Haftowało się ją całkiem przyjemnie. Kojarzyła mi się z piosenką T.Love - "Ajrisz":
Prostych słów się boi największy nawet twardziel
Proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej
Mówią że mnie kochasz i że mną nie wzgardzisz
Prawdziwa moja miłość nazywa się Ajrisz
Oczywiście żeby nie było tak pięknie, to musiałam dwa razy pruć spory kawałek ramki.... Pierwszy raz, gdy okazało się, że zaczęłam haftować w złym miejscu i ramka nie połączy się z górną tam gdzie powinna, a drugi raz, gdy okazało się, że kawa nr 5 nachodzi na ramkę.... Na domiar złego skończył mi się jeden z kolorów ramki i muszę zamówić...
A tak wygląda kanwa w całości:
Przy okazji przypomniało mi się, że chociaż nigdy jeszcze nie piłam Irish coffe, to mam w domu specjalną szklankę:
Takich szklanek miałam kilka, z zielonym napisem Irish Coffee i złotym rantem. Kupiłam kiedyś kilka takich szklanek w holenderskim secondhandzie. Niestety, mojej mamie i teściowej tak się spodobały, że każda wzięła po jednej na pamiątkę. Mnie została ta jedna, szkoda tylko, że jej ozdoby nie wytrzymały próby mycia w zmywarce...
Jak zwykle jesteś o krok przede mną z gorącymi napojami ;) ja swoją mam w połowie zrobioną :)
OdpowiedzUsuńSuper wyszedł ten kwadracik, też nigdy nie piłam Irish coffee, hmm weekend zaatakuję miasto by jakąś spróbować :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny haft. Jestem pełna podziwu, ja niestety nie mam cierpliwości do tak dużych projektów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Apetyczna ta kawka :)
OdpowiedzUsuńZ każdą kawą coraz bardziej podoba mi się ten haft. A Irish coffee bardzo lubię...:))
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem!!!
OdpowiedzUsuń