poniedziałek, 30 marca 2015

I Warzywka

Pomimo trudności jednak coś tam na kanwie warzywnej powstało:
To stan na wczoraj, dziś przybyło troszkę krzyżyków i tym samym marzec mogę zaliczyć do ukończonych.
Teraz muszę na "wczoraj" zrobić metryczkę, za którą zabieram się już cały tydzień i zabrać się nie mogę.
Bo albo nie mam rozpiski, al,bo mulin, albo.... zwyczajnie czasu.
Na szczęście jutro ostatni dzień pracy i potem całe 7 dni urlopu... Nie będzie to jednak urlop wypoczynkowy, ani typowo świąteczny. Wzięłam go z powodu męża, który 1 kwietnia (i nie jest to prima aprilisowy żart) ma zabieg czyszczenia zatok i usuwania polipów z nosa i przez kilka dni będzie opuchnięty i może potrzebować pomocy w najprostszych rzeczach. 
Do tego zbliżają się święta a ja w przysłowiowym lesie ze wszystkim, ale mam nadzieję, że choć trochę pohefcę w wolnych chwilach.

Weronika Mieczkowska - tak hurtem ci odpowiem na komentarze. Metryczka już się podoba, choć wciąż brakuje imienia i daty. przy okazji okazało się, że ona będzie zaramkowana. Cóż, nie moja decyzja.
Wiosna faktycznie zakwitła mi w domu i to zarówno dzięki podusiom jak i SAL-owi "4 Pory Roku" oraz wspomnianemu przez ciebie Żonkilowi. Co do SAL-i to wszystkie przeznaczone są do ramek i na ścianę, ale jakoś nie mam czasu porządnie poszperać po sklepach w poszukiwaniu ramek.

A tak przy okazji ramek - pamiętacie mój drugi obrazek "Home Sweet Home"? Ostatnio gdy go pokazywałam wyglądal tak:
 I miał powędrować do naszej koleżanki. Jednak tak się jakoś dziwnie składało, że nie mogliśmy się zgrać co do terminu wizyty, bo albo choroba albo praca.
Jednak obrazek w końcu trafił za ramkę i od ostatniej soboty cieszy oko nowego właściciela, który zaprosił nas na parapetówkę. Tak hafcik prezentuje się jeszcze na mojej ścianie:
Przepraszam za jakość zdjęcia, ale robił je swoim telefonem mój mąż w czasie gdy ja miałam dylemat z cyklu "nie mam co na siebie włożyć" :D
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że prezent powstał niemal "za pięć dwunasta", bo po powrocie z pracy zorientowałam się, że przecież nie mamy prezentu. No to hafcik do prania, ja do sklepu po ramkę, potem szybkie prasowanie, ramkowanie, fotografowanie i oprawianie w papier... Nie lubię tak na szybko, ale ważne że kolega super zadowolony

Co do roweru to niestety znów poszedł w kąt bo tak jak u nas leje i wieje to chyba nigdzie.... A dziewczyny muszą przejechać na rowerze dobre 5-6km....

Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze. Pozdrawiam serdecznie

7 komentarzy:

  1. Oby święta przeszły gładko...ważne żebyś odpoczęła i cieszyła się rodzinną atmosferą niż urabiała się po łokcie. Zdrowia dla męża!

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę ci tego samego, co Ania. I mnóstwo czasu na wyszywanie.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hafciki ślicznie się prezentują. Życzę udanego urlopu i odpoczynku.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też o dwóch dni koszmarnie leje i wieje. Wczoraj grad, a dziś od rana śnieżna zawierucha :(
    Na krzyżyki na razie czasu brak, bo dni wypełnione pracą... ale u Ciebie ładne postępy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ważne że zawsze coś tam przybyło:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ważne,ze do przodu,ładny prezent parapetówkowy

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj ta moja znienawidzona dynia..:P Prezencik piękny:)

    OdpowiedzUsuń