zdjęciu widać jeszcze "kawałek" wolnej ściany, ale tak do końca nie jestem przekonana czy zagospodarowanie tego skrawka będzie dobrym pomysłem...
Ktoś pamięta co haftowałam w ramach różnych SAL-i? Nie? To patrzcie ile mam jeszcze do powieszenia - tylko tematyka kuchenna, innych haftów chwilowo nie wspominam:
1. Sampler koktailowy:
2. Czajniczek:3. Zioła i przyprawy:4. Makarony:5. Kakao:To "produkcja" z kilku ostatnich lat, wciąż nie oprawione, leżące "w szufladzie". Bez pomysłu na ich zagospodarowanie...
A w planach kilka innych projektów... Mój własny syn widząc mnie dziś obcinającą kanwę na kolejny projekt powiedział żebym już dała spokój, bo już miejsca nie ma na wieszanie. Ale tym razem nie będzie to nic do powieszenia....
Ale o tym będzie już innym razem.
W kolosie też trochę przybyło, choć postępy nie są aż takie imponujące na jakich by mi zależało:
Do końca kolejnej strony, a tym samym do przewinięcia kanwy zostało mi jeszcze jakieś 1500 xx, czyli jakieś dwa dni spokojnej, niczym nie przerywanej pracy. Niestety covidowy "urlop" się już skończył i o taki kompletnie wolny czas będzie już teraz trochę ciężko...
Odnośnie wirusa to już jest ok. Tydzień temu byłam nawet u rodzinnego osłuchać płuca i pani doktor twierdzi że wszystko jest ok. Po chorobie został mi tylko paskudny kaszel, ale dostałam jakieś przeciwkaszlowe tabletki i naprawdę jest o niebo lepiej. Zdarza mi się wprawdzie jeszcze zakasłać, ale nie jest to już taki duszący i "szczekający" kaszel jak jeszcze tydzień temu...
Mogę więc spokojnie pracować.
Hafty Agaty - doskonale rozumiem twoją radość...
Promyk - ja mam chorą tarczycę, przypuszczam że to Hashimoto i dlatego mój organizm może tak reagować na covida. A na 3 dawkę chwilowo się nie łapię i kompletnie nie mam pojęcia co tu u nas dają. Słyszałam że AstraZenaca nie, więc może też Pfizer?
Ad`ka - dziękuję, dokładnie tak jak mówisz - wszystko lepsze niż nic
Dziękuję Wam za wszystkie życzenia świąteczne. Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń