Udało mi się skończyć kolejny SAL. Mowa o SALu "Kwiaty Przez Cały Rok" zorganizowany przez Kasię z bloga Krzyżykowe szaleństwo.
Do wyhaftowania zostały mi dwa kwiatki - listopadowy i grudniowy. W listopadzie niestety nie wyrobiłam się w terminie, swojego kwiatuszka nie mogłam więc podlinkować. za to pochwalę się nim teraz:
Co to za kwiatuszek? Stawiam że to Aster, ale czy ja wiem? O ile szybko się go haftowało to kontury były koszmarem. Ale na szczęście mam to już za sobą. Zmieniłam tylko jedną literkę w napisie. Literka "V" na moim hafcie jest szeroka na 2 kratki, natomiast w oryginale ma szerokość 1 kratki. Mnie to jakoś nie pasowało podczas haftowania i zrobiłam po swojemu ;)
A teraz grudzień, tym razem w terminie:
Jeśli grudzień, to z pewnością jest to Jemioła ;)
I teraz pełny kalendarz, czyli wszystkie 12 kwiatów razem:
Tym samym SAL uważam za zakończony.
Mam jednak mały dylemacik... Otóż na oryginalnym obrazku w środku pomiędzy kwiatowymi kwadratami jest coś w rodzaju rozetki. Zastanawiam się nad tym czy ja wyhaftować czy nie...
Oryginał wygląda tak:
Zanim wsadzę w ramkę to jeszcze nad tym pomyślę ;)
Miałam jeszcze napisać, że wyniki z badania biopsji mojej tarczycy na szczęście nie wykazały żadnych niepokojących zmian. Cierpię "tylko" na niedoczynność tarczycy i właśnie jestem na "prochach". Dostałam małe niebieskie tabletki (nie, to nie wiagra ;) ) o nazwie THYRAX DUOTAB no i w lutym muszę zrobić badanie krwi i zgłosić się na wizytę kontrolną. Powiększonej części tarczycy na szczęście nie muszę operować, ale jeśli bardzo bym chciała, to mogę. Oczywiście za odpowiednią opłatą :D
Anek73, Jadwiga Król - mój na ramkę to sobie trochę poczeka. Nawet nie mam pomysłu ;)
Szarlotka, Danusia, Promyk - dziękuję
Maggy Rdest - powiem szczerze, że najbardziej z tego obrazka podoba mi się jesień i jakoś tak najszybciej mi się ją haftowało. Przy zimie dużo musiałam pruć i nie wiem czy to pośpiech czy zwykłe gapiostwo
Agnieszka Wardzińska - ja od paru lat mieszkam w Holandii, którą z racji padającego bardzo często deszczu mój tata nazwał Krainą Deszczowców. Nie będzie przesady w tym, co powiem, ale jak zaczyna padać śnieg to Holendrzy cieszą się jak małe dzieci ;)
Malgorzata Zoltek - jak znajdziesz czas to i ty swoje skończysz.
Anja - tak, jestem ogromnie dumna. Obawiam się tylko ze w tutejszych sklepach nie znajdę ramki na wymiar i kolejny obrazek będzie czekał na podróż do PL...
Dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam
Gratuluję ukończenia kwiatowego kalendarza. Muszę przyznać, że jest imponujący. Ciesze się, że z tarczycą nie jest tak źle jak myślałaś. ZDRÓWKA DUŻO ŻYCZĘ.
OdpowiedzUsuńPiękny kalendarz kwiatowy :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda. Myślę Beatko, że rozetka scaliła by całość:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wyszedł Tobie ten kalendarz,bardzo mi się podoba!!Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcudny efekt całościowy :)
OdpowiedzUsuńŚliczny kwiatowy kalendarz!
OdpowiedzUsuńBrawo! Śliczny kalendarz :)
OdpowiedzUsuńTen listopadowy kwiatek to chryzantema, w Polsce na cmentarzach na Wszystkich Świętych w listopadzie przegląd wszystkich odmian i kolorów. A lutowy kwiatek, pytałaś o to X postów temu to pierwiosnek zwany inaczej prymulką. Moja mama je uwielbia i nie wiem dlaczego, ale zawsze nazywa je babeczkami:)
OdpowiedzUsuń