niedziela, 4 maja 2014

Irish Coffe...

... czyli kawa nr 4:
Haftowało się ją całkiem przyjemnie. Kojarzyła mi się z piosenką T.Love - "Ajrisz":

Prostych słów się boi największy nawet twardziel 
Proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej 
Mówią że mnie kochasz i że mną nie wzgardzisz 
Prawdziwa moja miłość nazywa się Ajrisz 

Oczywiście żeby nie było tak pięknie, to musiałam dwa razy pruć spory kawałek ramki.... Pierwszy raz, gdy okazało się, że zaczęłam haftować w złym miejscu i ramka nie połączy się z górną tam gdzie powinna, a drugi raz, gdy okazało się, że kawa nr 5 nachodzi na ramkę.... Na domiar złego skończył mi się jeden z kolorów ramki i muszę zamówić...
A tak wygląda kanwa w całości:
Przy okazji przypomniało mi się, że chociaż nigdy jeszcze nie piłam Irish coffe, to mam w domu specjalną szklankę:
Takich szklanek miałam kilka, z zielonym napisem Irish Coffee i złotym rantem. Kupiłam kiedyś kilka takich szklanek w holenderskim secondhandzie. Niestety, mojej mamie i teściowej tak się spodobały, że każda wzięła po jednej na pamiątkę. Mnie została ta jedna, szkoda tylko, że jej ozdoby nie wytrzymały próby mycia w zmywarce...


6 komentarzy:

  1. Jak zwykle jesteś o krok przede mną z gorącymi napojami ;) ja swoją mam w połowie zrobioną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wyszedł ten kwadracik, też nigdy nie piłam Irish coffee, hmm weekend zaatakuję miasto by jakąś spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładny haft. Jestem pełna podziwu, ja niestety nie mam cierpliwości do tak dużych projektów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Z każdą kawą coraz bardziej podoba mi się ten haft. A Irish coffee bardzo lubię...:))

    OdpowiedzUsuń