Dywaniki miałam wam pokazać już dawno. Jeszcze zanim przyjechali goście, bo dywaniki generalnie gotowe były już na Wielkanoc. No ale nie zdążyłam. Bywa.
Żeby nie przedłużać oto dwa gotowe dywaniki do sypialni:
Niestety zdjęcia z sypialni brak bo zwyczajnie zapomniałam go zrobić. I już nie zrobię, bo szczerze mówiąc zwyczajnie nie chce mi się teraz dreptać do sypialni na piętrze w celu zrobienia zdjęcia. A jak dziś nie napiszę tego posta, to pewnie znowu minie ze 2 tygodnie zanim się to tego zabiorę.Trudno - musicie mi wierzyć na słowo, że dywaniki spełniają swą rolę i faktycznie leżą u nas w sypialni przy łóżku.
Jak już pisałam TUTAJ jest to jak najbardziej projekt własny inspirowany na kocyku dla niemowląt. Włóczka Drops Paris kolor nr 12. Ile jej wyszło niestety nie pamiętam.
Idąc za ciosem i mając kolorowe resztki z Drops Paris postanowiłam dorobić sobie kilka podkładek.
Nie wiem czy pamiętacie, ale TUTAJ chwaliłam się, że zrobiłam sobie łapki do garnków.
Dla przypomnienia wyglądały tak:
I swoje miejsce znalazły tu:Jako że sprawdziły się IDEALNIE zarówno jako łapki jak i podkładki pod garnki to postanowiłam zrobić sobie jeszcze kilka w różnych zestawach kolorystycznych. A że łatwo i szybko się je robi, bo to podwójny ryż to w ciągu tygodnia machnęłam takie 4.
Dwie w odcieniach różu:
I dwie w odcieniach zieleni:
Miały być jeszcze niebieskie, ale ciągło mnie do nowego...
I dwie w odcieniach zieleni:
Miały być jeszcze niebieskie, ale ciągło mnie do nowego...
Przeszukując stronę Dropsa znalazłam i zapisałam sobie kilka ciekawych wzorów na bluzki, tuniki i sweterki i jakiś czas temu korzystając z promocji kupiłam włóczkę na konkretne projekty.
Tym razem przyszła mi ochota na tunikę Peach Ballet.
Zaczęłam ją robić zaraz po świętach:
Trochę się obawiałam tego wzoru. Niby skomplikowany nie jest bo to same prawe, narzuty, dwa oczka razem... Niby proste a o pomyłkę nie trudno.Po kolejnym pruciu jednak zaskoczyło i aż do samych rękawów poszło szybko. I kiedy już się wydawało, że wszystko jest na dobrej drodze okazało się, że po 1 tunika wychodzi zdecydowanie za szeroka, bo nie doszło do mnie, że pod pachami trzeba zacząć gubić oczka. A po 2 w pewnym momencie wzór mi się "rozjechał".
Nie chcę wydawać sądów, bo może się nie znam, ale osobiście wydaje mi się, że w schemacie jest błąd bo przestał mi się zgadzać wzór.
Jest możliwość, że ja pomimo studiowania tego schematu ze 100 razy robiłam sama ten sam błąd. Niemniej jednak zaczęłam mieć problem i postanowiłam sama pociągnąć wzór do końca.
Oczywiście najpierw musiałam spruć aż do pach.
Na zdjęciu tunika przed WIELKIM pruciem:
Gdzieś tam nad logo widać, że coś się tam zaczyna dziać nie do końca tak jak to ma być.Zaliczyłam kolejne 2/3 prucia i dziś tunika jest już na ukończeniu. Brakuje jednego rękawa, ale mam nadzieję, że szybko go zrobię i jeszcze tej wiosny tunikę ponoszę ;)
To na tyle. W planie kolejna bluzeczka a może i sweter na zime dla syna - wcześniej zacznę to do zimy skończę ;)
Kolos też się robi pomalutku. Może następny post będzie właśnie o nim.
Serdecznie dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze.
Promyk - to zapraszam, coś zorganizujemy ;)
elakochan - też to pamiętam. Babcia od strony mamy miała jeszcze taką tarkę w łazience, a babcia od strony taty nawet taką wyżymarkę ;) Chyba jesteśmy w podobnym wieku.
Pozdrawiam serdecznie
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń