Goście byli u mnie całe 14 dni. Przyjechała moja mama oaz mój brat z żoną i 6 letnią córeczką. Plus nasza 4 i trzeba powiedzieć otwarcie że na 64m2 zrobiło się całkiem tłoczno.
Na szczęście miałam plan awaryjny w postaci kilkudniowego wyjazdu "na wczasy".
I tak gdy mój mąż i syn pracowali ja z Olivią i gośćmi spędziłam kilka fajnych dni na kempingu.
Po niderlandzku nazywa się to Bungalopark albo lepiej - Vakantiepark co oznacza nic innego jak park wakacyjny.
Mieliśmy do dyspozycji 6 osobowy domek z salonem, kuchnią, 3 sypialniami i łazienką. Też ciasno, ale nie zamierzaliśmy siedzieć w domku na 4 literach, tylko w miarę aktywnie spędzić ten czas.
Mieszkaliśmy w jednym tych domków (różowym) z tarasem wystającym nad wodą:
Jedliśmy regionalne przysmaki lub potrawy wykonane z regionalnych produktów. A zdjęciu Burger Rolnika z frytkami podany na talerzu w kształcie łopaty.W okolicy parku było mnóstwo placów zabaw i kilka zagród ze zwierzątkami, które można było głaskać, karmić i przytulać:
Jako, że był to park tematyczny to nie mogło zabraknąć głównych bohaterów:
Te dwie postaci to Fien - gospodyni (rolniczka) i jej brat Teun - gospodarz (rolnik). Codziennie rano robili obchód parku i witali się z każdym napotkanym dzieckiem (i nie tylko). A popołudniami mieli występy - powitalny, taneczny, piżamaparty, na pożegnanie.
Parę kilometrów dalej było Gospodarstwo Przygód w którym spędziliśmy cały jeden dzień. Tam dopiero dzieci miały atrakcje.
Dzieci mogły spróbować swoich sił w dojeniu krowy (sztucznej oczywiście), można było pojeździć na kucyku, spędzić czas w zagrodzie kóz, poprzytulać owieczki, nakarmić kury, obejrzeć wnętrze ula i robić wiele wiele innych rzeczy.
Kolejnego dnia wybraliśmy się do Kinderdijk. To jedna z piękniejszych holenderskich atrakcji na świeżym powietrzu i zarazem Światowe Dziedzictwo UNESCO:W chwili obecnej wiatraków jest 19, a dwa z nich można nawet zwiedzić od środka by przekonać się jak żyli i pracowali kiedyś młynarze:
Model wciąż działający i można było spróbować własnych sił i "wyprać" a potem wyżymać tę czerwoną szmatkę.Kolejnego dnia wybraliśmy się do Kinderdijk. To jedna z piękniejszych holenderskich atrakcji na świeżym powietrzu i zarazem Światowe Dziedzictwo UNESCO:W chwili obecnej wiatraków jest 19, a dwa z nich można nawet zwiedzić od środka by przekonać się jak żyli i pracowali kiedyś młynarze:
Szczególnie interesujący był ówczesny model pralko-suszarki:
Jeśli kiedyś będziecie w Rotterdamie to zapraszam serdecznie do Kinderdijk.
Przyznam szczerze, że bardzo mi się ten wyjazd spodobał. Goście byli również zachwyceni. Na szczęście nie padało, choć wielkich upałów też nie mieliśmy. Było słonecznie, ale chłodno i wietrznie
Drugi tydzień ich odwiedzin spędziliśmy mniej aktywnie. ja niestety musiałam iść już do pracy, ale mój brat z dziećmi zaliczył jeszcze park trampolin i basen. W międzyczasie 1 maja świętowaliśmy urodziny mojego syna i do naszych 8 osób dojechała jeszcze najstarsza córka z chłopakiem... Full House ;)
Gdy już odjechali w domu zrobiło się ciszej, a ja zostałam z górą prania.
Na szczęście pranie opanowane, a ja mogłam wrócić do swoich robótek. Ale to już pokażę w następnym poście, bo trochę tego jest...
Dawno mnie tu nie było, a wiem że zaglądacie. Dziękuję Wam za to z całego serca.
I za wasze wszystkie bez wyjątku pozostawione komentarze.
Pozdrawiam serdecznie
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń