Ogłaszam wszem i wobec, że w dniu dzisiejszym postawiłam ostatnie krzyżyki na obrazie z LWEM:
Tym samym ogłaszam, że to nie czarna kanwa pokonała mnie, ale ja pokonałam wszystkie trudności związane z haftowaniem na czarnej kanwie. A momentami było naprawdę ciężko... Nawet dziś, bo okazało się, że zabrakło mi dwóch kolorów na dosłownie kilka końcowych krzyżyków. Na szczęście odpowiednie numery znalazłam w zestawie do herbatek... No, ale nie będę już tego roztrząsać. Ważne, że skończyłam.
Teraz lew chwilkę sobie poczeka na pranie i prasowanie. Musze najpierw dokładnie wymierzyć i znaleźć idealną ramkę dla niego.
Od wyniku prania zależy, czy tygrysa haftować będę na czarnej czy na białej kanwie....
Chciałabym w tym miejscu odpowiedzieć na Wasze liczne komentarze. Szczególnie te, dotyczące spraw domowych... Będzie coś, czego nienawidzę, czyli geneza "co autor miał na myśli' ;)
Dziewczyny, to nie jest tak, że jestem Perfekcyjną Panią Domu. Więcej - uważam że taka nie istnieje a program pod tym tytułem to po prostu bzdura. W moim domu nie da się chodzić w białych skarpetkach i białych rękawiczkach. Dom jest do mieszkania, to nie szpital itp. Są jednak rzeczy, które trzeba zrobić. Choćby ugotować obiad, czy wynieść śmieci. Niestety u nas nie da się wprowadzić modelu Anek73 - obiady barowe nie wchodzą w grę. No chyba że żywilibyśmy się wyłącznie frytkami, kebabami czy innym śmieciowym jedzeniem. Inny kraj, inne nawyki żywieniowe. Tyle.
Ogólnie ja też nie przepadam za zajęciami typowej kury domowej, czyli gotowanie, zmywanie, prasowanie, czy sprzątanie. Niestety nie da się tego ominąć. Chociaż.... zmywać nie muszę, bo mam zmywarkę, pranie piorę wyłącznie w pralce, ubrania prasuję dopiero wtedy, gdy muszę je ubrać. Też wolę inaczej spędzać czas - spacer, haft, zabawa z dzieckiem.
Od córki też nie wymagam Bóg wie czego. Jedynie tego, by zrobiła co do niej należy. Nikt ją nie zmusza do generalnych porządków, mycia okien i czego tam jeszcze, ale niestety w domu są dwa psy i małe dziecko - od czasu do czasu trzeba odkurzyć podłogi. Są rzeczy, które się same nie zrobią...
Anielique - próbowałam i prośbą i groźbą, i karą i nagrodą. Aktualnie poskutkowało tylko jedno, ale było to już ostateczne posunięcie...
W domu wybuchła wielka awantura, pokłóciliśmy się wszyscy w trójkę (ja, mąż i starsza córka - młodsza się rozpłakała).
Padło kilka słów za dużo z każdej strony, a córka dostała od ojca "w dziób". Wiem, że to drastyczne i ostateczne rozwiązanie i nie pochwalam tego, ale wreszcie dotarło do niej, że mama i tata nie są służącymi, a dom to nie hotel ani restauracja. I że niestety, ale trzeba sobie nawzajem pomagać...
Co do poprzedniego posta - ja się nie nakręcałam, po prostu jakoś tak się okoliczności złożyły...
Syn baaaardzo zadowolony z lotu samolotem, z wrażenia zapomniał, że miał sobie fotki zrobić wewnątrz samolotu ;)
A jeśli chodzi o stres.... to niestety miałam nowy powód do stresu. Ktoś mógłby pomyśleć, że ja uwielbiam narzekać na swój los, użalać się nad sobą i opowiadać wszystkim dookoła, jaka to ja jestem nieszczęśliwa. To nie tak. Jestem kowalem swego losu i daję sobie radę ze swoim życiem. Staram się patrzeć na świat z optymizmem, a za motto obrałam sobie refren piosenki zespołu KOMBII - "Nigdy nie poddawaj się":
"Nigdy nie poddawaj się kiedy zgaśnie światło
Gdy cię walnie życia pięść
Nigdy nie poddawaj się dzisiaj nie jest łatwo
Jutro będzie lepszy dzień"
Są jednak chwile w życiu każdego z nas, kiedy albo nasze decyzje, albo decyzje innych ludzi sprawiają, że wali nam się wszystko na łeb, kiedy problem goni problem i zastanawiamy się, jaki cios spotka nas za zakrętem....
Niestety nie zawsze może być różowo, a jedna z życiowych prawd zawarta jest na poniższym obrazku:
Cieszyłam się, że wracam do pracy, pamiętacie? Otóż w zeszły czwartek okazało się, że tę pracę mam jeszcze tylko na 16 tygodni, czyli gdzieś do końca października... Powód? System fazowy zgodny z holenderskimi przepisami pracy... Od stycznia 2013 byłam w fazie A, która nie może mieć więcej niż 78 przepracowanych tygodni. Od kwietnia br miałam kilka tygodni wolnego i nagle okazało się, że wróciłam na fazę A, a właściwie na jej końcówkę. Moje biuro pracy nie daje fazy B, wobec czego... wiadomo...
Nie pozostaje nic innego, jak zacząć szukać nowej pracy i to najlepiej już...
Ok, koniec narzekania. Jutro (sorki, dziś po powrocie z pracy) biorę się za lipcową herbatkę a potem kawkę. Po ich skończeniu zasadzę na kanwie słoneczniki.... ;)
Pozdrawiam serdecznie
Matko Boska z córką wszystko fajnie ale co to znaczy dostała w dziób? To chyba tan "na wyrost..."
OdpowiedzUsuńLew robi wrażenie! Podziwiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka.
Lew śliczny😊 zazdroszcze wyszywania na kanwie czarnej ja mam kupiona i boje się nią użyć😉 a co do obowiązków domowych ja też robię cos w ostateczności nie lubię a czasami muszę, więc. perfekcyjna też nie jestem. Głowa do góry ja też wolę wyszywać jak sprzątać, pozdrawiam w słoneczny dzień Asia
OdpowiedzUsuńJestem zauroczona lwem i jeszcze jest na mojej ulubionej czarnej kanwie od początku wiedziałam, ze będzie obłędny :)
OdpowiedzUsuńCudny lew! Czekam na efekt po oprawie.
OdpowiedzUsuńTo logiczne, że dorastająca pannica musi robić pewne rzeczy, a rodzice to nie służący. I w pełni rozumiem to, co się wydarzyło - czasami naprawdę trzeba! Napisałam tylko, że rozumiem jej niechęć... ja po prostu mogę sobie pozwolić na nierobienie rzeczy, których robić nienawidzę. Nienawidzę i już. A w naszym barze stołuje się (symboliczne) pół Kłodzka - a obiady przychodzą tam wszyscy urzędnicy z ratusza, pół komendy policji, cała Straż Miejska, bibliotekarki... gotują dwie świetne panie - gotują i sobie do domu też biorą. Dokładnie tak, jakby ktoś gotował mi w domu - to nie są obiady restauracyjne, ale prawdziwie domowe. Nawet Mama nie potrafi zrobić tak dobrych ruskich pierogów czy krokietów z mięsem i sama je zamawia :) A jeszcze odnośnie spraw domowych - pewnie z dziećmi musiałabym to inaczej ustawić, ale w przypadku naszej dwójki... mamy po prostu inną tolerancję na to, co dookoła :P W czasie pracy czasu na sprzątanie po prostu nie ma, bo inaczej zabrakłoby go na sen... Ale co tam - przewróciło się, niech leży! Ważniejsze jest moje zdrowie psychiczne - muszę powyszywać, żeby być odprężoną i szczęśliwą, sprzątać nie muszę :P Jak się to komuś nie podoba, niech nie przychodzi po prostu - będę miała więcej czasu na wyszywanie :P Czas nauczył mnie nie przejmować się tymi, którzy nie przejmują się mną :)
Gratuluję ukończenia pracy, lew jest piękny!!
OdpowiedzUsuńPiękny haft :) Przygoda z czarną kanwą ciągle przede mną, może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńLew robi wrażenie, wygląda majestatycznie :)
OdpowiedzUsuńBrawo!!! pokonałaś króla zwierząt!!!
OdpowiedzUsuńp.s. pamiętam, pamiętam, ale ostatnio ktoś rzuca mi chyba kłody pod nogi i zasiadam do kompa dosłownie na parę minut w ciągu tygodnia
Pięknie wygląda. Już pisałam, ale jeszcze raz napiszę :) - fajnie, że się nie poddałaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Piękny haft mnie czarna kanwa pokonała i haft na niej wylądował w ufokach
OdpowiedzUsuń:) I Iskierko droga, lew wyszedł Ci bosko! A co do drastycznych sposobów :P nie ma takich :P, nie raz warto dostać w dziób, ja też wyrosłam jeszcze na starych metodach wychowawczych i nie żałuję żadnego dzióba jakiego dostałam od rodziców, i jestem za nie wdzięczna bo się człowiek opamiętał.
OdpowiedzUsuńLew pokonany i jest bardzo uroczy - no efekt jest zniewalajacy - natomiast kochana Iskierko - twoj post mam rowniez doroslych synow i wnuczke i szynowa i pamietam ze moi chlopcy mieli po nascie lat tez sie na cos buntowali - jest to naturalizm i wcale sie sie nie dziwie ze w domach puszczaja nerwy - ale ty widze ze nerwy trzymasz na wodzy wiec nie jest tak zle - wszystko rozumie i ciebie doskonale - a dyscyplina i jakie wspolne porozumienie w domach muszabyc - i chcialam dodac ze ja nie uwazan ze sie rozczulasz i zalisz nam - proste chcialas to wyrzucic z siebie i to zrobilas -biorac takie sprawy z punktu widzenia osob postronnych jak my oraz psychologicznego widzenia - wygadalas sie i na pewno ci lzej - buziaki sle Marii
OdpowiedzUsuńWspaniały ten lew, cieszę się, że wygrałaś z czarną kanwą. Pamiętam, że początek był trudny, ale było warto.
OdpowiedzUsuń